Świat

Czy były prezydent Sudanu stanie przed sądem w Hadze?

Omar al-Baszir Omar al-Baszir U.S. Navy photo by Mass Communication Specialist 2nd Class Jesse B. Awalt/Released / Wikipedia
Sudan chce wydać Omara al-Baszira Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu. Już sama ta zapowiedź to niewątpliwy triumf sprawiedliwości. Głównie ze względu na rangę czynów, których jako prezydent miał się dopuścić.

W dwóch nakazach aresztowania (2009 i 2010) trybunał stwierdził na podstawie mocnych dowodów, że al-Baszir i inni wysocy rangą sudańscy politycy i wojskowi przygotowali w 2003 r. i co najmniej do 2008 realizowali plan wyniszczenia w zbuntowanej prowincji Darfur trzech grup plemiennych. Plan zakładał m.in. ataki na ludność cywilną, dającą oparcie rebeliantom. Na cel wzięła ją armia, wspierana przez policję i wywiad. Działania miały się sprowadzać do masowych zabójstw, gwałtów, rabunków, przymusowych przesiedleń setek tysięcy osób, tortur, zatruwania studni, zachęcania sprzymierzonych grup do osiedlenia się na oczyszczonych siłą terytoriach i innych okropieństw.

Jakie zarzuty ciążą nad al-Baszirem

Są według trybunału podstawy, by uznać, że 76-letni al-Baszir – jako prezydent i zwierzchnik sił zbrojnych – odegrał istotną rolę w przygotowaniu, koordynowaniu i wdrażaniu planu, zachowywał bowiem kontrolę nad wojskiem, sudańskim aparatem represji, wymiarem sprawiedliwości, policją itd. W związku z tym ciąży na nim pięć zarzutów o zbrodnie przeciwko ludzkości (zabójstwo, eksterminacja, przymusowe przemieszczanie, tortury, zgwałcenie), dwa zarzuty o zbrodnie wojenne (ataki na ludność cywilną niebiorącą udziału w walkach i grabieże) oraz trzy zarzuty ludobójstwa (zabójstwo, spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego, rozmyślne stworzenie warunków życia obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego).

Według szacunków ONZ konflikt w Darfurze kosztował dotychczas życie 300 tys. osób, a ok. 3 mln zostały zmuszone do przesiedleń.

Sprawiedliwość tylko dla białych?

Wydanie al-Baszira długo nie było możliwe, bo sam nie kwapił się z wyjazdem do Hagi. Nie miały ochoty aresztować go państwa, które odwiedzał podczas oficjalnych wizyt. Był pierwszą głową państwa, którą chciał osądzić stały sąd (wcześniej prezydentów stawiano przez trybunałami doraźnymi do spraw byłej Jugosławii czy Liberii), ale jego sytuacja nastręczała rozmaitych kłopotów interpretacyjnych, brzmiących jak usprawiedliwienia. Zastanawiano się, czy chroni go immunitet. Czy można go sądzić, skoro Sudan nie był stroną układu powołującego trybunał. Na dodatek w Afryce nie podobało się, że trybunał to jej poświęcał najwięcej uwagi, co budziło konstatacje, że realizuje sprawiedliwość dla białych.

Zresztą jurysdykcji trybunału (pod hasłem godzenia w ich suwerenność) nie uznają USA, Rosja, Chiny, czyli trójka z piątki stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ. Nie przydają trybunałowi ani siły, ani autorytetu np. amerykańskie ostrzeżenia, by nie próbował pociągać do odpowiedzialności obywateli Stanów Zjednoczonych za czyny mogące nosić znamiona zbrodni przeciwko ludzkości popełnione przez nich chociażby w Afganistanie, albo by nie przyglądał się izraelskiej polityce na terytoriach okupowanych.

Czy były prezydent Sudanu trafi do Hagi?

Al-Baszir może być wysłany do Hagi, bo zmieniły się okoliczności. Zeszłej wiosny został obalony w wyniku wojskowego zamachu stanu. Teraz wojskowi i cywile, w tym rebelianci z Darfuru, próbują w rozmowach ułożyć przyszłość kraju. Wydanie al-Baszira i dwóch jego współpracowników wygląda na część tego układu.

Założenie pewnie jest takie, że postawienie Omara al-Baszira przed sądem zdejmie z kraju odium zbrodni, które blokuje napływ zagranicznych inwestycji i powstrzymuje rozruszanie pogrążonej w kryzysie gospodarki. Ale nie ma gwarancji, że były prezydent Sudanu trafi do Hagi. Bo jeśli tak się stanie, to raczej nieprędko, skoro stał się zakładnikiem trudnego do osiągnięcia wewnętrznego porozumienia w Sudanie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną