Świat

Łukaszenka gnębi konkurentów. Obawia się utraty władzy

Policja rozbija wiec opozycyjnych kandydatów w Mińsku, 19 czerwca 2020 r. Policja rozbija wiec opozycyjnych kandydatów w Mińsku, 19 czerwca 2020 r. Sergei Gapon / AFP / East News
Skala przedwyborczych represji może wskazywać na obawy obozu prezydenckiego. Łukaszenka trwoni poparcie, a jego popularność szoruje po dnie.

Aleksandr Łukaszenka, starający się o piątą reelekcję prezydent Białorusi, nie zostawia rozstrzygnięcia sierpniowych wyborów przypadkowi. Kampania upływa w rytmie zatrzymań osób kontestujących obecne porządki, w tym opozycjonistów, niezależnych dziennikarzy, uczestników pikiet i protestów.

Tylko w ostatni weekend milicja zatrzymała w całym kraju ponad 200 osób. Wielu z nich protestowało przeciw zamknięciu w areszcie KGB (relikt sowieckiej przeszłości; przed mińską siedzibą służby do dziś stoi pomnik Feliksa Dzierżyńskiego) Wiktara Babaryki, chyba najmocniejszego nie tyle kontrkandydata, ile kandydata na kandydata, bo nie został jeszcze zatwierdzony przez komisję wyborczą. Komitetowi udało się w 10-milionowym kraju zebrać 435 tys. podpisów przy wymaganych 100 tys., co jest rekordem. A są tacy, jak Siarhiej Cichanouski, uznawany za trybuna ludowego bloger, któremu nie pozwolono nawet rozpocząć starań o zostanie pretendentem.

Łukaszenka nie dopuści do majdanu

Adwokat Babaryki przyznał, że jego klientowi postawiono zarzuty karne, ale nie wolno ujawnić, z jakiego paragrafu. Wcześniej organy ścigania sugerowały, że były szef działającego na Białorusi banku należącego do rosyjskiej firmy paliwowej Gazprom może zostać posądzony o rozmaite przestępstwa finansowe i m.in. stworzenie grupy przestępczej. Babaryka, spodziewając się aresztu, zawczasu nagrał wideo, w którym proponuje rozpisanie referendum. Obywatele mieliby zdecydować o starej demokratycznej konstytucji – z trójpodziałem władz, limitami kadencji dla prezydenta itd.

Łukaszenka o Babaryce mówi, że jest człowiekiem Rosji podstawionym po to, by Białoruś zdestabilizować. Właśnie staraniami o to, by nie powtórzył się jakiś majdan przeciw władzy, Łukaszenka tłumaczy zdecydowane kroki milicji, KGB i innych służb. Przeciwników, krytyków lub obywateli dających zły przykład (podczas protestów polegających jedynie na staniu na chodniku, z zachowaniem dystansu) oskarża o działanie na korzyść sił pragnących przekreślić białoruską niezależność. Obecnie największym strachem jest putinowska Rosja, handrycząca się o wyższe ceny gazu ziemnego i ropy naftowej, dotąd sprzedawanych ze zniżką. Rosja była jedyną rzeczywistą sojuszniczką i protektorką, ale to się zmienia. Chyba nie odwiesiła planów wchłonięcia zachodniego sąsiada, co skazałoby Łukaszenkę w najlepszym razie na emeryturę i wątpliwy zaszczyt pełnienia obowiązków ostatniego prezydenta Białorusi.

Czytaj też: „Myjcie ręce, pijcie wódkę”. Białoruś lekceważy zagrożenie

Łukaszenka szoruje po dnie

Skala przedwyborczych represji może wskazywać na obawy obozu prezydenckiego. Wśród przyczyn jest oczywiście pandemia, z którą władze postanowiły nie walczyć, i trwające od dziesięcioleci balansowanie na skraju kryzysu.

Sondaży poparcia nie ma, nikt nie publikuje wyników wiarygodnych badań, ale nastrój podpowiada Białorusinom, że przywódca ich państwa poparcie trwoni, a jego rzeczywista popularność szoruje po dnie. Wskazówką jest spora obywatelska mobilizacja w tygodniach zbiórki podpisów dla pretendentów na prezydenckich kandydatów, która stała się okazją do publicznego zademonstrowania niezadowolenia.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama