Świat

Od zaufania do rozstrzelania. Jak nakłaniają do przestrzegania restrykcji?

Policjanci w Indiach strzegą porządku uzbrojeni w kije. Policjanci w Indiach strzegą porządku uzbrojeni w kije. Atul Loke/Panos Pictures / Forum
Zachodnie demokracje wymuszają posłuszeństwo karami, najczęściej wysokimi grzywnami. W Indiach policja okłada kijem. W Japonii i Korei Południowej władza po prostu zaleca.

W walce z epidemią koronawirusa kraje różnią się nie tylko nakładanymi ograniczeniami, ale też sposobem ich egzekwowania. Większość państw zachodnich przyjęła model chiński i stosuje wysokie kary.

Czytaj też: USA, kraj ludzi źle ubezpieczonych

5 tys. dol. grzywny i 90 dni więzienia

Kary bywają drakońskie, jak przykładowo polskie 30 tys. zł mandatu – przy wynagrodzeniu u większości osób nieprzekraczającym 4 tys. zł miesięcznie. W dodatku mimo prawa do odwołania jest to grzywna administracyjna wymierzana przez sanepid na wniosek policji i natychmiast egzekwowana przez służby skarbowe.

W USA za samo wyjście z domu tam, gdzie to jest zakazane, można dostać karę kilku tysięcy dolarów i więzienia. Wzbudziło to protesty najstarszej w kraju organizacji broniącej praw człowieka American Civil Liberties Union. Burmistrz Waszyngtonu ustanowił karę 90 dni więzienia i grzywnę w wysokości 5 tys. dol. za wyjście z domu w celu innym niż praca, zakupy jedzenia czy rekreacja z członkami rodziny na świeżym powietrzu. Podobnie jest w stanach Maryland i Wirginii.

Na Tajwanie za złamanie zasad społecznej izolacji grozi 1 mln dol. tajwańskich (126 tys. zł) – taką karę nałożono na mężczyznę, który opuścił miejsce kwarantanny.

Czytaj też: Kim jest szef WHO

Za saunę – rozstrzelanie

W Polsce ostro dyskutuje się o zakazie rekreacji, w szczególności wstępu do lasów. Taki zakaz ogłosiły Lasy Państwowe, powołując się na ustawę „antywirusową”, która daje premierowi prawo zwrócenia się o dodatkowe ograniczenia. Pytanie, czy restrykcja ta nie łamie konstytucyjnej zasady (art. 31 ust. 3), że wszelkie ograniczenia praw i wolności muszą być proporcjonalne do niezbędnej potrzeby. Czy uznać za takie spacery po lesie, samotne lub z ludźmi, z którymi się mieszka? W dodatku pod groźbą kary w wysokości ośmiu pensji? Zdaniem rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara taki zakaz narusza prawo.

Władze Chin czy Korei Północnej (w której oficjalnie nie ma epidemii) dopuszczają, by złamanie kwarantanny karać śmiercią. W tym drugim kraju mamy przypadek rozstrzelania urzędnika, który wymknął się z izolacji i poszedł do sauny.

Nie zawsze kara śmierci jest oficjalną sankcją za złamanie ograniczeń nałożonych w związku z pandemią. Na Filipinach obowiązuje „na gębę”. Prezydent Rodrigo Duterte wykorzystuje epidemię do tłumienia zamieszek lewicowej opozycji protestującej przeciwko brakowi żywności i zapaści gospodarczej spowodowanej restrykcjami. Jak podaje Bloomberg, Duterte wydał funkcjonariuszom zgodę na otwarcie ognia do demonstrantów.

Czytaj też: Zapasy, narodowy zwyczaj Szwajcarów

W fawelach ograniczenia wprowadzili gangsterzy

Z kolei rząd Brazylii jest bierny wobec zagrożenia, bo prezydent Jair Bolsonaro nie wierzy w koronawirusa. Nazywa go „małą grypą” i lekceważy. Najbardziej zagrożone są slumsy, tzw. fawele. I tam wprowadzono restrykcje, ale nie państwowe. Egzekwują je gangi narkotykowe. W Rio de Janeiro wprowadziły „godzinę policyjną”, czyli obowiązkową samoizolację.

Urzędnik miejski João Carlos Monteiro powiedział reporterom z organizacji OCCRP, że mafia wprowadziła ograniczenia tak, jak wprowadza się prawo stanowione: ogłosiła je na plakatach, w wiadomościach w aplikacjach społecznościowych i przez megafony z samochodów.

„Uwaga, wszyscy mieszkańcy! Godzina policyjna od godz. 20. Każdy, kto wyjdzie na ulicę po tym czasie, nauczy się szanować innych. Chcemy tego, co najlepsze dla ludzi. Jeśli rząd nie będzie w stanie działać, przestępczość zorganizowana to rozwiąże” – cytuje telewizja Globo. Gangi potraktowały walkę z epidemią tak bardzo serio, że odwołały nawet bailes funk – weekendowe imprezy taneczne, na których zarabiają, rozprowadzając narkotyki. Takie przejęcie kompetencji władzy może się wydawać kuriozalne, ale oficjalne władze dawno oddały fawele gangom. To one pełnią tam takie funkcje społeczne jak dystrybucja żywności i leków czy pomoc biednym.

Czytaj też: Włochy odmrażają się powoli

W Szwecji sankcje teoretyczne

Na drugim biegunie restrykcji i ich egzekucji jest Szwecja. Wprowadziła zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób i serwowania czegokolwiek przy barach – klientów obsługuje się przy stolikach. Łamanie tych zasad obwarowane jest grzywną, ale tylko teoretycznie. Poza tym rząd apeluje do obywateli ponad 70-letnich, by starali się nie wychodzić z domów.

Ta polityka postulatów i porad, a nie przymusu, opiera się na zwyczajowej subordynacji społeczeństwa, ale i na tym, co jest dla niej bazą: zaufaniu do państwa. Jeśli szwedzkie władze ogłaszają, że należy lub nie należy czegoś robić – obywatele mają zaufanie, że jest to racjonalne i dla ich dobra. Z drugiej strony władza ufa obywatelom, że nie musi egzekwować kar, żeby poważnie potraktowali jej zalecenia. To coś, do czego trudno przywyknąć Polakom, przyzwyczajonym do przymusu i prowadzenia stałej gry z państwem, jak go obejść i uniknąć sankcji.

Czytaj też: Szwedzki sposób na pandemię, inny niż wszystkie

W Japonii groźba podania do publicznej wiadomości

Jeszcze dalej w obyczaju wzajemnego zaufania jest Japonia. Tam w związku z epidemią w ogóle nie wprowadzono restrykcji ani potencjalnych kar. Uchwalono jednak prawo premiera do ogłoszenia stanu wyjątkowego. Może trwać do dwóch lat z opcją przedłużenia o rok – a więc w porównaniu z polskimi stanami nadzwyczajnymi (maksimum 150 dni) niezwykle długo.

Gubernatorzy w regionach dotkniętych pandemią będą mieli uprawnienia, by „prosić” ludzi o zostanie w domach, a firmy – o zamknięcie lub odwołanie wydarzeń. W języku japońskim termin tłumaczony jako „prośba” jest rozumiany jako „żądanie”, ale nie wymuszane karą. Jeśli firma odmówi bez „uzasadnionego” powodu, może zostać „poinstruowana”, aby się podporządkować, a ten fakt zostanie podany do publicznej wiadomości. Taki wstyd zupełnie wystarczy za sankcję. Firma zagrożona ujawnieniem, że nie pracuje dla dobra wspólnego, czyli utratą honoru, nie będzie nawet myślała o niepodporządkowaniu się „prośbie” władzy.

Podejście to opiera się, oczywiście, na tradycyjnej mentalności Japończyków opartej na lojalności, wzajemnym zaufaniu obywateli do państwa i państwa do obywateli. Znaczenie mają też doświadczenia po II wojnie światowej. Powojenna konstytucja wprowadziła ograniczenia dla władz w ograniczaniu praw i wolności.

Burmistrz Bergamo dla „Polityki”: Nie traćcie czasu

Między kijem i zaufaniem

Podobnie rzecz się ma w Korei Południowej. Restrykcje są formułowane w formie „zaleceń”, a nie nakazów i zakazów. Władze postawiły na maksymalną przejrzystość działań i rzetelność informacji, podbudowując zaufanie społeczne do jej zaleceń. Poczucie kontroli nad sytuacją daje też powszechna dostępność testów. Ktoś, kto okaże się zainfekowany, dostaje telefonicznie prośbę o pozostanie w kwarantannie domowej i – na koszt władz – otrzymuje zapasy na dwa tygodnie. Ma poczucie, że państwo się nim opiekuje, więc jest lojalny.

Na drugim biegunie są Indie. Obrazki policjantów okładających kijami Hindusów łamiących zasady samoizolacji można zobaczyć w internecie. Jednocześnie w stosunku do turystów funkcjonariusze zachowują powściągliwość. I wykazują się kreatywnością: agencja AFP podała, że turyści z USA, Izraela, Meksyku, Austrii i Australii zostali zatrzymani nad brzegiem Gangesu, co naruszało ograniczenia w poruszaniu się. Nie dostali ani przewidzianej grzywny, ani nie obito ich kijem. Mieli tylko napisać 500 razy, że przepraszają za niestosowanie się do zakazu spacerów.

Czytaj też: Niektórzy mają szczęście do rządów, inni mniej

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną