W odróżnieniu od większości mówców na konwencji GOP, którzy swoje wystąpienia zdają się kierować głównie do zdecydowanych fanów i atakują demokratów, Melania Trump unikała agresywnego, konfrontacyjnego tonu. Starała się przekonać do męża wyborców wahających się, którzy w 2016 r. go poparli, a teraz skłaniają się ku Joemu Bidenowi.
Czytaj też: Konwencja GOP. Trumpiści przystąpili do ofensywy
Inaczej o pandemii i rasizmie
Inaczej niż Donald Trump i jego stronnicy, którzy zwykle bagatelizują pandemię, Melania wyrażała współczucie dla jej ofiar i mówiła o potrzebie jedności społeczeństwa w obliczu kryzysu. Podkreślała zarazem, że prezydent z nim walczy: „Wielu z was czuje bezradność, ale wiedzcie, że Donald nie spocznie, dopóki nie zrobi wszystkiego, co w jego mocy, by zatroszczyć się o każdego, kogo dotknął ten straszny kataklizm”.
Nawiązała też do masowych protestów po zabójstwie czarnoskórego George′a Floyda, przyznając rację demonstrantom. „Jak wielu z was rozmyślałam o rasowych niepokojach w naszym kraju. Nie jesteśmy dumni z części naszej historii”, oświadczyła. Słowa te kontrastowały z komentarzami pozostałych mówców, którzy rozwodzili się nad rozruchami z użyciem przemocy i plądrowaniem sklepów po tragedii w Minneapolis, pomijając jej rasistowski kontekst. „Wmawiają wam, że Ameryka jest krajem rasistowskim – to kłamstwo”, stwierdziła była ambasador USA w ONZ Nikki Haley. Inni roztaczali przed słuchaczami apokaliptyczne obrazy chaosu i anarchii, która rzekomo grozi krajowi, gdyby demokraci przejęli Biały Dom.
Melania, mocny atut Trumpa
Przemówienie Melanii było zaadresowane do wyborców, którzy zaczęli opuszczać jej męża: kobiet, Amerykanów z wyższym wykształceniem i mieszkańców zamożnych przedmieść wielkich miast, zdegustowanych jego brakiem empatii w czasie zarazy, polityką imigracyjną, jątrzeniem konfliktów rasowych i flirtem ze skrajną prawicą. „Musimy pamiętać, że jesteśmy jedną społecznością złożoną z wielu ras, religii i grup etnicznych. Historia różnorodności jest tym, co czyni nasz kraj silnym”, mówiła pierwsza dama, która sama jest imigrantką ze Słowenii.
Podkreślała też swoją rolę żony i matki. Jej wystąpienie mógłby z czystym sumieniem wygłosić Biden albo Kamala Harris, jedynym odstępstwem od demokratycznej narracji była agitacja na rzecz Trumpa, który – jak podkreślała Melania – jest człowiekiem uczciwym, niczego nie ukrywa i niezmordowanie troszczy się o innych. „Czy wam się to podoba, czy nie, zawsze wiadomo, co myśli, bo jest autentyczny, kocha swój kraj i swój naród” – oświadczyła.
Mowa Melanii potwierdziła, że jest ona mocnym atutem Trumpa – podobnie zresztą jak żony większości poprzednich amerykańskich prezydentów. Sondaże wskazują, że obecna pierwsza dama przewyższa popularnością męża i mieszkańcy USA podziwiają ją niewiele mniej niż małżonkę Baracka Obamy Michelle. Uroda i elegancja byłej słoweńskiej modelki przemawiają do Amerykanów, gdyż umacniają silny w tutejszej popkulturze obraz pary prezydenckiej jako współczesnej pary królewskiej. Melanię niektórzy porównują nawet do Jacqueline Kennedy, żony prezydenta J.F. Kennedy′ego, która tworzyła z mężem legendę ówczesnego Białego Domu jako Camelotu z mitu o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu.
Czytaj też: Melania, Donald i cyberchamstwo
Pierwsza dama przy mężu. Prawie zawsze
Pierwszą First Lady, która wygłosiła przemówienie na partyjnej konwencji przedwyborczej, była w 1940 r. żona F.D. Roosevelta Eleonor. Małżonki prezydentów demokratycznych były na ogół bardziej wyemancypowane (jak sama Eleanor) niż republikanów. Pierwszą żoną republikańskiego nominata, która zabrała głos na konwencji, była Pat Nixon w 1972 r., nagrodzona kilkuminutową owacją na stojąco. Znakomite recenzje za wystąpienie na partyjnym zjeździe przedwyborczym zebrały m.in. Hillary Clinton w 1996 r. i Laura Bush w 2004. Pierwsze damy dobrze odgrywały swoje reprezentacyjne – ale i polityczne – role, niezależnie od małżeńskich kłopotów. Poczucie obowiązku dyktowały im albo lojalność, albo plany własnej, niezależnej kariery, jak w wypadku Hillary.
W konflikty tego rodzaju uwikłana była też Melania. Playboyowski styl życia męża, jego liczne zdrady i skandale, jak przygoda z gwiazdą filmów porno, nie mogły pozostawić jej obojętną. Po ujawnieniu osławionego nagrania Access Hollywood, na którym Trump wulgarnie chełpił się łatwością w zdobywaniu kobiet, jego żona wyraziła w telewizji dezaprobatę, ale dała do zrozumienia, że mu wybaczy. Uratowało to jego szanse w zbliżających się wyborach.
Gdy Trump prezydentem już został, zauważano oznaki napięcia między małżonkami. Kamery uchwyciły, jak Melania mu się wyrywa, gdy złapał ją za rękę, wsiadając do samolotu. Nie wprowadziła się też od razu do Białego Domu. Po inauguracji prezydentury męża pozostała jeszcze pół roku w Nowym Jorku. Komentowano to jako sygnał separacji, a okazało się, że chciała towarzyszyć synowi Barronowi, który tam chodził do szkoły.
Tradycyjna First Lady
Melania reprezentuje typ „tradycyjnej” amerykańskiej pierwszej damy, tzn. nie zabiera głosu w kwestiach politycznych – poza oficjalnymi wydarzeniami, jak konwencja – unika wywiadów, skupia się na zajęciach „kobiecych”, takich jak działalność charytatywna. Ostatnio z pasją zajmowała się realizacją swojej wizji ogrodu różanego przy Białym Domu, wykorzystując swoje przygotowanie do zawodu projektantki – przez rok studiowała w Lublanie architekturę wnętrz.
Jest przy tym postacią prowokującą kontrowersje. Tabloidy donosiły, że w latach 90., po imigracji do USA, pracowała jako escort – luksusowa prostytutka. Pozwała oskarżycieli do sądu i wygrała. Jako pierwsza First Lady ma za sobą pozowanie nago do jednego z ilustrowanych magazynów, co w prawyborach republikańskich w 2016 r. próbował wykorzystać Ted Cruz. Głośny stał się też jej wywiad ze znanym skandalizującym dziennikarzem radiowym Howardem Sternem, który pytał ją, jak często uprawia seks z Donaldem. Odpowiedziała, że „codziennie, a nawet częściej”. Rozmowa miała miejsce, zanim Trump został prezydentem.
Czytaj też: Kruche ego syna despoty. Bratanica diagnozuje Trumpa
Melania z Ivanką walczą o władzę
W Białym Domu Melania ma swego rodzaju konkurentkę – urodziwą i równie popularną córkę Trumpa Ivankę, która pełni funkcję jego doradczyni. Kiedy przy oficjalnych okazjach pojawiała się u boku ojca, komentowano, że to ona, a nie formalna żona, jest de facto First Lady. Wszechobecność Ivanki, jej męża Jareda Kushnera oraz innych członków najbliższej rodziny Trumpa, zwłaszcza jego dwóch synów (też przemawiali na konwencji), może być powodem podskórnego antagonizmu Melanii z dziećmi jej męża z pierwszego małżeństwa.
Według czekającej na publikację książki Stephanie Winston Wolkoff „Melania & Me” obecna żona prezydenta nazywa Ivankę i jej sojuszników „wężami”. Zdaniem autorki w Białym Domu toczy się swoista walka o władzę między paniami. Melania, mówiąca z silnym obcym akcentem imigrantka bez wyższego wykształcenia ani określonego zawodu, ma w tej rozgrywce jeden, ale bardzo silny atut – świadectwo ślubu z Donaldem.