Jeśli Aleksandr Łukaszenka sądził, że przestraszy kogokolwiek, występując w mundurze i z karabinem w ręku, to chyba się pomylił. Raczej rozśmieszył przebraniem, niż nastraszył, bo faktycznie przypominał lidera jakiejś bananowej republiki albo młodego Fidela Castro z wczesnych lat 60. Cała ta maskarada miała też zapewne pokazywać siłę, ale zadziałała odwrotnie. W dodatku najmłodszy syn Łukaszenki Kola też był przebrany w mundur i uzbrojony. Smutny widok 16-latka, który musi uczestniczyć w takich inscenizacjach. Kola, jak sam powiedział, raczej nie przewiduje pełnienia funkcji prezydenta.
Nic jednak nie wskazuje, że Łukaszenka zamierza oddać władzę, a nawet rozmawiać o takiej ewentualności z powołaną przez współpracowników Swiatłany Cichanouskiej obywatelską radą koordynacyjną. W jej skład wchodzą politycy opozycyjni i wiele osób uważanych za autorytety. Jak choćby noblistka Swietłana Aleksijewicz.
Adam Michnik: Wszyscy patrzymy teraz na Białoruś
Rada wokół Cichanouskiej
Rada liczy już 600 członków i może się jeszcze powiększyć. Kieruje jej działaniami prezydium złożone z 70 osób. Założyciele i liderzy widzą to ciało jako „publiczną platformę, pozwalającą bronić interesów większości wyborców, którzy wybrali ścieżkę zmian”. Ma tworzyć „strukturę wzmacniającą legitymizację Swiatłany Cichanouskiej, wokół której powinna powstać szeroka koalicja organizacji społeczno-politycznych, a te wydelegują swoich przedstawicieli do rady”.
Rada ma być też stroną „ogólnobiałoruskiego dialogu między obecnym rządem, który utracił legitymację, a nowo wybraną głową państwa: Cichanouską obdarzoną zaufaniem (...) większości suwerennych ludzi”. Ma być także „strukturą antykryzysową na poziomie krajowym”, prototypem zgromadzenia konstytucyjnego czy ustawodawczego, które przywróci Białorusi konstytucję z 1994 r. i „zapewni ciągłość jej państwowości w warunkach przejścia od reżimu neototalitarnego do demokracji”.
Czytaj też: Łukaszenka gra ropą
Reżim do rozmowy się nie pali
Jak sobie taki dialog z obecną władzą wyobrażają twórcy rady? Otóż dzięki utworzeniu szerokiego ruchu społecznego na rzecz Cichanouskiej, gdy „obecny aparat państwowy odmówi użycia nielegalnej przemocy w imię pokojowego przekazania władzy”. To będzie klimat do dialogu.
Tyle że aparat ani nie uznaje rady za legalne ciało, ani nie przymierza się do takich rozmów. Raczej przeciwnie, prokuratura uznała te działania za „próbę przejęcia władzy w kraju”. Właśnie zatrzymano dwoje członków prezydium: Wolhe Kawalkową i Siergieja Dyleuskiego. Kawalkowa to aktywistka opozycyjna i współpracowniczka Cichanouskiej. Dyleuski jest pracownikiem fabryki traktorów w Mińsku, jednym z organizatorów strajku. Niezależny portal Naviny podał, że powodem zatrzymania były zarzuty organizowania „nielegalnych imprez masowych”. Do komisji śledczej wezwano Pawła Łatuszkę i Swietłanę Aleksijewicz – w związku z „wezwaniem do działań, których celem jest zaszkodzenie bezpieczeństwu narodowemu”. Aleksijewicz zaapelowała do Łukaszenki, żeby odszedł.
Timothy Snyder: Łukaszenka może pójść drogą Jaruzelskiego
Podczas konferencji prasowej w poniedziałek, pierwszej zorganizowanej przez radę, pytano, jak do owych negocjacji miałoby dojść. Odpowiedź była dość zadziwiająca, wskazywała, że władza Łukaszenki słabnie, a w obliczu protestów będzie słabła nadal, co zmusi prezydenta do podjęcia rozmów. Nie wiem, czy można mieć taką pewność. Łukaszenka faktycznie osłabł, ale jakoś pozbierał się do kupy, zapewne z pomocą Moskwy, która wsparła go od strony propagandowej. Przysłała nawet dziennikarzy, którzy z marszu zastąpili kolegów po fachu, domagających się prawdy w mediach.
Czytaj też: Dwie rzeczywistości na Białorusi. Kiedy się przetną?
Tylko Putin może zaradzić?
Wniosek jest raczej pesymistyczny: siłę, żeby rozmawiać o oddaniu władzy, dziś w relacjach z Łukaszenką ma tylko Putin. Podobno po raz kolejny rozmawiali właśnie w poniedziałek. Ale wypowiedź ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa, przekazana przez media wieczorem, wcale nie wskazuje, że wydarzenia będą zmierzać w tym kierunku. Przeciwnie, zdaniem Ławrowa na Białorusi są siły chcące powtórki scenariusza ukraińskiego. Na zaproszenie do dialogu to nie wygląda...
Łukaszenka grozi, że zamknie fabryki, a ludzie stracą pracę. Zważywszy że ponad 75 proc. zakładów jest w rękach państwa, może to być groźba całkiem skuteczna. Rentowność wielu z nich stoi pod znakiem zapytania i działają wyłącznie dlatego, że deficyt pokrywa budżet. Ale może przestać – i właśnie to sugerował prezydent. Ludzie mogą się po prostu przestraszyć.
Jest jeszcze pytanie, czy wysoką temperaturę protestów uda się utrzymać, skoro wciąż brakuje lidera lub liderów, którzy wzięliby odpowiedzialność za dalszy program. Czy może tę funkcję pełnić 600-osobowa rada konsultacyjna czy choćby jej 70-osobowe prezydium? Obawiam się, że nie. Mając w pamięci zwłaszcza to, że wszystkie ruchy społeczne i polityczne Białorusi raczej prędzej niż wolniej popadały w stan skonfliktowania, a porozumiewanie się na wspólnej płaszczyźnie szło wyjątkowo kulawo. Czy nie dlatego Łukaszenka rządzi 26 lat, że nie udało się zebrać siły, jaka by się jego władzy przeciwstawiła? No, chyba że przebudzenie, o jakim mówią członkowie rady, dotyczy także tego aspektu białoruskiego życia.
Czytaj też: To ich Sierpień. Jak obudziła się Białoruś?
Czy wystarczy białoruski spokój?
Członkowie rady przekonują, że brak lidera, jednego czy kilku, to celowy zabieg, uniemożliwiający Łukaszence zgarnięcie wszystkich i zamknięcie w więzieniu. W obecnej sytuacji trudniej to zrobić. Jest w tym dużo racji, ale też spore niebezpieczeństwo. Jak długo ludzie będą wychodzić z domów i protestować? Demonstracje w Belgradzie trwały trzy miesiące, ale miały trójkę liderów, którzy codziennie mieli coś do powiedzenia. Coś, co następnego dnia znów skłaniało do wyjścia na ulice. Obydwa majdany, pomarańczowy i godności, miały liderów. Białorusini są spokojni i pokojowi. Czy to wystarczy?
Pomysłem rady jest też rozproszenie protestów. Nie tylko w Mińsku, ale w całym kraju. Prezydent zwozi swoich zwolenników na kontrmanifestacje. Opozycja chce tymczasem pokazać, że przeciwko tej władzy jest cały kraj. I to daje dobry obraz, przynajmniej w przekazie telewizyjnym.
Radosław Sikorski: Polska mogłaby rozgrywać kryzys na Białorusi
Europa patrzy z ciekawością. To za mało
Niestety nie wiadomo, jakie poparcie rzeczywiście zdobyła Cichanouska 9 sierpnia. Nie wiadomo, ilu Białorusinów poparłoby kandydata opozycji w nowych wyborach, jakich domagają się przeciwnicy Łukaszenki. Fala entuzjazmu ma to do siebie, że po jakimś czasie opada. We wtorek Cichanouska w wideokonferencji ma rozmawiać z komisją spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego. Komisja mimo wakacji zbierze się na nadzwyczajnym posiedzeniu poświęconym sytuacji na Białorusi.
Od tej rozmowy wiele będzie zapewne zależało. Na razie jednak można odnieść wrażenie, że Białoruś nieco przespała „okno pogodowe”, a teraz ze wszystkim jest trudniej, bo Europa i świat mają kryzys na barkach, rosnące bezrobocie, pandemię, nielegalną imigrację i wiele innych kłopotów, z którymi trzeba się zmagać. W sprawie Białorusi jest może ciekawość, ale mało prawdziwie skutecznych działań.