W minioną sobotę na spotkaniu z medykami, pierwszym od wybuchu pandemii, papież Franciszek wzywał do solidarności z ofiarami wirusa, ich bliskimi, lekarzami, pielęgniarkami, ratownikami medycznymi, wszystkimi ludźmi zaangażowanymi w pomoc. I do solidarności społecznej, bo pandemia uderza bardziej w biednych, słabszych, zmarginalizowanych. Za wezwaniami idą konkrety. Franciszek przesunął z końca czerwca na początek października termin zbierania świętopietrza, powszechnego kościelnego podatku na cele dobroczynne. Ale Watykan funduszy potrzebuje. Zamknięcie muzeów i ogrodów watykańskich oznaczało ciężkie straty finansowe (średnio 87 mln dol. rocznie).
Mimo to Watykan nie obniżył wynagrodzeń swym pracownikom, natomiast negocjuje obniżki czynszów dzierżawcom apartamentów (2400) i lokali (600) należących w Rzymie do Kościoła. Z papieskiej kasy Franciszek wyłożył m.in. 750 tys. dol. na specjalny fundusz pomocy pandemicznej, prawie milion dolarów na podobny fundusz w samej diecezji rzymskiej, 60 tys. euro na zakup respiratorów dla diecezji Bergamo w Lombardii, najciężej dotkniętej wirusem. Powstała watykańska speckomisja do spraw pandemii, współpracująca z globalną kościelną siecią charytatywną Caritas Internationalis.
Papież modlił się o nawrócenie wszystkich osób próbujących się dorobić na wirusie. Apelował do księży, by pierwsi dorzucili coś do funduszy pomocowych. Oby te modlitwy zostały wysłuchane.