Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Oligarchowie mieszają w rządzie Ukrainy?

Parlament zwolnił z obowiązków premiera Ukrainy Ołeksija Honczaruka. Parlament zwolnił z obowiązków premiera Ukrainy Ołeksija Honczaruka. Valentyn Ogirenko / Reuters / Forum
Odchodzący premier nie był w bliskich związkach z ukraińskimi oligarchami. W tym względzie miał czyste ręce, co odpowiadało obietnicom prezydenta i oczekiwaniom społeczeństwa. Teraz może być nieco inaczej.

Parlament zwolnił z obowiązków premiera Ukrainy Ołeksija Honczaruka. „Za” głosowało 353 deputowanych. Wraz z nim odchodzi rząd. Odwołanie szykowało się i szykowało, aż się ziściło. O odejściu premiera mówiło się od grudnia, z początkiem stycznia on sam napisał podanie o dymisję, ale zamiast do Rady Najwyższej przesłał je na ręce Wołodymyra Zełenskiego. Wtedy pretekstem było ujawnienie niewygodnych dla premiera taśm, choć nieoficjalnie mówiło się o innej przyczynie – niepowodzeniach gospodarczych, trudnościach finansowych i budżetowych.

Dziś podanie zgodnie z procedurą wpłynęło do parlamentu, a Komitet Rady Najwyższej rekomendował odwołanie. Jak się okazało, nie było z tym problemu, bo poparła je większościowa frakcja Sługa Narodu, ale i część opozycji.

Czytaj także: Drużyna Zełenskiego

Zełenski: Nie kraść to za mało

Wprawdzie ukraińska konstytucja zabrania odwołania premiera w pierwszym roku jego pracy, ale sam o to wystąpił, więc raczej trudno zmuszać go do pracy wbrew woli. Chyba że do napisania rezygnacji został nakłoniony. Ale taką okoliczność musiałby zapewne mocno udokumentować w sądzie. Oznaczałoby to też otwartą wojnę z prezydentem, który tym razem zdaje się popierać dymisję swojego protegowanego.

Teraz Zełenski krytykuje premiera i jego ekipę. „Nie kraść to za mało” – powiedział w Radzie. Poskarżył się także Honczaruk, mówiąc, że pół roku to za mało, żeby się wykazać sukcesami.

Ukraina ma nowego premiera

Jest nawet kandydat na następcę. To 44-letni Denys Szmygal, dotychczasowy minister rozwoju terytorialnego, poprzednio gubernator obwodu Iwano-Frankowska. Lwowianin, ekonomista z dużym doświadczeniem w zarządzaniu, niestety uchodzi także za człowieka Rinata Achmetowa, bo pracował w firmie należącej do jego korporacji. Szmygal odżegnuje się od bliskiej znajomości z oligarchą, twierdzi, że Achmetowa zna jedynie z telewizji.

Bez wątpienia to kandydatura kompromisowa, łącząca stare z nowym. Nie jest też zaskoczeniem – Szmygal w rankingach zajmował czołową pozycję. Mówi się nawet, że po to znalazł się w rządzie, by zastąpić Honczaruka. Skład przyszłego rządu jest prawie gotowy. Dwóch kandydatów odmówiło dołączenia do ekipy, trwają poszukiwania zmienników.

Dlaczego do zmiany rządu dochodzi teraz? Mówi się o złych wynikach finansowych, ale też o spadku poparcia dla Zełenskiego. Odejście Honczaruka miałoby charakter manewru wyprzedzającego. Ponoć ekipa Honczaruka okazała się zbyt młoda, mało doświadczona i dlatego nie odniosła sukcesu, na jaki liczył prezydent.

Czytaj także: Ukraiński Stańczyk na tronie

Oligarchowie mieszają w rządzie?

Nowy gabinet ma być bardziej doświadczony, składać się z ludzi starszych średnio o dziewięć lat. Najstarszemu z ministrów stuknęła siedemdziesiątka. Niestety wygląda na to, że nie tylko doświadczenie lub jego brak odegrały rolę decydującą. Honczaruk, co wyraźnie podkreślano, nie był w bliskich relacjach z oligarchami. W tym względzie miał czyste ręce, co odpowiadało obietnicom prezydenta i oczekiwaniom społeczeństwa.

Teraz może być nieco inaczej. Z dawnego gabinetu ocalił skórę np. minister spraw wewnętrznych Arsenij Awakow. O jego powiązaniach z oligarchami wiadomo od dawna. – Jego obecność w nowym rządzie świadczyć może o tym, że za całą zmianą kryje się ręka Ihora Kołomojskiego, oligarchy i promotora prezydenta – uważa ukraiński politolog Bogdan Oleksiuk. I dodaje, że nie byłby to dobry sygnał. Choć wiadomo, że wbrew oligarchom nie da się rządzić Ukrainą.

Zełenski boi się spadku popularności

A spadające rankingi popularności? Z pewnością stały się pretekstem. Widać, że prezydent panicznie się tego obawia – jak każdy aktor grający główne role i wrażliwy na słupki badań.

Oczywiście sytuacja gospodarcza jest trudna, a wojna w Donbasie nie skończyła się jak za czarodziejskim dotknięciem, co Zełenski obiecywał. Rozmowy w formacie normandzkim wprawdzie się odbyły, ale ich efekt okazał się niezbyt skuteczny i mało spektakularny. Dokonano wymiany jeńców z Rosją, następna wymiana jest negocjowana, ale wciąż giną ludzie, Krym czci kolejną rocznicę przynależności do Rosji i na razie nie zanosi się, żeby Putin zmienił cokolwiek w swojej polityce względem Ukrainy. Społeczeństwo oczekiwało szybkich zmian, choć z pewnością nie kapitulacji wobec Moskwy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną