Ekscentryczna jest już sama nazwa partii Igora Matoviča – Zwykli Ludzie i Niezależne Osobistości (OLaNO). 29 lutego zdobyła ona w wyborach 53 mandaty w 150-osobowej Słowackiej Radzie Narodowej. Teraz trwa więc montowanie koalicji. Ale 47-letni Matovič odebrał już z rąk prezydentki Zuzany Čaputovej nominację na premiera. Zakrawa to na cud – jeszcze w grudniu jego partia miała 6–8 proc. poparcia. Nie ma jednak mowy o cudzie. Słowacy od dwóch lat przeżywają głęboki kryzys, ludzie chcą nowych twarzy. Najpierw pojawiła się wspomniana Čaputová, teraz – zupełnie inny, ale też w pewien sposób świeży Matovič.
Wybory parlamentarne zakończyły polityczną erę Roberta Fico – człowieka, który na 12 lat zdominował słowacką politykę. Poza wieloma lepszymi czy gorszymi decyzjami doprowadził korupcję w kraju do poziomu systemowego. Dziennikarze krytykowali go za to, ale Fico konsekwentnie oskarżenia ignorował, a dziennikarzy wulgarnie rugał. Po latach takich standardów człowiek z jego otoczenia – sąsiad i szemrany biznesmen Marián Kočner – zamówił płatnych zabójców. Z ich ręki dwa lata temu zginął dziennikarz śledczy Jan Kuciak oraz – jako przypadkowa ofiara – jego narzeczona Martína Kušnirová. Tematem numer jeden kampanii było więc ukaranie sprawców (od grudnia trwa ich proces) oraz walka z korupcją.
Jak się wydawało, największą słabością opozycji w kampanii było jej rozdrobnienie na 6–8 partii. Na tym tle Fico ze swoimi 15–18 proc. w sondażach wydawał się mocarzem. W dodatku partie opozycji są ideowo nieokreślone, zbudowane na popularności liderów. Ostatecznie to jednak wystarczyło i szerzej nieznany Igor Matovič pokonał wielkiego Fico. – On jest populistą i geniuszem politycznego marketingu – mówi o nowym premierze słowacki pisarz polityczny i publicysta Milan Martin Szimeczka.