Świat

Zachód walczy z wirusem, a Chiny ruszają z propagandą

Zespół medyków w Hubei Zespół medyków w Hubei Zhou Mu / Zuma Press / Forum
Chiny niosą pomoc umęczonym Włochom, oferują ją Polsce i innym krajom. Próbują też szerzyć pogląd, że wirus wcale nie musi pochodzić z Wuhanu.

Chiny powoli wychodzą z epidemii, fabryki i miasta wracają do normalnego życia. Optymizmem wieje z oficjalnych statystyk rozpoznanych przypadków, ostatnio te dziennie notowane są pojedyncze. Władze starają się więc wykazać chińskie przewagi na co najmniej kilku odcinkach.

Chiny ruszają światu na pomoc

Po pierwsze, niosą pomoc umęczonym Włochom, oferują ją Polsce i innym krajom. Ślą ją też Afryce, która szczyt zachorowań ma jeszcze raczej przed sobą i mogłaby – także przy wydatnym wsparciu – uniknąć scenariuszy przerabianych w Lombardii, Iranie, Hiszpanii, a wkrótce pewnie w wielu innych (USA? Wielka Brytania?), znacznie bardziej rozwiniętych miejscach. Nawet tam, do zamożnej Europy, na pokładzie wielkich samolotów transportowych lecą maseczki i testy. Chińscy lekarze dzielą się wiedzą i doświadczeniem, jak hamować postępy choroby. Stąd wrażenie, że w Państwie Środka, które w rozwoju Covid-19 jest kilka tygodni m.in. przed Europą, leży jedna z niewielu nadziei na szybkie uzyskanie posiłków.

Jednocześnie w chińskich mediach, ściśle nadzorowanych przez partię i państwo, pojawiają się triumfalne obserwacje. Zauważa się np., że więcej już jest stwierdzeń choroby za granicą. W drodze prostego porównania można szybko ustalić, kto wirusa zwalcza efektywniej. Do tego niektóre demokracje powielają drakońskie obostrzenia narzucone m.in. w Wuhanie i prowincji Hubei i zawieszają na kołku prawa obywatelskie. Jakby tego było mało, Zachód, z którego płynęły drwiny na chińską zwłokę w listopadzie, grudniu i styczniu, sam nie dał rady, zbagatelizował zagrożenie i skapitulował mimo wiedzy o naturze wirusa. No i jeszcze nie potrafił się zjednoczyć, by wspólnie stawić czoła wyzwaniu. Zamiast tego Europa, a zwłaszcza Unia Europejska, rozpadła się na atomy państw narodowych.

Czytaj też: Chiny w czasach kwarantanny

Wirus „chiński” czy „amerykański”

Innym zabiegiem jest szerzenie poglądu, że wirus wcale nie musi pochodzić z Chin. Owszem, został pierwszy raz stwierdzony w Wuhanie, ale jego źródło może być inne. Teorii o przeskoczeniu wirusa na ludzi ze zwierząt prawdopodobnie na wuhańskim targu zwierzęcym nie podziela Zhong Nanshan, uznany skądinąd epidemiolog, który zwalczał epidemię SARS sprzed prawie dwóch dekad.

Wskazówką, że partia spróbuje porażki minionych tygodni przekuć w spektakularny sukces, jest wejście w otwarty spór ze Stanami Zjednoczonymi. Przywódcy obu państw obarczają się wzajemnie o wywołanie epidemii. Rzecznik chińskiego MSZ podzielił się na Twitterze tyleż brawurowym, co niepotwierdzonym faktami stwierdzeniem, że SARS-CoV-2 sprowadziła do Wuhanu amerykańska armia.

Z kolei prezydent USA Donald Trump mówi o „chińskim wirusie”, czym otworzył wewnątrzamerykańską debatę o tym, czy można się takim terminem posługiwać. Prawica i fani Trumpa, zwłaszcza z okolic stacji telewizyjnej Fox News, twierdzą, że trzeba mówić prawdę: wirus wziął się przecież z Państwa Środka. A tych, którzy w takiej zbitce widzą zbyt daleko idące i rasistowskie określenie, krytykują, że stają po stronie Chin, a żaden patriota wspierać ich nie powinien. Atmosferę podgrzewa obopólne wydalenie dziennikarzy. Poszło m.in. o sposób pisania i mówienia o koronawirusie, co pogorszyło stosunki dyplomatyczne do poziomu ostatnio tak fatalnego ze trzy dekady temu.

Chiny mają swoją rolę do odegrania

W przyszłym tygodniu ma się odbyć zdalny szczyt G20 skupiający dwudziestkę państw z gospodarczej czołówki globu. Chiny wezmą w nich udział jako to państwo, które zna skuteczny przepis na walkę z chorobą. I to, które jako pierwsze będzie miało za zadanie stawić czoła nadchodzącej globalnej recesji. Chyba wcześniej nie miały okazji odegrać tak wiodącej roli wobec światowego wyzwania i pokazać, czyje jest na wierzchu.

Lekarz radzi: Zwięzły poradnik dla skołowanych i zajętych

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną