Po burzliwych zeznaniach świadków i tygodniu obrad jury wydało wyrok w sprawie Harveya Weinsteina, legendarnego producenta filmowego i antybohatera #MeToo. Usłyszał pięć różnych zarzutów, a został uznany winnym dwóch przestępstw. Oskarżające go kobiety zapowiadają: „Już nigdy nie będziemy siedzieć cicho!”.
Czytaj też: Gwałty randkowe, powszechny problem
Ważny wyrok w sprawie Weinsteina
Według oskarżenia Weinstein miał się dopuścić pięciu typów przestępstw. Usłyszał dwa zarzuty zgwałcenia, w tym zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem, zarzut napaści seksualnej, napaści seksualnej ze szczególnym okrucieństwem oraz dwa zarzuty napaści seksualnej o charakterze wzorca drapieżnych zachowań (predatory sexual assault). W stanie Nowy Jork predatory sexual assault pozwala uwzględniać zdarzenia, które np. się przedawniły (chodzi o wzorzec powtarzanych zachowań). Już tylko z tego paragrafu Weinsteinowi groziło dożywocie. Ławnicy, choć prosili o odtworzenie zeznań Annabelli Sciorry (aktorki „Rodziny Soprano”, którą Weinstein miał zgwałcić w 1993 r.), nie uwzględnili tego zarzutu.
Weinstein został uznany winnym gwałtu na początkującej aktorce w 2013 r., która zeznawała anonimowo, oraz wymuszenia seksu oralnego na producentce jego programu telewizyjnego „Project Runway” w 2006 r. W sumie grozi mu do 29 lat więzienia. Na podstawie werdyktu ławników sąd ustali dokładny wymiar kary – wyrok zostanie ogłoszony 11 marca.
Weinstein został z sali wyprowadzony w kajdankach, czego najwyraźniej się nie spodziewał. Szef zespołu prawników Arthur Aidala uznał decyzję ławników za „szokującą”. Obrończyni mec. Donna Rotunno komentowała, że „walka się nie skończyła”.
Czy obrończyni Weinsteina złamała zasady?
Warto pamiętać, że prawniczka co najmniej dwukrotnie złamała zasadę milczenia, dając wypowiedzi do prasy na temat Weinsteina i samego procesu. Sędzia prowadzący był zmuszony wydać tzw. gag order, nakaz milczenia. Zanim to zrobił, Rotunno m.in. opublikowała felieton, w którym wprost apelowała do ławników o „zdrowy rozsądek”. W skrajnych przypadkach tego typu zachowania mogą stać się podstawą do podważenia bezstronności procesu (tzw. mistrial). Rotunno, znana ze swojej skuteczności w bronieniu męskich „drapieżników”, nie mogła o tym nie myśleć. Już kilka godzin po ogłoszeniu werdyktu w telewizji CNN zasugerowała: „Nie wiem, czy Harvey Weinstein miał szansę na obiektywny proces”.
Choć odrzucenie pięciu z siedmiu zarzutów, w tym oddalenie zarzutu o predatory sexual assault, znacząco osłabiło siłę oskarżenia, utrzymanie dwóch z nich i tak uważane jest za sukces. Rosanna Arquette zapewniła: „Już nigdy więcej nie będziemy siedzieć cicho!”. Rowan Farrow, jeden z najmocniejszych głosów ruchu #MeToo w USA, syn Mii Farrow i Woody’ego Allena, zwracał uwagę, jak długo trwała bezkarność Weinsteina i jak wiele musiało się zmienić, żeby została przerwana.
Czytaj także: W których państwach gwałt to seks bez zgody?
Obrońcy praw kobiet otwierają szampana
Werdykt „winny”, który zapadł w Nowym Jorku, rzeczywiście wydaje się mieć ogromne znaczenie. Systemy prawne, choć przepisy konkretnie karzące napastowanie, gwałty i inne przestępstwa seksualne istnieją w nich od kilkudziesięciu lat, wciąż nie dają kobietom poczucia adekwatnej ochrony, gdyż do tej pory praktyka prawna wydawała się faworyzować raczej sprawców – zwłaszcza gdy byli to wpływowi mężczyźni. Jak zauważył tygodnik „New Yorker”, zbyt często wikłano się w „mit idealnej ofiary”, przez co obrona sprawców sprowadzała się do udowadniania, że kobieta „prowokowała”, „sama tego chciała”, „nie jest wiarygodna”, „zależy jej na sławie i pieniądzach”, wskutek czego proces zamieniał się w powtórną traumę.
Rozgłos wokół sprawy Weinsteina, zaangażowanie wpływowych komentatorek i komentatorów, a także celebrytów, wreszcie ewidentne i szczere zainteresowanie publiczności tematem – podsunęły okazję do rozwiania wielu takich mitów. Czy zdobycze te okażą się trwałe? Zobaczymy. Tymczasem trudno się dziwić obrońcom praw kobiet, nie tylko w Stanach, że otwierają szampana.