Świat

Trump nie chce płacić na WHO. Znalazł kozła ofiarnego?

Donald Trump należy do tych polityków, którzy rzadko dostrzegają belkę we własnym oku. Donald Trump należy do tych polityków, którzy rzadko dostrzegają belkę we własnym oku. Andrea Hanks / White House / Flickr CC by SA
Poważny kryzys zdrowotny w USA to konsekwencja wyborów podjętych od początku roku przez rząd. Ale sam Trump twierdzi, że to WHO musi ponieść odpowiedzialność.

Stany Zjednoczone wstrzymają swoją część finansowania Światowej Organizacji Zdrowia. W przypadku obecnego prezydenta USA ta decyzja była jakoś do przewidzenia – Donald Trump należy do tych polityków, którzy rzadko dostrzegają belkę we własnym oku. Poważny kryzys zdrowotny w USA (dotąd 600 tys. zakażonych i 26 tys. zgonów) jest konsekwencją wyborów podjętych od początku roku przez jego rząd, ale sam Trump twierdzi, że to WHO musi ponieść odpowiedzialność. Nie wypełniała bowiem swoich podstawowych obowiązków i tuszowała początki epidemii w Chinach.

Czytaj też: Chiny zapowiadają wysyp przypadków Covid-19. Dlaczego?

Kto nie lubi WHO

WHO stoi tej wiosny pod pręgierzem krytyki prawie pandemicznych rozmiarów, o jej skali i dwuznacznościach towarzyszących zarzutom wysuwanym pod adresem organizacji i jej dyrektora piszemy w najnowszej „Polityce”. Warto przy tym zauważyć, że o ile wszystkie rządy od WHO otrzymują te same informacje i wskazówki, o tyle jedne radzą sobie lepiej, a inne puściły epidemię na żywioł, choć część dość wcześnie, m.in. od własnych wywiadów, dostawała alarmy, że koronawirus z Wuhanu stanowi zagrożenie.

Oskarżenia WHO idą z reguły po linii sympatii lub antypatii do Chin, z tego tytułu bombardują ją amerykańscy republikanie. Dla wyborców Trumpa, np. odnajdujących się w wizji rzeczywistości podsuwanej przez stację telewizyjną FOX News, ścięcie wpłat będzie zrozumiałe i naturalne, skoro WHO uległa chińskim wpływom. Pewnie sporo w tej decyzji emocji dyktowanych chwilą i nieco cynizmu wynikającego z wyborczych kalkulacji. Fatalny jest czas – mamy przecież szczyt globalnych wysiłków w celu okiełznania epidemii.

Czytaj też: Krajobraz po walce z wirusem w Chinach

WHO z zasady nie krytykuje

Jako część systemu ONZ WHO nie ma żadnej władzy, nikomu nic kazać nie może. Jest techniczną, specjalistyczną organizacją skupiającą się na koordynowaniu wysiłków ekspertów od zdrowia i akcentowania tego, co dla zdrowia ludzkości uważa za najważniejsze. Bliski jest jej zwłaszcza postulat powszechnego zabezpieczenia, a więc tego, by każdy człowiek miał dostęp do profilaktyki i opieki w przypadku choroby. To merytokratyczne podejście jest źródłem autorytetu WHO. Jako organizacja międzyrządowa – jej szefa wybierają ministrowie zdrowia – jest politycznie wstrzemięźliwa. Do tego stopnia, że nie proponuje nawet jakiegoś uniwersalnego, jej zdaniem odpowiedniego poziomu nakładów na służbę zdrowia. Ten problem każdy kraj rozstrzyga indywidualnie, według potrzeb i możliwości.

Prof. Daniel Ziblatt dla „Polityki”: Wszystkie dylematy pandemii

WHO rządy często chwali, ale co do zasady ich nie krytykuje. Przy czym – to przykład pochlebnych recenzji zasad chińskiej kwarantanny – nie rozstrzyga kwestii od strony wolności czy praw obywatelskich, ale raczej przez pryzmat skuteczności terapii. Co nie oznacza, że WHO nie bywa politycznie uwikłana. W czasie zimnej wojny była areną starć państw arabskich i Izraela, o wpływy w niej rywalizowały ZSRR i USA itd.

Czytaj też: USA stają się centrum pandemii, Trump martwi się o gospodarkę

Chiny mocniejsze w ONZ

Skromny budżet WHO – 4,4 mld dol. na dwa lata (roczny przychód dużego amerykańskiego szpitala) – składa się głównie ze składek państw. USA są największym płatnikiem, a w latach 2020–21 zobowiązały się dorzucić jedną piątą. WHO przyjmuje też wpłaty od organizacji charytatywnych, drugim największym płatnikiem była ostatnio fundacja Billa i Melindy Gatesów, kolejnym Wielka Brytania. Polska zobowiązuje się do 0,8 proc. wpłat, a Chiny – do 12 proc.

Czytaj też: Skąd się wziął ten wirus? Ufajmy nauce, nie plotkom

Jeśli USA faktycznie wycofają się ze zrzutki, to nie można wykluczyć, że WHO będzie kolejnym polem chińskiej ekspansji dyplomatycznej i promocji chińskiego doświadczenia cywilizacyjnego. Na razie Państwo Środka bezpośrednio kontroluje władze czterech z 15 wyspecjalizowanych agend ONZ. W sierpniu zeszłego roku chiński obywatel został dyrektorem generalnym Organizacji ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO). Jego rodacy stoją na czele agend zajmujących się telekomunikacją, rozwojem przemysłowym i międzynarodowym lotnictwem cywilnym.

Wpływ Chin staje się tym większy, im bardziej z uczestnictwa w systemie ONZ wycofują się USA. A jak wiadomo: kto płaci, ten wymaga. Z tej perspektywy porzucenie WHO przez Stany Zjednoczone wygląda jak strzał w stopę całego Zachodu.

Czytaj też: Wirus to gra na czas. Jak zatrzymać napór chorych?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną