Stany Zjednoczone wstrzymają swoją część finansowania Światowej Organizacji Zdrowia. W przypadku obecnego prezydenta USA ta decyzja była jakoś do przewidzenia – Donald Trump należy do tych polityków, którzy rzadko dostrzegają belkę we własnym oku. Poważny kryzys zdrowotny w USA (dotąd 600 tys. zakażonych i 26 tys. zgonów) jest konsekwencją wyborów podjętych od początku roku przez jego rząd, ale sam Trump twierdzi, że to WHO musi ponieść odpowiedzialność. Nie wypełniała bowiem swoich podstawowych obowiązków i tuszowała początki epidemii w Chinach.
Czytaj też: Chiny zapowiadają wysyp przypadków Covid-19. Dlaczego?
Kto nie lubi WHO
WHO stoi tej wiosny pod pręgierzem krytyki prawie pandemicznych rozmiarów, o jej skali i dwuznacznościach towarzyszących zarzutom wysuwanym pod adresem organizacji i jej dyrektora piszemy w najnowszej „Polityce”. Warto przy tym zauważyć, że o ile wszystkie rządy od WHO otrzymują te same informacje i wskazówki, o tyle jedne radzą sobie lepiej, a inne puściły epidemię na żywioł, choć część dość wcześnie, m.in. od własnych wywiadów, dostawała alarmy, że koronawirus z Wuhanu stanowi zagrożenie.
Oskarżenia WHO idą z reguły po linii sympatii lub antypatii do Chin, z tego tytułu bombardują ją amerykańscy republikanie. Dla wyborców Trumpa, np. odnajdujących się w wizji rzeczywistości podsuwanej przez stację telewizyjną FOX News, ścięcie wpłat będzie zrozumiałe i naturalne, skoro WHO uległa chińskim wpływom. Pewnie sporo w tej decyzji emocji dyktowanych chwilą i nieco cynizmu wynikającego z wyborczych kalkulacji. Fatalny jest czas – mamy przecież szczyt globalnych wysiłków w celu okiełznania epidemii.
Czytaj też: Krajobraz po walce z wirusem w Chinach
WHO z zasady nie krytykuje
Jako część systemu ONZ WHO nie ma żadnej władzy, nikomu nic kazać nie może. Jest techniczną, specjalistyczną organizacją skupiającą się na koordynowaniu wysiłków ekspertów od zdrowia i akcentowania tego, co dla zdrowia ludzkości uważa za najważniejsze. Bliski jest jej zwłaszcza postulat powszechnego zabezpieczenia, a więc tego, by każdy człowiek miał dostęp do profilaktyki i opieki w przypadku choroby. To merytokratyczne podejście jest źródłem autorytetu WHO. Jako organizacja międzyrządowa – jej szefa wybierają ministrowie zdrowia – jest politycznie wstrzemięźliwa. Do tego stopnia, że nie proponuje nawet jakiegoś uniwersalnego, jej zdaniem odpowiedniego poziomu nakładów na służbę zdrowia. Ten problem każdy kraj rozstrzyga indywidualnie, według potrzeb i możliwości.
Prof. Daniel Ziblatt dla „Polityki”: Wszystkie dylematy pandemii
WHO rządy często chwali, ale co do zasady ich nie krytykuje. Przy czym – to przykład pochlebnych recenzji zasad chińskiej kwarantanny – nie rozstrzyga kwestii od strony wolności czy praw obywatelskich, ale raczej przez pryzmat skuteczności terapii. Co nie oznacza, że WHO nie bywa politycznie uwikłana. W czasie zimnej wojny była areną starć państw arabskich i Izraela, o wpływy w niej rywalizowały ZSRR i USA itd.
Czytaj też: USA stają się centrum pandemii, Trump martwi się o gospodarkę
Chiny mocniejsze w ONZ
Skromny budżet WHO – 4,4 mld dol. na dwa lata (roczny przychód dużego amerykańskiego szpitala) – składa się głównie ze składek państw. USA są największym płatnikiem, a w latach 2020–21 zobowiązały się dorzucić jedną piątą. WHO przyjmuje też wpłaty od organizacji charytatywnych, drugim największym płatnikiem była ostatnio fundacja Billa i Melindy Gatesów, kolejnym Wielka Brytania. Polska zobowiązuje się do 0,8 proc. wpłat, a Chiny – do 12 proc.
Czytaj też: Skąd się wziął ten wirus? Ufajmy nauce, nie plotkom
Jeśli USA faktycznie wycofają się ze zrzutki, to nie można wykluczyć, że WHO będzie kolejnym polem chińskiej ekspansji dyplomatycznej i promocji chińskiego doświadczenia cywilizacyjnego. Na razie Państwo Środka bezpośrednio kontroluje władze czterech z 15 wyspecjalizowanych agend ONZ. W sierpniu zeszłego roku chiński obywatel został dyrektorem generalnym Organizacji ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). Jego rodacy stoją na czele agend zajmujących się telekomunikacją, rozwojem przemysłowym i międzynarodowym lotnictwem cywilnym.
Wpływ Chin staje się tym większy, im bardziej z uczestnictwa w systemie ONZ wycofują się USA. A jak wiadomo: kto płaci, ten wymaga. Z tej perspektywy porzucenie WHO przez Stany Zjednoczone wygląda jak strzał w stopę całego Zachodu.
Czytaj też: Wirus to gra na czas. Jak zatrzymać napór chorych?