Czy to przełom? Czy przyniesie skutki gwałtowne, ale jedynie doraźne? A może wyzwoli energię, która popchnie społeczeństwa, gospodarki i politykę na zupełnie inne tory, jak robiły to wielkie wojny, rewolucje i najgłębsze fale recesji? Co w tym kryzysie jest zagrożeniem, co będzie szansą?
W „Polityce” piszemy o świecie po pandemii. Przeczytaj tekst Edwina Bendyka, posłuchaj podkastu „Szansa na reset”.
Świat po pandemii. Nowe rozdanie
Festiwal prognoz już trwa. W „Polityce” prof. Daniel Ziblatt mówi o pokusie przejścia słabszych demokracji do autorytaryzmu. Po linii sporu konserwatystów, liberałów i lewicowców dość jeszcze młodego pokolenia idzie w Polsce dyskusja o przyszłym kształcie gospodarki i koniecznych reformach. Argumenty i przepisy padają różne, wspólny jest punkt wyjścia i obserwacja, że wirus definitywnie kończy 30 lat transformacji.
Zaczynamy nowe rozdanie. Do przetasowań dojdzie w bardzo wielu dziedzinach, tak twierdzi przeszło trzydziestka czołowych amerykańskich myślicieli, którą przepytał serwis Politico. Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na te obserwacje, które mogą znaleźć zastosowanie nie tylko w kontekście USA.
Myśli krążą wokół spraw ogólnospołecznych, takich jak rola państwa (w wielu dziedzinach może się zwiększyć), równość (jest ryzyko, że różnice majątkowe wzrosną), wolność sieci (żyjemy w niej intensywniej niż kiedykolwiek), jakość cyfrowego życia, a wreszcie wymiar zupełnie prywatny. Okaże się, że wiele wizyt lekarskich czy spotkań biznesowych można odbyć zdalnie bez szwanku dla trafności diagnoz. Także Kongres – a zatem inne parlamenty – umie pracować na odległość. Będzie też przyzwolenie na zdalny udział w wyborach, co prawdopodobnie uruchomi dotąd nieaktywnych obywateli, zwiększy frekwencję i osłabi dotychczasowe podziały w polityce. Jest w tych prognozach sporo pesymizmu, ale są i takie, z których wieje optymizmem. Oto kilka z nich.
Wychodzi na to, że wiedza ma znaczenie
Amatorzy programów publicystycznych, widzowie telewizji informacyjnych i słuchacze mówionych stacji radiowych pewnie zauważyli, jak w minionych tygodniach zmieniły się ton i forma audycji. Więcej jest głosów specjalistów, mniej bijących pianę polityków. Zdalne łączenia sprawiają, że trudniej przerywać, a w przypadku większej liczby gości trzeba trzymać kolejkę, zabierający głos mówią do kropki, w takich warunkach z reguły od emocji lepiej wypadają argumenty. Tom Nichols, profesor stosunków międzynarodowych z akademii amerykańskiej marynarki wojennej Naval War College i autor „The Death of Expertise”, ma nadzieję na jeszcze poważniejszą zmianę. Przewiduje coś innego, niż wskazuje tytuł jego książki: oto idzie w odstawkę epoka chłopskiego rozumu i niepowagi w sprawach publicznych. Porażka rządu Donalda Trumpa w zwalczaniu koronawirusa i prawdopodobna zapaść gospodarki pokazują, że wiedza specjalistyczna jednak ma znaczenie, więc trudniej będzie szydzić z ekspertów.
Ciekawie z polskiej perspektywy brzmi też zapowiedź psychologa z Columbii prof. Petera T. Colemana, który przewiduje, że zmniejszy się polaryzacja polityczna. Ma nadzieję (jak przyznaje, idealistyczną), że zacznie się czas solidarności i wspólnego wysiłku na rzecz pokonania wirusa. Powołuje się przy tym na badania 850 konfliktów międzypaństwowych z epoki między kongresem wiedeńskim a upadkiem ZSRR. 75 proc. skończyło się w ciągu dekady od wystąpienia poważnego szoku. Oczywiście rzeczywistość może się zawsze potoczyć w złą stronę, niemniej obecne okoliczności (wysokie w Ameryce napięcie polityczne, skąd my to znamy) skłaniają do tego, by myśleć o bardziej konstruktywnym kierunku.
Czytaj też: Życie w czasach koronawirusa. Zapiski Adama Przeworskiego
Mniej konsumpcjonizmu i więcej intymności
Nadzieję na pozytywną zmianę ma Sonia Shah, autorka wydanej także w Polsce książki „Epidemia. Od dżumy, przez HIV, po ebolę”. Mówi, że w najbardziej pozytywnym scenariuszu trauma pandemii zmusi do zaakceptowania ograniczonego konsumpcjonizmu. Co wydaje się rozsądną ceną za obronę przed zarazami i katastrofą klimatu. Pisarka przypomina, że to niepohamowany apetyt na dobra przemysłowe pozbawił wiele gatunków siedlisk i sprawił, że chorobotwórcze organizmy właściwe dotąd zwierzętom znalazły się bliżej człowieka. Tak przeskoczyły na nas m.in. ebola i zika. Ale Shah twierdzi, że tak daleko nie pójdziemy. Po czasie kwarantanny, odbywanej z innymi, przyjdzie ochota na więcej intymności. Należy się spodziewać niewielkiej fali urodzeń. Natomiast zdalna edukacja zostanie porzucona, najmłodsi będą woleli żyć w realu. Za to rozpocznie się debata o dochodzie podstawowym dla wszystkich i płatnym L4 (w USA to nie takie oczywiste).
Czytaj też: Po pandemii – kryzys. Jak już teraz z nim walczyć?
Jak wiadomo, im dłuższa udręka, tym milszy jej kres. Jak to może wyglądać tym razem, podpowiada Mary, historyczka z uniwersytetu w Pensylwanii. Przypomina, że hiszpanka wywołała głód zabawy, który ułatwił rozpowszechnienie się m.in. samochodów, radia i nowych form rozrywki. Beztroska zapanowała także w gospodarce, za co przyszło zapłacić dekadę później w czasie wielkiego kryzysu. Historia się powtórzy. Któregoś dnia pandemia się skończy, na co ludzie odpowiedzą poczuciem ulgi i ucieczką od stresu ku przyjemności.
Czytaj też: Wszyscy żyjemy teraz zdalnie