Uwięziony przez pandemię w mieszkaniu na Manhattanie prof. Adam Przeworski, jeden z gigantów światowej politologii, zaczął spisywać refleksje tworzące coś w rodzaju dziennika czasu zarazy. Łączy w nich zapis osobistych doświadczeń z refleksją politologiczną i socjologiczną. Dzięki uprzejmości Concilium Civitas, której Przeworski jest członkiem, publikujemy dziś czwartą część dziennika. Każda z nich stanowi odrębną całość. Pierwszą można przeczytać tu, drugą – tu, trzecią – tu.
Concilium Civitas zaprasza na debatę o wpływie pandemii na los każdego z nas we wtorek 28 kwietnia o godz. 18:30. Wezmą w niej udział członkowie Concilium Civitas: Agnieszka Golec de Zavala (Goldsmiths, Uniwersytet Londyński), Elżbieta Korolczuk (Uniwersytet Södertörn, Sztokholm), Michał Kosiński (Uniwersytet Stanforda). Debatę poprowadzi Jacek Żakowski (tygodnik „Polityka”, Collegium Civitas). Oglądać ją będzie mógł każdy m.in. na wyborcza.pl, Facebooku „Wyborczej” i Concilium Civitas.
5 kwietnia 2020 r.
To się nie mogło zdarzyć w demokracji
Kiedy władze Chin podjęły zdecydowane działania przeciwko rozprzestrzenianiu się koronawirusa, prawie na całym świecie zostały one uznane za autorytarne, brutalne, inwazyjne czy represyjne. I takie właśnie były: przymusowa kwarantanna, szerokie zastosowanie kamer do rozpoznawania twarzy, geolokalizacja, WeChat, by śledzić ruchy i zakupy użytkowników, ograniczanie informacji w mediach społecznościowych.
Nie do pomyślenia było, by takie środki dało się wykorzystać w demokracji. „Le Monde” z 20 marca donosi, że „nie ma mowy, by zastosować ścisłą izolację, jaką Chiny – »ten niedemokratyczny reżim« – narzucają swoim obywatelom. We Francji to niewyobrażalne”. „Ponieważ system chiński działa w sposób totalitarny, może objąć kwarantanną wiele osób... Żadne państwo demokratyczne nie jest w stanie przyjąć podobnych środków”, pisał intelektualista Guy Sorman („Kultura Liberalna” 586, 31 marca). 10 dni później rząd francuski wydał nakaz izolacji.
Liberalne wartości, które cenimy, to nie tylko wolność przemieszczania się, ale także wolność stowarzyszeń, udziału w uroczystościach religijnych i ochrony naszej prywatności przed oczami państwa. Do naszych demokratycznych wartości należy wolność wyboru rządów na drodze wyborów i kontrolowanie ich działań poprzez naszych wybranych reprezentantów i instytucje sądownicze.
Jacques Rupnik: Jaka będzie nowa normalność
Różnice maleją, kiedy przybywa zgonów
Wniosek, jaki można wyciągnąć z reakcji na kryzys związany z koronawirusem, jest taki, że kiedy pojawia się śmiertelne zagrożenie, wartości te są w odwrocie. Co mówi to o nas jako ludziach, jest istotne. Imperatywem jest fizyczne przetrwanie, wszystko inne to luksus. Krzyk Patricka Hanry’ego – „Dajcie mi wolność albo dajcie mi śmierć!” – wydaje się aberracją. Kiedy piszę te notatki, miliard ludzi na całym świecie pozostaje w izolacji i prawie wszyscy ci ludzie akceptują to jako środek konieczny, by uniknąć śmierci, nie tylko własnej, ale także śmierci innych ludzi.
Jedynie niektórzy ewangelicy w Stanach Zjednoczonych i Brazylii nalegają na uznanie ich instytucjonalnych interesów za ważniejsze niż bezpieczeństwo publiczne; nawet Kościół katolicki w Polsce nie wzywa wiernych do uczestnictwa w wielkanocnej mszy świętej. W kilku krajach obywatele dobrowolnie godzą się, by śledzono ich ruchy za pomocą geolokalizacji. Poparcie dla przełożenia zbliżających się wyborów przekracza barwy partyjne. Parlamenty delegują swe uprawnienia na władzę wykonawczą. Zawiesza się procedury sądownicze.
Biorąc pod uwagę to, co wiemy w tej chwili, obserwacje te wskazują jedynie na hipotezę, która jest weryfikowana przez odwołanie się do systematycznych dowodów. Powinno się oczekiwać, że demokracje będą się wahać przed ograniczaniem wolności, zwłaszcza że powracają do wolności później niż systemy autokratyczne, później w czasie lub w stosunku do zagrożenia, przed jakim stoją. Jak zauważa David Runciman („The Guardian, 27 marca”), „demokracjom trudniej dokonywać naprawdę trudnych wyborów. Działania wyprzedzające – zdolność do radzenia sobie z problemem, zanim stanie się poważny – nigdy nie były silną stroną demokracji. Czekamy do chwili, kiedy nie ma już wyboru, i wtedy się dostosowujemy. To znaczy, że demokracje zawsze będą zaczynać działania, kiedy krzywa zachorowań na chorobę taką jak ta będzie ostro iść w górę, choć niektóre kraje radzą sobie z sytuacją lepiej niż inne. Ale jeśli ta hipoteza jest prawdziwa, różnice pomiędzy reżimami, systemami instytucjonalnymi, okolicznościami politycznymi, a nawet indywidualnymi osobowościami przywódców politycznych gwałtownie maleją, kiedy przybywa zgonów. Nawet przywódcy, którzy zapewniali, że kryzys w cudowny sposób ustąpi, jak prezydent Trump, sięgają po takie same środki jak Chiny”.
Prof. Kopczuk: Po pandemii kryzys. jak już teraz z nim walczyć
Tylko Orbán zadał ostateczny cios demokracji
Można by oczekiwać, że niektórzy przywódcy będą chętniej stosować „totalitarne” środki niż inni. Spora grupa wybranych przywódców podcinała korzenie demokracji, zanim nastąpił kryzys, m.in. Maduro, Ortega, Bolsonaro, Trump, Orbán, Kaczyński, Lopez Obrador, Modi czy Erdoğan. A jednak zaskakująco nie wszyscy oni skorzystali z okazji, by zadać ostateczny cios demokracji: tak naprawdę zdecydował się na to jedynie Orbán. Większość zdecydowała się na bierność, jak długo się dało.
Jednym z argumentów za nieprzyjmowaniem tych środków jest to, że paraliżują działalność gospodarczą. Stoimy przed kompromisem, najlepiej podsumowanym przez sprzedawcę kuponów na loterię w centrum Mexico City: „Tak, boję się, ale koronawirus może zostać zwalczony za pomocą leków, a głód – nie. Albo umrzemy od koronawirusa, albo umrzemy z głodu; będziemy musieli wybrać” („El Pais”, 27 marca).
Lewicowe rządy mogą wahać się przed sparaliżowaniem gospodarki i obawiać się o egzystencję najbardziej wrażliwych; prawicowe mogą się obawiać o zyski wielkich firm. Goldman Sachs, który przez ostatnie lata rządził amerykańską gospodarką (Paulson, Geithner, Mnuchin), miał dobre powody, by martwić się przede wszystkim o indeksy giełdowe. Być może powinniśmy oczekiwać, że opóźnienia będą się różnić w zależności od ideologii rządu. Jest także prawdopodobne, że niektóre kraje zaczną luzować środki izolacyjne wcześniej niż inne. Ale te różnice nie zależą od wartości liberalnych, a od niepokojów gospodarczych.
Prof. Ziblatt: O dylematach, jakie przyniosła nam pandemia
Rządy będą wiedziały, jak nas śledzić
Rządy, które nakładają rozwiązania nadzwyczajne, wielokrotnie zapewniają, że są one ograniczone, proporcjonalne i tymczasowe. Tak więc Nicole Belloubet, francuska minister sprawiedliwości, podkreśla, że ustawa z 23 marca, która dała rządowi możliwość rządzenia dekretami, ma służyć jedynie „walce z konsekwencjami czy rozprzestrzenianiem się epidemii wirusa oraz z konsekwencjami środków przyjętych, by ograniczyć owo rozprzestrzenianie się. Żadne z pozostałych fundamentalnych praw i bezpieczników istotnych dla życia w demokracji nie zostało naruszone: wolność wyrażania opinii, komunikacji, informacji albo krytykowania pozostają takie same jak w normalnych czasach” („Le Monde”, 1 kwietnia 2020).
Kuszące jest spekulowanie o długofalowych konsekwencjach obecnych ograniczeń wolności. Żyjąc w stanie szoku, chcemy wiedzieć, co może przynieść przyszłość. Felietony w gazetach na całym świecie pełne są przepowiedni autorstwa przeróżnych celebrytów, ekonomistów i filozofów. Ale nie potrzebujemy szklanej kuli, by wiedzieć, co już się wydarzyło. Chiny, Singapur, Korea Południowa i Izrael już stosują urządzenia do namierzania obywateli. Konsorcjum naukowców europejskich PEPP-PT (Pan-European Privacy Preserving Proximity Tracing Initiative) ogłosiło 1 kwietnia, że bliskie jest wynalezienia aplikacji, która pozwoli służbom sanitarnym śledzić zainfekowane osoby i wszystkich, z którymi miały one kontakt. MIT rozwija podobną technologię.
W obliczu niebezpieczeństwa ludzie godzą się na takie rozwiązania. W chińskiej prowincji Zhejiang 90 proc. obywateli dołączyło do systemu Allipay Health Code, który śledzi ich ruchy. Nawet Francuzi, bardzo czuli na punkcie swojej prywatności, chcą się temu poddać: w ostatnim badaniu 80 proc. respondentów zadeklarowało, że zainstalowałoby taką aplikację. To laboratorium eksperymentów permanentnie zostanie w arsenale rządów. Będą lub nie będą z niego korzystać, ale będą mogli, bo już będą wiedzieli, jak.
Bendyk, Marczewski: Przetrwać razem, za wszelką cenę. Tylko jak?
Adam Przeworski jest emerytowanym profesorem politologii i ekonomii politycznej nowojorskiego uniwersytetu NYU. Najczęściej cytowane są jego pionierskie prace na temat relacji między poziomem rozwoju gospodarczego i trwałością demokracji oraz relacji między ustrojem politycznym (demokracją, autorytaryzmem) a rozwojem gospodarczym. Ostatnio wydał „Crises of Democracy” (Cambridge University Press, 2019). „Życie w czasach Covid-19” ukazało się wcześniej na stronie Concilium Civitas.
Tytuł i śródtytuły od redakcji.