Chińskie społeczeństwo jest sfrustrowane, zszokowane i rozczarowane waszym zachowaniem – ostrzegał Cheng Jingye, chiński ambasador w Australii. Niezadowolenie Pekinu wywołały wezwania Canberry do międzynarodowego śledztwa w sprawie koronawirusa (i jego początków w Chinach). Ambasador zarzucił Australijczykom „papugowanie USA”. Zagroził przy tym bojkotem australijskiego wina, wołowiny... oraz uniwersytetów.
Australijskie uczelnie przeżywają trudne chwile, skuteczny bojkot ze strony chińskich studentów mógłby mieć dla nich dramatyczne skutki. Edukacja stała się bowiem trzecim najważniejszym produktem eksportowym Australii, a chińscy studenci są najważniejszymi „klientami”. Nawet 20 proc. wpływów największych uniwersytetów (np. Sydney) pochodzi z ich kieszeni. Jest się więc czego bać.
W czasie pandemii Pekin korzysta jednak nie tylko z kija, ale też z marchewki. Maseczkowa dyplomacja dotarła i na europejskie uczelnie. Niektóre otrzymywały ostatnio transporty deficytowych środków ochrony, co skrupulatnie odnotowywały piarowe struktury darczyńców. Jedni doceniają gest, inni trzeźwo zauważają, że to część chińskiego wysiłku propagandowego: u siebie opanowaliśmy wirusa, to teraz możemy wam pomóc.
Coraz więcej Chin
Rosnące wpływy Pekinu w zachodniej edukacji i kulturze zaczęły budzić zaniepokojenie władz oraz samych uczelni na długo przed pandemią. W efekcie rosnąca liczba amerykańskich i europejskich uniwersytetów ograniczała w ostatnich latach kontakty z chińskimi instytucjami, szczególnie flagowymi Instytutami Konfucjusza. Szwecja, gdzie powstał pierwszy Konfucjusz w Europie, została właśnie pierwszym państwem, które zlikwidowało je wszystkie.
Instytuty są kluczowym instrumentem tzw. soft power Chin.