Polska przerzuca most powietrzny z Chin. Pierwsze samoloty wylądowały w Warszawie, niedługo nadlecą następne. Wiozą środki ochrony dla służb medycznych: maski, gogle, kombinezony. Dla pracowników służby zdrowia, pacjentów obecnych i przyszłych to dobra wiadomość. W jakimś stopniu da się pewnie zaspokoić choć część potrzeb.
Lądowania pokazują telewizje, o procesie rozładunku z dumą informują politycy obozu rządzącego. To znak, że nie chodzi tu tylko o zabezpieczenie przed koronawirusem. PiS przedstawił przerzucenie mostu jako w znacznej mierze sukces Andrzeja Dudy. We wtorek prezydent Rzeczypospolitej rozmawiał z przywódcą Xi Jinpingiem, a w czwartek nad Wisłą zmaterializowały się dwa samoloty i padły zapewnienia o zielonym świetle dla następnych lotów. I byłby to po prostu dowód sprawczości prezydenta i rządu, gdyby nie to, że do rachunków za sprzęt medyczny – spółki skarbu państwa wykładają za niego grube miliony – trzeba dopisać koszt polityczny. Na razie to detal, ale w niedalekiej przyszłości kwestie te nabiorą znacznie większego znaczenia.
Lekarz z pierwszej linii frontu: Idziemy na wojnę z pustymi rękami
Perspektywy polsko-chińskiej współpracy
Chińczycy oczekują nie tylko pieniędzy, ale też wdzięczności za możliwość zrobienia u nich zakupów. Najlepiej, by okazać ją bezpośrednio Xi. W Europie w wygłaszaniu peanów na jego cześć chyba nikt nie przegoni prezydenta Serbii, która też korzysta z transportów. Dudę w chwaleniu wyręczyli ministrowie. Wystarczyło, że rzeczowo zrelacjonowali 45-minutową rozmowę: rozważano organizację wideokonferencji z udziałem ekspertów medycznych m.in. z Polski i Chin, by dzielić się doświadczeniami w zwalczaniu SARS-CoV-2. Było też o „perspektywach współpracy polsko-chińskiej, wielostronnej, niezbędnej do powrotu na ścieżkę wzrostu gospodarczego po ustąpieniu pandemii”. To też pochwała. Przedstawia Chiny i jego przywódcę jako odpowiedzialnych, ważnych z punktu widzenia Polski partnerów.
Do państw, które w specjalnym trybie sprowadzają sprzęt z Chin, dołączamy dość późno – taka też jest faza epidemii, przesunięta względem zachodu i południa Europy o kilka tygodni. Dotąd samoloty latały m.in. do Hiszpanii, Włoch, Francji i Belgii. Z reguły na warunkach komercyjnych, choć woziły również chińskie donacje, w tym prywatne, m.in. od Jacka Ma, najbogatszego Chińczyka, czy Huawei. Tak, koncern oskarżany o długą listę przewin, ze szpiegostwem na czele, przekazuje sprzęt medyczny Irlandii.
Czytaj też: Co daje noszenie maseczek i komu są potrzebne
Dyplomacja maseczkowa na ratunek reputacji
Chiny zbierają europejską wdzięczność tanim kosztem, korzystają z logiki trudnych czasów. Prosić je o wsparcie czy choćby błogosławieństwo dla pilnego importu musi każdy, kto jest w potrzebie. I trzeba się naginać. Duda w podróż do Chin w listopadzie 2015 r. leciał w koszulce firmy odzieżowej Red is Bad, dyskretnie puszczał oko do swoich zwolenników, że takim fortelem potrafi skrytykować reżim partii komunistycznej.
Teraz jakoś nie słychać, by tak antykomunistycznemu przecież PiS-owi przeszkadzały leninowskie wartości wdrażane na co dzień przez Xi i jego towarzyszy albo totalitarna natura ich państwa. Oczywiście maska czy respirator nie mają barw ideologicznych ani ładunku moralnego. Sęk w tym, że chińscy przywódcy zrobili z ich wysyłki narzędzie polityki, które już kilka tygodni temu nazwano dyplomacją maseczkową. A z maskami tak jest, że mogą służyć i do ochrony, i do ukrycia intencji.
Celem tej dyplomacji jest poprawa chińskiej reputacji, zwłaszcza na Zachodzie. Eksperci zwracają uwagę na staranny dobór kierunków, dokąd jadą maski. Ze Stanami Zjednoczonymi poszły na udry, za to samoloty, także z ekipami medycznymi, lądują w Afryce, Europie i Azji – w tych państwach, z którymi Chiny mają dobre stosunki, uważają je za ważne lub takie, z którymi warto takie bliższe relacje zadzierzgnąć.
Czytaj też: Dlaczego Polska nie zdążyła na unijny przetarg na maseczki?
Chiny lepsze niż Unia?
Chinom ocieplanie wizerunku idzie bardzo sprawnie przede wszystkim dlatego, że powstało wrażenie, że z kryzysem nie poradziła sobie Unia Europejska. Zgodnie z tą narracją, z wirusem, kierowane odruchami, walczą głównie zatomizowane państwa narodowe. Swoją drogą europejscy przywódcy nie tak wiele do tej pory zrobili, by to wrażenie osłabić.
A im częściej Europejczykom zakołacze wątpliwość w sens Unii, w jej moc czy pomyślną przyszłość, tym łatwiej będzie Chinom przekonywać kolejne rządy i społeczeństwa, że warto czerpać z ich doświadczeń cywilizacyjnych. Jakkolwiek brzmi to makiawelicznie i fantastycznie, tak wygląda jedna z dróg, którymi starają się osłabić Zachód i zyskać większy wpływ na porządek światowy, choćby na reguły handlu międzynarodowego. Takie ryzyko też jest wpisane w koszt chińskich masek i gogli.
Czytaj też: Narodowy Instytut Onkologii zamyka usta pracownikom