Świat

Za wielkim murem kwarantanny, czyli życie w mieście koronawirusa

Objęte kwarantanną chińskie miasto Wuhan. 26 stycznia 2020 r. Objęte kwarantanną chińskie miasto Wuhan. 26 stycznia 2020 r. Xiong Qi / Forum
WHO ogłosiła globalny stan zagrożenia z powodu koronawirusa z Wuhanu, a USA wprowadziły zakaz podróży do Chin. W prowincji Hubei odciętych od świata jest 50 mln osób. Nie wszyscy są chorzy. Jak wygląda teraz ich życie?

Koronawirus jest już problemem o zasięgu ogólnoświatowym. Jeszcze w czwartek władze Chin podawały, że w ich kraju zmarło z jego powodu 170 osób, a kolejne 7711 zidentyfikowano jako nosicieli. W piątek rano te liczby były nieaktualne – jest 213 ofiar śmiertelnych i 9692 zarażonych. W sobotę wzrosły do 259 zmarłych i 12 tys. zarażonych.

Wirus przedostał się do innych państw. Jest m.in. w Korei, Japonii, Australii, większości krajów Azji Południowo-Wschodniej i w Europie: we Włoszech, Francji, w Niemczech i Finlandii. Jak podaje „New York Times”, w USA odkryto właśnie pierwszy przypadek zarażenia – a chory nie podróżował ostatnio do Azji. Czyli zetknął się z nosicielem, którego nie objęto kwarantanną.

Czytaj też: Epidemia z Wuhanu groźnie się rozszerza. Co trzeba wiedzieć?

Wuhan – miasto zamknięte

Słowo „kwarantanna” pojawia się w kontekście globalnej epidemii bardzo często. To oczywiste, że w izolatkach na oddziałach chorób zakaźnych, a nierzadko już na lotniskach, umieszczani są chorzy, u których wirusa zaobserwuje się tuż po podróży z Chin. Jak jednak ograniczyć jego rozprzestrzenianie się z największego znanego ogniska epidemii – miasta Wuhan w prowincji Hubei?

Władze w Pekinie 23 stycznia wprowadziły zakaz podróży tam jakimikolwiek środkami transportu – nie działają połączenia lotnicze i kolejowe, na drogach zamontowano blokady. Wuhan, na co dzień spory ośrodek przemysłowy zamieszkały przez 11 mln ludzi, stał się miastem duchów (aż 50 mln osób jest w strefie objętej kwarantanną). Nie wszyscy są chorzy. Ci, którzy nie zdążyli wyjechać, muszą próbować normalnie funkcjonować w zupełnie nienormalnych warunkach.

W serwisach informacyjnych prawie codziennie pojawiają się zdjęcia z dronów lub kręcone telefonami relacje z Wuhanu. Widać wielopasmowe puste drogi, puste miasto spowite mgłą. Postapokaliptyczny krajobraz przecinają raz na jakiś czas karetki.

Czytaj też: Świat nie potrafi uwolnić się od grypy

Każdy dzień według instrukcji rządowych

Nie oznacza to, że wszyscy pochowali się w domach. Saher i Mehanr Khan, pakistańskie studentki, o swoim życiu w cieniu koronawirusa opowiedziały stacji Al-Jazeera. Opowiadają, że po początkowej panice ludzie próbują się organizować. W pierwszych dniach po nałożeniu kwarantanny mieszkańcy rzucili się do sklepów, wykupując żywność o długim terminie ważności i środki sanitarne (w tym maseczki chirurgiczne i żele antybakteryjne). Teraz, jak tłumaczą siostry Khan, sytuacja się normalizuje. Głównie dlatego, że codzienność w Wuhanie ściśle regulują rządowe instrukcje.

Choć władze odradzają wychodzenie z domu, wielu mieszkańców wciąż się na to decyduje. Większość chodzi w maskach, niektórzy w jednorazowych rękawiczkach, ale w telewizji można zobaczyć ulicznych sprzedawców i przechodniów, najczęściej starszych, bez takich zabezpieczeń.

Nie wszystkie sklepy są czynne – działają głównie te wskazane przez władze prowincji. Oprócz nich w dużych skupiskach ludzkich, takich jak kampusy (Wuhan jest jednym z ważniejszych ośrodków edukacyjnych w tej części kraju, jest tu ponad 30 uczelni), uruchomiono punkty wydawania paczek żywnościowych dla tych, którzy nie chcą zapuszczać się do centrum.

Wszystkie te miejsca są chronione przez armię. Żołnierze sprawdzają ludziom temperaturę. Żywność w paczkach wydawana jest w gotowych racjach. Oczywiście można robić zakupy samodzielnie, ale wiąże się to z ryzykowną wyprawą poza kampus czy własne osiedle. Tym, którzy boją się opuścić domy, pozostaje zamawianie. Jest taka opcja, choć – jak tłumaczą mieszkańcy – trzeba długo czekać, bo nie ma wielu dostawców. Władze planują też dodatkowe dostawy środków sanitarnych, zwłaszcza masek. W Wuhanie pojawiły się podróbki niedające żadnej ochrony.

Informacje są szczątkowe i trudne do zweryfikowania. Guo Jing, 29-letnia aktywistka z Wuhanu, prowadzi dziennik, którego fragmenty udało się jej przekazać stacji BBC. Informuje w nim o cenzurze, którą chiński rząd nałożył na media społecznościowe. O koronawirusie i szczegółach publicznych regulacji nie można pisać m.in. na popularnym tam komunikatorze WeChat. Najwięcej relacji z Hubei pochodzi od obcokrajowców.

Czytaj też: Wirus z Chin do nas dotrze. Jak się zabezpieczać?

Depresyjny wpływ kwarantanny

Lęk związany z epidemią nie ogranicza się do Wuhanu. W oddalonym o prawie 1000 km na południe Hongkongu mieszkańcy obawiają się powtórki kryzysu związanego z SARS w 2003 r. Na terytorium dawnej brytyjskiej kolonii zmarło wówczas blisko 300 osób. – Panikę podkręca też powrót ludzi do pracy po chińskim Nowym Roku. Duże firmy i urzędy zalecają pracę zdalną – mówi „Polityce” Michał Kornecki, architekt z Hongkongu. – Żyjemy w stanie zawieszenia. Osoby, które w ostatnich dniach były w Chinach, mają nałożony obowiązek 14-dniowej autokwarantanny, ale granica państwa jest wciąż otwarta. Choć wszyscy chodzą w maskach, to tak naprawdę czekają po prostu, jak sytuacja się rozwinie.

Życie w strefie objętej kwarantanną czy innymi środkami bezpieczeństwa może mieć poważne konsekwencje nie tylko dla zakażonych. Badania naukowców z uniwersytetu w Toronto, przeprowadzone w 2003 r. na 129 osobach izolowanych w Kanadzie z powodu epidemii SARS, pokazały, że długotrwała kwarantanna grozi zespołem stresu pourazowego (PTSD). Takie symptomy zaobserwowano u prawie jednej trzeciej badanych, z czasem pojawiała się też depresja. Przykład ten jasno pokazuje, że w Wuhanie pomocy będą potrzebować nie tylko zarażeni. Im dłużej potrwa walka z koronawirusem, tym ich liczba będzie większa.

Czytaj też: Chiński wirus zaraża światową gospodarkę

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną