Federalny Trybunał Konstytucyjny z Karlsruhe to postrach Europy – tak przynajmniej twierdzą jego krytycy z południa kontynentu. Obawiają się, że któreś orzeczenie tego niemieckiego sądu w końcu wysadzi Unię w powietrze. Tak miało być również i tym razem. FTK oceniał legalność skupowania przez Europejski Bank Centralny (EBC) obligacji państwowych po kryzysie 2008 r. Wyrok, który zapadł 5 maja, jest niejednoznaczny. Niemiecki Trybunał uznał bowiem, że EBC nie wziął pod uwagę wszystkich skutków skupu, szczególnie tych dla właścicieli oszczędności i nieruchomości, koncentrując się zanadto na ratowaniu zadłużonych rządów. Nie stwierdził jednak – z czym wiązały się największe obawy – że cały program jest zakamuflowanym finansowaniem deficytów budżetowych państw członkowskich, co byłoby wprost sprzeczne z traktatami.
Przedstawiciele polskiego rządu najbardziej ucieszyli się z faktu, że przy okazji tego wyroku FTK odrzucił decyzję unijnego Trybunału Sprawiedliwości, uznającą działania EBC jako w pełni legalne. Wnioskowanie PiS jest takie, że oto nie tylko polski Trybunał Konstytucyjny, ale również jego niemiecki odpowiednik uznaje wyższość prawa krajowego nad europejskim. To nieprawda. Sędziowie FTK podkreślili wręcz wyższość prawa unijnego. Uznali jedynie, że unijny Trybunał przekroczył swoje kompetencje.
To zresztą jest najważniejsze przesłanie wyroku FTK. Zwolennicy polityki EBC tłumaczą działania banku wyjątkową sytuacją. Przekonują, że bez nich nie byłoby już wspólnej waluty, której, swoją drogą, nie kwapią się ratować takie państwa jak chociażby Niemcy.
Być może EBC gdzieniegdzie przekracza granice kompetencji, ale to dla dobra Europy. W praktyce efekt jest taki, że niezależny, ale też niewybieralny EBC skupuje wątpliwe obligacje, które trafiają do bilansów krajowych banków centralnych.