Szybkość większa od dźwięku na nikim już nie robi wrażenia. Ludzkość opanowała ją ponad 70 lat temu, a od dobrego półwiecza wykorzystuje na co dzień. Dzisiaj mocarstwa rozpędzają się do prędkości hiperdźwiękowych. To też nie taka nowość. Eksperymentalne samoloty osiągające wielokrotną prędkość dźwięku testowano u szczytu zimnej wojny w latach 60., rekord prędkości z tamtych czasów pozostaje niepobity do dziś. Ale już po pierwszych próbach uznano, że dla człowieka pilota takie loty są zbyt niebezpieczne.
W XXI w. nie chodzi już o to, aby szybciej latać samolotami, ale by błyskawicznie uderzać różnego typu bronią. Bo gdy wzrasta szybkość, kurczy się czas. To najważniejsza przewaga pocisków hipersonicznych nad tradycyjnymi. Czasu na reakcję ma zabraknąć obrońcom, podczas gdy agresorzy mają go więcej na wybór celu uderzenia. Prędkość sprawia też, iż kurczy się przestrzeń. Kula z pistoletu przemieszcza się z prędkością 400 m/s, pocisk karabinowy jest dwukrotnie szybszy, a najnowszej generacji pociski artyleryjskie i czołgowe przekraczają 1500 m/s. Prędkości hipersoniczne zaczynają się od 1700 m/s, co odpowiada pięciokrotnej szybkości przemieszczania się dźwięku (Mach 5).
Rosyjska głowica hipersoniczna Awangard, zaprojektowana dla strategicznych pocisków nuklearnych, ma się poruszać z prędkością Mach 20–27, czyli w sekundę pokonuje przynajmniej 7 km. Zapewne podobne własności ma chińska rakieta DF-17 z głowicą hipersoniczną DF-ZF, pokazana publicznie na defiladzie z okazji 70-lecia ChRL. Chińczycy byliby w stanie sięgnąć wyspy Guam w pięć minut, Rosjanie osiągnąć Warszawę w kilkadziesiąt sekund. Ale na szczęście nie jest to takie proste, a nawet hipertrudne. – Najważniejszym ograniczeniem fizycznym dla ruchu obiektów z takimi prędkościami jest tarcie i wytwarzana temperatura, a podstawowym problemem pochłanianie ciepła przez taki pocisk – mówi Marcin Niedbała z miesięcznika „Nowa Technika Wojskowa”.