Ciekawe, czy chińscy komuniści znają ewangeliczną przypowieść o nielitościwym dłużniku (Mt 18, 21-35). Chyba nie. Podczas gdy prognozy ekonomiczne dla państw Zachodu w związku z pandemią zaczynają być bardzo złe, tzw. reszta świata szykuje się na gospodarczą i społeczną hekatombę. W krajach rozwijających się kryzys gospodarczy załamie i tak już ledwo dyszącą służbę zdrowia. Szczególnie że wraz z ucieczką kapitału pikują kursy lokalnych walut. A to oznacza horrendalne koszty obsługi zagranicznego zadłużenia, bo rośnie cena dolarów czy euro, które trzeba spłacać. Wiele tych państw wkrótce stanie przed wyborem: spłacać długi czy utrzymywać szpitale.
Już ponad 50 państw rozwijających się poprosiło Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy o zawieszenie spłaty zaciągniętych tam kredytów lub przynajmniej ich oprocentowania. Kraje te w jeszcze większym stopniu zadłużone są u państw bogatszych. Dlatego obie te globalne instytucje finansowe zwróciły się do grupy G20 z prośbą o ograniczenie egzekwowania tych długów na czas pandemii. 19 państw natychmiast się zgodziło, sprzeciwiły się tylko Chiny.
Państwo to w ramach Inicjatywy Pasa i Drogi stało się jednym z największych kredytodawców dla państw rozwijających się. U Chińczyków po uszy zadłużeni są m.in. Pakistańczycy, Kenijczycy, Etiopczycy. Przy czym mimo że Chiny mówią o „preferencyjnych kredytach”, ich oprocentowanie sięga czasem nawet 7 proc. Jednocześnie Pekin jest jednym z największych kredytobiorców w Banku Światowym, gdzie oprocentowanie ledwo przekracza 1 proc. Pytanie więc, czy aby król powinien być tak litościwy wobec nielitościwego dłużnika.