Zwycięzcą prawyborów w New Hampshire został skrajnie lewicowy (według amerykańskich norm) Bernie Sanders, a uchodzący za lidera stawki były wiceprezydent Joe Biden poniósł sromotną klęskę. Wygrana Sandersa nie była niespodzianką – senator reprezentuje sąsiedni stan Vermont, od dawna cieszy się w New Hampshire poparciem, triumfował tu także cztery lata temu.
Tyle że tym razem jego ostateczne zwycięstwo w maratonie prawyborów staje się coraz bardziej prawdopodobne. Nie ma przeciw sobie Hillary Clinton, która była w 2016 r. zdecydowaną faworytką establishmentu i wygrała wyścig, chociaż z trudem i dzięki temu, że kierownictwo demokratów zrobiło wszystko, by zablokować kandydaturę Sandersa. W 2020 r. progresywne skrzydło partii jest silniejsze, bo w młodym pokoleniu Amerykanów rośnie popularność lewicowych haseł.
Czytaj też: Sanders, ojciec chrzestny lewicowej rewolucji
Poglądy Sandersa trafiają na podatny grunt
Sanders proponuje takie rozwiązania jak „Medicare for All”, czyli powszechne ubezpieczenia zdrowotne finansowane z podatków. Wspaniale, tyle że jednocześnie chce eliminacji prywatnych ubezpieczeń, do których wielu Amerykanów jest przywiązanych. Jego pomysł nie ma więc poparcia większości społeczeństwa. Podobnie jak postulat bezpłatnej opieki lekarskiej dla nielegalnych imigrantów i darmowych studiów w college′ach publicznych niezależnie od zamożności studenta. W kwestiach polityki obronnej i zagranicznej Sanders jest izolacjonistą – wzywa do drastycznych redukcji budżetu na zbrojenia, wycofania wojsk z Afganistanu Iranu i całego Bliskiego Wschodu, twierdząc, że tzw.