W najbliższy poniedziałek miną dwa tygodnie od 11 maja – symbolicznej daty poepidemicznego otwarcia gospodarki i życia społecznego. Francja robi więc remanent – rachuje straty, przygląda się temu, czego się nauczyła, dokonuje pierwszych rozliczeń. Już wiadomo, że druga tura wyborów lokalnych – o ile wszystko będzie szło jak do tej pory i epidemia nie wybuchnie z nową siłą – odbędzie się w tym samym dniu co (być może) przełożone wybory prezydenckie w Polsce, czyli 28 czerwca. Jednak w tym optymistycznym obrazku widać pewne cienie. Najważniejszy to szkolnictwo.
Czytaj też: „No cóż, biurokracja”. Tak się odmrażają Włochy
Szkolnictwo, poważna sprawa
Ponieważ początkowo zakładano, że koronawirus nie jest bardzo groźny dla dzieci, z których przeważająca większość miała przechodzić go bezobjawowo, logicznym posunięciem wydawało się otwarcie szkół podstawowych i przedszkoli w pierwszym etapie „odmrażania” kraju, czyli już od 12 maja, a od 18 maja – gimnazjów w „zielonych” regionach kraju. W „czerwonych”, gdzie epidemia wciąż jest aktywna, gimnazja, podobnie jak licea, będą zamknięte co najmniej do 2 czerwca. Choć ostateczna decyzja ma zależeć od miasta, a obecność uczniów na zajęciach nie będzie obowiązkowa.
W sumie, jak podał minister edukacji Jean-Michel Blanquer, otwartych zostanie 80–85 proc. szkół, do których wróci ok. 34 proc. kadry nauczycielskiej i 15 proc. uczniów. Innymi słowy: „milion uczniów zostanie przywitanych przez ok. 130 tys. nauczycieli”.
Paryż zapowiedział otwieranie szkół od 14 maja, ale tylko dla niektórych: dzieci osób pracujących w konkretnych zawodach i tych z grup defaworyzowanych, którym szkoła jest najbardziej potrzebna. Ale niektóre gminy na przedmieściach, np. Aubervilliers, uznały, że otworzą placówki dopiero we wrześniu. Skądinąd dyskusja o nierównościach wynikających z geografii (Aubervilliers to tzw. wrażliwe miasto), pozaedukacyjnej roli szkoły, jaką ujawniła pandemia, i kłopotach z prowadzeniem skutecznej teleedukacji zaczęła się właściwie wraz z wprowadzeniem kwarantanny. Szkolnictwo to we Francji poważna sprawa.
Pedagogiczna oczywistość
Dlatego nie brakowało głosów, że otwarcie szkół, przedszkoli i żłobków to sprawa priorytetowa, która nie powinna budzić wątpliwości ani następować stopniowo, ale całościowo i jak najszybciej. Tego typu wypowiedzi można było usłyszeć nawet po odkryciu, że koronawirus może powodować u dzieci groźne komplikacje, łącznie z zapaleniem serca i układu naczyniowego w typie choroby Kawasaki.
Lekarze z podparyskich szpitali Frédéric Adnet i Loïc de Pontual zaznaczali w liście otwartym do „Le Monde”, że ryzyko powikłań i śmierci wskutek Covid-19 jest u dzieci znacznie niższe niż w przypadku typowych chorób dziecięcych, na które co prawda istnieją szczepionki, ale odsetek szczepień jest coraz niższy. Co więcej, ich zdaniem dzieci zakażają dorosłych znacznie rzadziej niż dorośli dzieci. „Powrót na ścieżkę edukacji szkolnej to pedagogiczna oczywistość. Kwarantanna pogłębia nierówności. (…) Problem zapewnienia podstawowego wyżywienia dzieciom o gorszej pozycji społecznej jest bardzo poważny. (...) Co więcej, kwarantanna wydłuża czas spędzany przed ekranem, czego szkodliwe skutki są dobrze znane”.
Czytaj też: Jesteśmy już siebie głodni
Szkoły znów do zamknięcia
Mimo wszystko eksperymentu z otwieraniem szkół nie da się uznać za całkowicie udany. Już 17 maja Jean-Michel Blanquer ogłosił, że 70 szkół – na 40 tys. – zostanie z powrotem zamkniętych lub opóźni otwarcie. „To było nieuniknione” – skwitował minister. To, że zamknięto 70 szkół, nie oznacza wykrycia 70 przypadków koronawirusa – zapewnia resort.
Decyzje o zamknięciu placówek podejmowane są z ogromną dozą ostrożności, nawet gdy testy po podejrzeniu infekcji wracają negatywne. Choć wytyczne ministerstwa są raczej luźne i mówią o możliwości działań takich jak skierowanie na 14-dniową kwarantannę, zamknięcie klasy czy całej szkoły, to decydenci dmuchają na zimne. „Trzeba przede wszystkim odpowiedzieć na niepokoje rodzin – mówiła Marie-Louise Fort, prawicowa mer miasta Sens w departamencie Yonne, gdzie wskutek podejrzenia Covid-19 u dwóch członków kadry zamknięto aż 25 szkół. – Ostatecznie to na samorządowcach spoczywa odpowiedzialność związana z ogłoszeniem, że wszystko jest w porządku”.
Czytaj też: Hiszpanie wychodzą z izolacji rozdrażnieni i podzieleni