Świat

Amazonia płonie. Bolsonaro wciąż nie widzi problemu

Płoną lasy Amazonii. Sierpień 2020 r. Płoną lasy Amazonii. Sierpień 2020 r. Ueslei Marcelino / Forum
Skala zniszczeń w lasach tropikalnych będzie najpewniej większa niż rok temu. Brazylijski prezydent udaje, że problemu nie ma. Dżungla to dla niego głównie obszar do inwestycji.

Świat po raz pierwszy przejął się poważnie pożarami amazońskich lasów w lecie 2019 r. Dżungla płonęła w rekordowym tempie i na rekordowym obszarze. Ogień rozprzestrzeniał się tak szybko, że dym, podchwycony przez prądy powietrzne, docierał w okolice wielkich metropolii na atlantyckim wybrzeżu. W mediach społecznościowych zaroiło się od zdjęć São Paolo – największego ośrodka miejskiego na kontynencie – okrytego pomarańczową łuną dymu i kurzu. Wybrzeże mieniło się ognistymi barwami, choć pożary miały miejsce ponad 1000 km w głąb interioru.

Bolsonaro pozwala Amazonii płonąć

Społeczność międzynarodową ogarnęła panika. Prezydent Francji Emmanuel Macron wziął na siebie wysiłek koordynowania finansowej i logistycznej pomocy, do gaszenia pożarów chciał wysłać nawet wojsko stacjonujące w sąsiedniej Gujanie Francuskiej. Pieniądze na walkę z ogniem zbierały organizacje pozarządowe. Mobilizacja, choć spóźniona o dziesięciolecia, przez chwilę dawała nadzieję, że uda się powstrzymać dewastację obszaru nie na wyrost nazywanego „płucami Ziemi”.

Na drodze do skutecznej implementacji wszystkich tych środków pomocowych stała jedna, ale poważna przeszkoda. Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, ultraprawicowy populista negujący fakty, wszelkie oferty odrzucał. Macronowi zarzucił ingerencję w sprawy Brazylii i naruszanie jej suwerenności, a zaangażowanych w ekologię celebrytów wyzywał od marksistów. Wypalających dżunglę ranczerów natomiast bronił, twierdząc, że mają prawo podkładać ogień, bo to element tradycji i kultury. I choć na chwilę ugiął się pod międzynarodową presją, wprowadzając 120-dniowy zakaz podpalania Amazonii, przepis był w praktyce martwy już na starcie.

Czytaj też: Bolsonaro w maseczki nie wierzył, przed wirusem nie uciekł

Dżungla do inwestycji i na pastwiska

Jedną z pierwszych decyzji Bolsonaro po objęciu prezydentury w styczniu 2019 r. było obcięcie finansowania ministerstwa ochrony środowiska o 97 proc. Znacznie ograniczył też zasoby, którymi w głębokim interiorze dysponuje policja. Już w kampanii rok wcześniej zapowiadał, że nie zamierza chronić Amazonii. Ten obszar to dla niego przede wszystkim przestrzeń do inwestycji. Bogaty w zasoby naturalne, o wielkim potencjale gospodarczym. Dlatego zamiast poszerzać tereny objęte ochroną w ramach parków narodowych, ograniczał je. Wpuszczał do dżungli koncerny wydobywcze, firmy z przemysłu drzewnego, hodowców bydła.

To oni są w dużej mierze odpowiedzialni za pożary Amazonii. Wypalają dżunglę pod tereny na pastwiska – co roku coraz śmielej. Jak wynika z danych INPE, brazylijskiego instytutu badań kosmicznych, który monitoruje sytuację za pomocą zdjęć satelitarnych, tylko od 28 maja do 10 sierpnia tego roku wybuchło tu 228 wielkoobszarowych pożarów. Ogień strawił las o powierzchni 128 tys. ha. Już teraz widać, że sezon wypalania Amazonii, trwający mniej więcej od początku lipca do końca sierpnia, będzie jeszcze tragiczniejszy w skutkach niż ubiegłoroczny.

Czytaj też: Mit dziewiczej Amazonii

Pożary wchodzą w decydującą fazę właśnie teraz. Będą się zapewne intensyfikować w najbliższych dniach, co zresztą potwierdza INPE. W ostatnim tygodniu notuje po kilka, kilkanaście dużych ognisk dziennie – w sierpniu o 17 proc. więcej niż w 2019 r. I publikuje kolejne zatrważające raporty mimo gróźb Bolsonaro. Już rok temu prezydent zażądał, żeby wszystkie dane agencji przed prezentacją trafiały na jego biurko. W przeciwnym razie INPE utraci poparcie rządu, a przede wszystkim środki na dalszą działalność.

Czytaj też: Czy Amazonia zniesie imperialną politykę prezydenta Brazylii?

Lasy płoną, władza zaklina rzeczywistość

Najwięcej obszarów płonie w lipcu i sierpniu. Wtedy obok wielkich pożarów wybuchają liczne mniejsze ogniska, bo w procederze wypalania biorą udział indywidualni hodowcy bydła. Jednak deforestacja jest procesem ciągłym, nieustającym. Trwa okrągły rok, również wtedy, kiedy świat akurat nie patrzy w kierunku Ameryki Południowej.

A być może dane spoza okresu letniego są najbardziej wstrząsające, bo pokazują skalę destrukcji i jej tempo. Między 1 sierpnia 2019 r. a 31 lipca 2020 spłonęło łącznie ponad 9,2 tys. km kw. lasów tropikalnych w Brazylii. To wzrost aż o 34 proc. w porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej. I najwięcej, odkąd INPE prowadzi badania w tych widełkach czasowych.

Jeden z najważniejszych ekosystemów planety jest dewastowany, a zarządzający nim ludzie uparcie twierdzą, że to żaden problem. Bolsonaro odgrywa teatr sprzed roku. Na razie twierdzi, że doniesienia o rekordowych pożarach, o pożarach w ogóle, to kłamstwa. Lada moment możemy spodziewać się kolejnych ataków pod adresem ekologów, których oskarży o własnoręczne podpalanie dżungli, żeby później przyjąć z zagranicy pieniądze na jej ochronę. Dostanie się też zapewne chcącym pomóc państwom Unii Europejskiej oraz celebrytom.

Czy Amazonia przeczeka prezydenta?

Ten ostatni proces już zresztą ma miejsce. Kiedy 15 sierpnia Leonardo di Caprio umieścił na Instagramie filmik pokazujący pożary w Amazonii, Bolsonaro i jego przyboczni wpadli w furię. Wiceprezydent Hamilton Mourao, odpowiedzialny za walkę z deforestacją, rzucił aktorowi wyzwanie. Zaprosił go na ośmiogodzinny spacer po północnej części dżungli. Jak twierdzi, jeśli di Caprio przejdzie się po lesie, zobaczy, że ognia nie ma tam wcale. I może scenariusz ten mógłby się ziścić, bo akurat w tej chwili bardziej płonie środek dżungli niż jej północne rubieże. Ale to zaklinanie rzeczywistości. Zresztą człowiekowi z przeszłością w spółkach wydobywczych w kwestii deforestacji wierzyć się nie powinno.

Amazonia płonie. Nie można powiedzieć, że znowu, bo płonąć tak naprawdę nigdy nie przestała. Pozostaje nadzieja, że uda się uratować chociaż jej część. Trzeba będzie to robić nie tylko wbrew globalnym interesom wielkich spółek, ale też mimo przeszkód stawianych przez populistycznego autokratę. Bolsonaro Amazonii nie przestanie niszczyć. A pytanie, czy las zdoła go przeczekać, staje się retoryczne.

Czytaj też: Globalny kryzys leśny

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną