Mini-Europa – park 350 miniatur europejskich atrakcji w pobliżu stadionu Heysel na północy Brukseli – ostrożnie wróciła do normalności i wyprzedziła Europę dużą. Ale podobnie jak ona nie liczy na szturm turystów. – To będzie najgorszy rok w historii parku, mówi dyrektor Thierry Meeùs. Szkoda, Mini-Europa jest zwierciadłem Europy prawdziwej, odgrodziła białą linią londyński Big Ben od kontynentu. W jego pobliżu ustawiono budkę celników i postać Borisa Johnsona z kilofem w ręku. Mini-Europa nie zapomniała o brexicie.
1.
To jedyne miejsce w Brukseli, gdzie się o brexicie wciąż pamięta. Jeszcze w lutym ustalony od dekad rytm między Komisją Europejską, Radą a Parlamentem przypominał, że Europa nad Belgią dominuje. W marcu zniknęła z brukselskich ulic i nie wiadomo, gdzie się ukryła. Urzędnicy uwolnili miasto z unijnej niewoli, zostawili grozę paraliżującej pustki.
Europa zamilkła, zmalała, stała się niewidoczna, pojawiła się Belgia. Parlament Europejski zamknął wrota. Komisja i Rada schowały się przed wirusem. Potężne NATO wycofało się do schronów. Kilka tygodni wcześniej Belgia była tu gdzieś z boku, na marginesie, w gościnie u samej siebie. Teraz wyrosła na hegemona. Od jej zdecydowania, konsekwencji, mądrości zależała pomyślność kraju oraz tysięcy międzynarodowych urzędników i ich rodzin, 20 tys. lobbystów, 5 tys. dyplomatów, tysiąca korespondentów, tysięcy przedstawicieli regionów, międzynarodowych koncernów i banków. No i setek szpiegów.
Wirus przyleciał do Belgii, jak się uważa, na początku lutego. 27 lutego już się nie ukrywał, wybrał kobietę. Wróciła z podróży służbowej do Francji, zgłosiła się do szpitala w Antwerpii i tam już została. 11 marca wirus zabrał pierwszą ofiarę, belgijskie prowincje zakazały odwiedzin w domach opieki dla seniorów.