Świat

W USA pandemia nie gaśnie. A Trump wciąż bez maseczki

Donald Trump demonstracyjnie nie nosi maseczki. Donald Trump demonstracyjnie nie nosi maseczki. Gage Skidmore / Flickr CC by SA
Tylko jednego dnia odnotowuje się w USA blisko 60 tys. nowych przypadków. Tymczasem Trump nadal lekceważy pandemię, a jego zachowanie, zdaniem krytyków, pogłębia kryzys.

Stany Zjednoczone nie przestają dzierżyć niechlubnej palmy pierwszeństwa w statystykach koronawirusa. Liczba potwierdzonych przypadków przekroczyła 3 mln. W środę przybyło ponad 60 tys. nowych, co jest rekordowym przyrostem w jednym dniu. Na Covid-19 zmarło blisko 132 tys. osób. W USA, których ludność stanowi 4,25 proc. populacji świata, notuje się koło jednej czwartej globalnej liczby zachorowań i zgonów.

Zaraza szerzy się szczególnie na południu i zachodzie. W środę zanotowano prawie 10 tys. nowych infekcji na Florydzie, 9,5 tys. w Teksasie i przeszło 8,5 tys. w Kalifornii. Największy wzrost zgonów występuje w Arizonie. Dane poddają w wątpliwość tezę, że ciepło i słoneczna pogoda niszczą wirusa. Liczba infekcji wzrasta w 42 spośród 50 stanów. Skłoniło to władze wielu z nich do przywrócenia szeregu restrykcji wprowadzonych wiosną w celu zahamowania epidemii. Odbija się to na gospodarce i sytuacji na rynku pracy.

Czytaj też: Jak śmiertelny jest koronawirus? Zbliżamy się do odpowiedzi

Wszystkiemu winne testy?

Trump twierdzi, że wysoka liczba zachorowań jest odzwierciedleniem faktu, że w USA przeprowadza się mnóstwo testów. W liczbach absolutnych jest ich rzeczywiście najwięcej na świecie, ale w przeliczeniu na liczbę mieszkańców Stany plasują się mniej więcej w środku tabeli, więcej testów per capita robi się np. w Rosji, Hiszpanii i Australii. Doniesienia z „terenu” są alarmujące. Ludzie z niepokojącymi objawami, jak kaszel i zadyszka, muszą czekać godzinami w kolejce do testu, czasami są odprawiani z kwitkiem, bo wyczerpał się dzienny limit, a na wyniki czekają do tygodnia albo – jak w Arizonie – do dwóch. W wielu miejscowościach brakuje zestawów do testowania i materiałów do analizy próbek. Eksperci podkreślają, że opóźnienia przyczyniają się do wzrostu zakażeń.

Tymczasem Trump nadal wydaje się lekceważyć pandemię, a jego zachowanie, zdaniem krytyków, pogłębia kryzys. Nazajutrz po tym, jak dyrektor Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych dr Anthony Fauci powiedział, że kraj znajduje się „po kolana w pierwszej fali” zarazy, prezydent oświadczył w wywiadzie dla Fox News, że „nie zgadza się” z nim. Próbował go zdyskredytować, przypominając, że słynny ekspert nie zalecał noszenia maseczek, a potem zmienił zdanie.

Fauci, szanowany autorytet w zakresie epidemiologii, nie rekomendował masek na początku pandemii, kiedy skala zachorowań była minimalna, ale od tego czasu powtarza z naciskiem, że należy je nosić, zwłaszcza w pomieszczeniach zamkniętych. Trump jednak wciąż demonstracyjnie nie stosuje się do tego zalecenia, choć w maseczkach pojawiają się w miejscach publicznych członkowie jego gabinetu, a nawet potakujący mu zawsze wiceprezydent Mike Pence. Biały Dom stara się blokować mediom dostęp do Fauciego.

Czytaj też: Czy nadal warto nosić maseczki? Co mówi nauka

Trump chce wieców i otwarcia szkół

Prezydent naciska także na organizowanie swoich wieców przed zbliżającymi się wyborami, chociaż masowe zgromadzenia stwarzają ogromne ryzyko zakażeń. Nalega, żeby zaplanowana na koniec sierpnia republikańska konwencja przedwyborcza w Jacksonville na Florydzie odbyła się z udziałem maksymalnej liczby uczestników. Tymczasem po czerwcowym wiecu Trumpa w Tulsa (w stanie Oklahoma) w mieście i jego okolicach notuje się znaczny wzrost zachorowań. W poniedziałek w hrabstwie zarejestrowano 261 nowych przypadków, co było dziennym rekordem, a we wtorek – 206. Jak ustalił dr Bruce Dart z miejscowego departamentu zdrowia, analizując dane za pomocą aplikacji Google′a rejestrującej mobilność, istnieje wyraźna korelacja między infekcjami w wiejskich regionach Oklahomy a uczestnictwem w wiecu – podaje „New York Times”.

Prezydent wywiera też presję na szkoły, aby od nowego roku wznowiły normalną działalność. Zagroził, że obetnie federalne dotacje tym, które nie zostaną otwarte, i skrytykował wytyczne rządowego Ośrodka Kontroli i Prewencji Chorób (CDC), rekomendujące ostrożność, by nie narażać zdrowia dzieci. Trump stwierdził, że CDC zaleca szkołom zbyt wiele „niepraktycznych i kosztownych” restrykcji. CDC ma teraz przygotować nowe dyrektywy. Trump argumentuje, że w innych krajach zapowiedziano otwarcie szkół bez obostrzeń. Jednak np. w Niemczech, gdzie dzieci do szkół powróciły, sytuacja w zakresie pandemii jest o wiele lepsza niż w USA.

Prezydent nalega też, by szkoły wyższe prowadziły zajęcia normalnie, a nie zdalnie – przez Zoom i inne aplikacje. We wtorek ogłosił, że zagraniczni studenci nie dostaną wiz wjazdowych, jeśli mieliby pobierać nauki wyłącznie przez internet. Następnego dnia dwie czołowe uczelnie z Ligii Bluszczowej: Uniwersytet Harvarda i MIT (Massachusetts Institute of Technology), pozwały go do sądu, domagając się cofnięcia tej decyzji. Na samym Harvardzie studiuje blisko 6 tys. cudzoziemców, stanowią 21 proc. studentów tego uniwersytetu.

Czytaj też: Desperacja i bezwzględność. Trump traci popularność

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną