Świat

Włoska służba zdrowia jest już na granicy zapaści

Szpital w Brescia, drugim największym po Mediolanie mieście Lombardii Szpital w Brescia, drugim największym po Mediolanie mieście Lombardii Flavio lo Scalzo / Reuters / Forum
Koronawirus we Włoszech nie wyhamowuje. Liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła tysiąc. W szpitalach zaczyna brakować wszystkiego: od kombinezonów ochronnych po łóżka.

Jeszcze kilka dni temu porównania kryzysu wywołanego epidemią Covid-19 do drugiej wojny światowej wydawały się przesadzone. Dziś nie uciekają od nich nawet ci, którzy dotąd ostrzegali przed paniką – w tym samorządowcy i lekarze.

Włochom brakuje wszystkiego

Cytowany przez „New York Timesa” dr Massimo Puoti, ordynator oddziału chorób zakaźnych mediolańskiego szpitala Niguarda, powiedział wprost, że włoska służba zdrowia operuje w warunkach wojennych: „Potrzebujemy więcej sprzętu, więcej ludzi. Brakuje nam dosłownie wszystkiego, a najbardziej czasu, żeby poznać naturę naszego wroga”.

Rzut oka na liczby pokazuje, że Puoti i wypowiadający się w podobnym tonie samorządowcy z największych ognisk pandemii – Lombardii i Emilii-Romanii – nie przesadzają. Tylko w ciągu ostatnich 24 godzin zmarło 188 osób, a całkowita liczba ofiar przekroczyła psychologiczną barierę tysiąca (obecnie wynosi 1016).

Lawinowo przybywa też zakażonych – wczoraj ich liczba wzrosła o 2249 przypadków. Tzw. aktywnie chorych jest w tej chwili 12 839. Statystyka nie obejmuje 1258 pacjentów uznanych za wyleczonych. Same wskaźniki nie pokazują jednak pełnego obrazu walki, jaką prowadzą lekarze i przedstawiciele personelu medycznego.

Sytuacja w Polsce: Testów jak na lekarstwo, za mało karetek, masek, izolatek

Może zabraknąć łóżek na intensywnej terapii

Tylko w związku z Covid-19 na intensywnej terapii przebywają kolejne 1153 osoby. Dodatkowo hospitalizowanych, choć w stanie stabilnym, jest 6650 (dane z piątkowego poranka podane przez resort spraw wewnętrznych). Doliczyć należy pacjentów przyjmowanych do szpitali ze wszystkich innych powodów.

Dla porównania – Lombardia, leżąca w samym środku włoskiej pandemii, tylko wczoraj zarejestrowała 1445 nowych przypadków koronawirusa. Już ponad 600 osób jest tam leczonych na intensywnej terapii. Całkowita liczba łóżek na tego typu oddziałach wynosi w regionie zaledwie 737. W najbliższych dniach, a nawet godzinach zabraknie miejsc dla chorych w stanie krytycznym.

Co wtedy? Możliwości jest stosunkowo niewiele. Przetransportowanie ich do innych szpitali czy poza region nie wchodzi w grę z dwóch powodów: stanu zdrowia pacjentów i niedoboru karetek. Przeniesienie chorych na inne oddziały też wydaje się mało prawdopodobne, bo nie wszystkie są wyposażone w odpowiedni sprzęt, poza tym są przepełnione pacjentami w stanie stabilnym. Dlatego włoski rząd bardzo poważnie rozważa pójście w ślady władz Madrytu, które pospiesznie przerabiają na szpitale nawet prywatne hotele.

Czytaj też: Chińscy badacze informują o skutecznym leku na Covid-19

Wszyscy potrzebują respiratorów

Jeszcze szybciej niż łóżek może zabraknąć innych niezbędnych elementów terapii: respiratorów. Premier Giuseppe Conte w ostatnim wystąpieniu, wyemitowanym w mediach społecznościowych, zapowiedział, że rząd kupi dodatkowe 20 tys. sztuk, ale realizacja zamówienia może potrwać, bo respiratorów potrzebują teraz wszyscy. Kończą się też zapasy kombinezonów ochronnych, gogli i masek.

To ostatnie jest szczególnie niebezpieczne, bo zwiększa ryzyko zakażenia się lekarzy i personelu. A ci są już na krawędzi wytrzymałości, nawet bez koronawirusa. Pracują bez przerwy, przypadkami Covid-19 zajmują się już bez względu na specjalizację. Wymowną ilustracją wysiłku, jaki podejmują w walce z pandemią, jest udostępniane przez wszystkie włoskie media zdjęcie ze szpitala w Cremonie: Elena Pagliarini, pielęgniarka, leży na klawiaturze służbowego komputera, ubrana w odzież ochronną i ledwo zbierająca siły po 10-godzinnym dyżurze bez chwili przerwy.

Czytaj też: Co w laboratoriach na froncie wojny z wirusem? Wyścig trwa

Personel medyczny w kwarantannie

Zakażeń lub decyzji o przymusowej kwarantannie lekarzy i pielęgniarek jest coraz więcej. W poniedziałek 9 marca wyłączono z tego powodu 80 pracowników dwóch szpitali w Rzymie. Również z tego powodu kurczą się zdolności służby zdrowia. Dziś rano zupełnie wyłączony z funkcjonowania został szpital wojskowy Baggio na zachodnich obrzeżach Mediolanu. Powód – pozytywne wyniki testów u kilku lekarzy.

Informacja ta jest o tyle przejmująca, że Baggio to bardzo stara placówka, poprzednio postawiona w stan likwidacji, przywrócona do funkcjonowania z powodu pandemii zaledwie sześć dni temu. Nowych pacjentów już nie przyjmie. Z 50 dostępnych łóżek zajęte zostaną tylko cztery, przypisane pacjentom, którzy zdążyli przed kwarantanną.

Krzywa zakażeń we Włoszech idzie w górę nie (tylko) dlatego, że wirus nadal się rozprzestrzenia, ale przede wszystkim z powodu coraz większej liczby przeprowadzonych testów. Do tej pory wykonano ich ok. 55 tys. To wynik zdecydowanie najwyższy w Europie, ale niższy niż w Korei Południowej czy Chinach. Na szczęście pojawiają się nowe testy, przyspieszające diagnostykę. Liczba chorych znów wzrośnie, bo społeczeństwo będzie po prostu lepiej przebadane.

Czytaj też: Co się zmieni po ogłoszeniu pandemii przez WHO?

Włosi chcą pomagać

Na ratunek rzucili się sami Włosi. Zamknięci w domach, organizują się przez internet. Zakup sprzętu medycznego wsparli celebryci i artyści. Mediolańskie kluby piłkarskie przekazały 350 tys. euro i 300 tys. maseczek sanitarnych dla lombardzkich szpitali. Zbiórki na portalach crowdfundingowych prowadzą samorządowcy praktycznie we wszystkich prowincjach na północy Włoch.

Od niedawna w sieci krąży też jeszcze inny apel – o oddawanie krwi. Tej też zaczyna brakować, bo ludzie są w kwarantannie, a nawet jeśli się przemieszczają, to unikają jakichkolwiek placówek medycznych. Od wybuchu pandemii liczba dawców spadła we Włoszech o ok. 15 proc. Może to wywołać kolejny kryzys w służbie zdrowia, wcale niezwiązany z koronawirusem.

Sytuacja na froncie walki z Covid-19 we Włoszech jest krytyczna. System opieki zdrowotnej jest na granicy zapaści. A lekcja płynie stąd dla wszystkich krajów – jeśli w porę nie zahamujemy rozprzestrzeniania się wirusa, nie poradzi sobie z nim żaden system zdrowotny.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną