W publikowanych co roku rankingach najczęściej wybieranych w naszym kraju kierunków wyjazdowych od przeszło dekady pojawiają się zawsze te same państwa. Jedyne zmiany, jakie można zaobserwować, dotyczą kolejności na podium i zwycięzców danej edycji. Tradycyjnie już dominują Grecja i Turcja, łącznie zbierające nawet 40 proc. wszystkich rodaków decydujących się na zorganizowany wyjazd zagraniczny. Kolejne miejsca zajmują Bułgaria, Hiszpania, Chorwacja i Włochy. Poza Europą Polacy preferują Tunezję i Egipt, rzadziej bardziej egzotyczne kierunki.
Koronawirus. Wakacje inne niż wszystkie
Relatywnie nowa w rankingach jest w ostatnich latach Albania. Fala inwestycji w infrastrukturę hotelową na tamtejszym wybrzeżu i wciąż sporo niższe od chorwackich czy greckich ceny powodują, że dawniej odizolowany od reszty świata kraj znacznie zwiększył notowania. Jak podaje serwis Travelplanet.pl, w ubiegłym roku na urlop właśnie tam udało się 2,6 proc. klientów polskich biur podróży.
Tegoroczne wakacje trudno jednak porównywać z jakimkolwiek innym okresem. Pandemia koronawirusa wymusiła na branży ogromne ograniczenia i wprowadzenie rygorystycznego reżimu sanitarnego. Turystów z kolei wystraszyła, wielu z nich obawia się zakażenia za granicą. A przede wszystkim konsekwencji: nie tylko zdrowotnych, ale też logistycznych i finansowych. Mimo to nieliczni decydują się albo przynajmniej biorą pod uwagę urlop niczym nieróżniący się od tych w latach poprzednich. Tylko czy w 2020 r. jest to w ogóle możliwe?
Czytaj też: Najdziwniejsze wakacje w historii
Do Grecji z formularzem i kodem QR
Turystów udających się na wakacje do Grecji, zarówno na wyspy, jak i kontynentalną część kraju, jest w Polsce najwięcej. W ubiegłym roku na Helladę decydował się co czwarty z nich. Tym razem kraj znów może okazać się najpopularniejszy, choć w liczbach bezwzględnych przybyszów z zagranicy będzie na pewno znacznie mniej. Wszyscy, którzy chcą tam odpocząć mimo pandemii, muszą jednak przygotować się na złożoną ścieżkę biurokratyczną. Obowiązkowe jest wypełnienie dostępnego na stronie greckiego rządu formularza. Władze zbierają m.in. dane przewoźnika, historię podróży, informacje o stanie zdrowia, w tym ewentualne zachorowanie na koronawirusa czy przebywanie na kwarantannie. Formularz zapisywany jest w formie kodu QR, który każdy turysta – w tym dziecko – musi mieć przy sobie w formie cyfrowej bądź wydrukowanej w chwili wjazdu na teren Grecji. Dla podróżnych przybywających samolotem ważny jest 24 godziny, dla przekraczających granice lądowe czy morskie – 48 godzin.
Najważniejszym warunkiem umożliwiającym wjazd granicą lądową i pobyt w Grecji jest teraz negatywny wynik testu na Covid-19. Test taki – przeprowadzony metodą PCR – musi zostać wykonany najpóźniej 72 godziny przed przybyciem do kraju, w przeciwnym razie turysta nie otrzyma prawa wstępu. Negatywny wynik musi być potwierdzony dokumentem w języku angielskim i zawierającym dane osobowe każdego uczestnika wycieczki.
Kryteria formalnie obowiązywały do 29 lipca. Nic jednak nie wskazuje, żeby miały zostać zniesione. Wręcz przeciwnie – wyraźny wzrost zachorowań w ostatnich dniach spowodował, że władze w Atenach wracają do restrykcji z poprzednich miesięcy. Znów obowiązkowe jest noszenie maseczek m.in. w sklepach, bankach, lokalach usługowych czy salonach fryzjerskich. Już wcześniej nakaz ten obejmował też taksówki, transport publiczny i supermarkety. Liczba nowych zachorowań wzrasta, regularnie przekraczając 50 dziennie. Chorują zresztą też turyści. Od otwarcia granic 1 lipca do Grecji przyjechało ich prawie 1,3 mln. Wśród nich 344 miało pozytywny wynik testu już w trakcie pobytu.
Czytaj też: Wakacje za jeden tysiąc. Bony nie uratują turystyki
Już teraz latać do Turcji i Tunezji?
Wciąż zamknięta jest lądowa granica między Grecją i Turcją. To ważne, bo wycieczki fakultatywne między tymi krajami były często wybieranymi przez Polaków atrakcjami. Co więcej, jeszcze do wtorku dla chcących spędzić urlop w Turcji przeprawa lądowa z innego kraju była jedynym wyjściem, bo loty tam nie były z Polski organizowane. W rozporządzeniu Rady Ministrów Turcja (podobnie jak Tunezja) znika jednak z czarnej listy państw o podwyższonym stopniu ryzyka. Lada moment w biurach podróży pojawią się pierwsze oferty.
Kiedy tak się stanie, Polacy będą mogli podróżować tam w miarę swobodnie. Tureckie władze zniosły obowiązkową kwarantannę dla przybyszów z całej Unii Europejskiej. W przeciwieństwie do Grecji nie wymagają wcześniejszego testu na Covid-19 z wynikiem negatywnym. Zamiast tego turyści muszą mieć założone maseczki przez cały lot i pobyt na lotnisku. Muszą też zgodzić się na badanie pod kątem objawów koronawirusa, w tym pomiar temperatury. Każdy, u kogo zaobserwowane zostaną symptomy choroby, zostanie przetransportowany do szpitala i zbadany. Choć liczba zakażeń w Turcji nie rośnie, to utrzymuje się wciąż na dość wysokim poziomie. Dlatego obowiązkowe w wielu miastach jest noszenie maseczek w miejscach publicznych, niekiedy obowiązują też limity osób na plażach, basenach i kąpieliskach.
Hotele w Bułgarii mniej obłożone
Znacznie pogarsza się sytuacja w Bułgarii. Stan wyjątkowy miał początkowo trwać do 15 lipca, ale premier Bojko Borisow zdecydował się przedłużyć go co najmniej do końca miesiąca. Dzienna liczba nowych przypadków sięga prawie 200, choć zdecydowaną większość notuje się w Sofii, a nie na popularnym wśród turystów czarnomorskim wybrzeżu. Połączenia czarterowe z Polski odbywają się w sposób w miarę niezakłócony, ale już inne kraje – w tym Holandia i Wielka Brytania – wprowadziły obowiązkową 14-dniową kwarantannę dla osób wracających z Bułgarii, co spowodowało znaczny spadek obłożenia w kurortach. Bułgarzy nie wymagają już testu z wynikiem negatywnym. Po przylocie należy wypełnić jedynie dwie deklaracje. Jedna potwierdza, że według swojej najlepszej wiedzy nie jest się osobą zakażoną, a druga zawiera szczegółowe informacje na temat podróżnych i ich pobytu w kraju.
Jeśli mimo zagrożenia decydujemy się w tym roku na zagraniczny urlop, musimy liczyć się z tym, że zasady pobytu, a nawet sama możliwość wyjazdu może zmienić się z dnia na dzień. Kolejne kraje w obawie przed drugą falą koronawirusa decydują się na ponowne wprowadzenie restrykcji, w tym ograniczeń w poruszaniu się po niektórych częściach kraju – tak się stało już w Hiszpanii.
Warto więc na bieżąco śledzić oficjalne strony rządowe: zarówno w krajach docelowych, jak i w Polsce. W przeciwnym razie przykra niespodzianka może nas spotkać, zanim na dobre rozpoczniemy wakacje.
Czytaj też: Jak wygląda szwedzki model walki z wirusem