Zgromadzenie składa się z delegacji parlamentów 47 państw Rady Europy – inaczej niż Parlament Europejski wyłaniany w odrębnych i bezpośrednich wyborach. Chociaż reputacji Rady Europy szkodzą takie kraje wspólnoty jak Azerbejdżan czy Rosja, to jej instytucje – łącznie ze Zgromadzeniem Parlamentarnym czy Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu – mają wielki dorobek w dziedzinie obrony naszych praw, demokracji czy praworządności. Podstawą ich działania jest Europejska Konwencja Praw Człowieka (do Rady Europy nie należy np. Białoruś, bo wykonuje karę śmierci).
Czytaj także: PiS idzie na wojnę z Europą
Wątpliwy skład Trybunału Przyłębskiej
Zgromadzenie Parlamentarne debatowało dziś nad raportem i projektem rezolucji o Polsce, przygotowanych przy głosie odrębnym Dominika Tarczyńskiego z PiS przez tzw. komisję monitorującą. Tekst powtarza wiele zarzutów, które wysuwały poszczególne agendy, przede wszystkim Komisja Wenecka czy grupa GRECO zajmująca się walką z korupcją. „Zgromadzenie Parlamentarne jest szczególnie zaniepokojone potencjalnym wpływem wyraźnie nielegalnego składu Trybunału Konstytucyjnego na zobowiązania Polski wynikające z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka” – głosi projekt rezolucji.
Zgromadzenie wzywa nasz kraj do „głębokiej rewizji” całego pakietu zmian w wymiarze sprawiedliwości przeprowadzonych przez rząd PiS, Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i Porozumienia Jarosława Gowina. Apeluje też o pełne podporządkowanie się niedawnym decyzjom Sądu Najwyższego dotyczącym nieprawidłowego ukształtowania i działania nowej Krajowej Rady Sądownictwa oraz statusu Izby Dyscyplinarnej SN jako niespełniającej kryteriów niezależnego sądu w rozumieniu prawa polskiego i europejskiego.
Chodzi o czwartkową uchwałę ok. 60 sędziów SN, czyli połączonych trzech izb: Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, która rozsierdziła polityków PiS. Czytamy w niej, że sędziowie mianowani z udziałem neo-KRS nie są właściwie powołani i nie powinni orzekać, choć ich dotychczasowe wyroki zachowują ważność. Nie zachowują ważności wyroki Izby Dyscyplinarnej SN, a orzeczenia drugiej „nowej” izby – Kontroli Nadzwyczajnej – są ważne, ale nie może ona już orzekać, bo jej sędziowie nie są sędziami.
Czytaj także: Pisowska ekipa wypycha nas na margines Unii
Chwyt pisowskiej władzy
PiS zarówno na forum Unii Europejskiej, jak i Rady Europy broni swych działań, wskazując na rzekome albo i rzeczywiste podobieństwa pojedynczych rozwiązań do przepisów w innych krajach UE. Na takim chwycie opierała się już „biała księga” premiera Morawieckiego, za pomocą której usiłował w 2018 r. zażegnać praworządnościowy spór z Brukselą. Nie przyniosło to większych efektów, a nawet zaogniło polemiki z poszczególnymi krajami (np. z Hiszpanią), którym Polacy próbowali przypisywać rozwiązania analogiczne do pisowskich.
Dzisiejsza rezolucja odrzuca takie wybiórcze wyciąganie wyjętych z kontekstu elementów systemu różnych państw tylko po to, by usprawiedliwić zmiany. Nazywa to „legislacyjną frankensteinizacją”, czyli łączeniem najgorszych praktyk zamiast szukania najlepszych i opierania się na wspólnym standardzie praworządności.
„Staję tutaj w obronie polskich obywateli, bo państwo, w którym praworządność nie jest przestrzegana, nie przyciąga inwestorów, nie walczy z korupcją. Obywatele Polski są tego pozbawiani przez własną władzę” – przekonywała holenderska chadeczka Ria Oomen-Ruijten. Lewicowy Grek Jeorjos Katrungalos dodał, że „sytuacja w polskim sądownictwie jest poważna i nie może być uważana za wewnętrzną sprawę Polski, bo wpływa na Europę”. „Niepokojące jest też traktowanie mniejszości, w tym ogłaszane strefy wolne od LGBT” – powiedział Grek. Do krytyki przyłączył się Rosjanin Aleksandr Baszkin.
Władz Polski bronił m.in. Węgier Zsolt Csenger-Zalan z Fideszu oraz brytyjski torys Edward Leigh („przez takie mieszanie się instytucji w nasze wewnętrzne sprawy zdecydowaliśmy się na brexit”). Wystąpienia polskich parlamentarzystów były wiernym przeniesieniem sporów z Sejmu i Senatu.
Jerzy Baczyński: Obrzydliwa retoryka Dudy i jego partii
Ostatecznie rezolucję przyjęto większością 140 głosów (37 było przeciw, 11 się wstrzymało). Wśród poprawek do rezolucji był zapis poddający Polskę szczególnemu monitoringowi Zgromadzenia Parlamentarnego, co uczyniłoby nasz kraj jednym z niewielu objętych taką obserwacją – obok Albanii, Rosji czy Turcji. Poprawka przeszła (123 głosy za, 42 przeciw, 13 wstrzymujących się).
Wiceszefowa KE w Polsce
Dziś w Polsce jest Czeszka Vera Jourova, wiceszefowa Komisji Europejskiej, która spotyka się m.in. z ministrem Ziobrą, marszałkami Sejmu Elżbietą Witek i Senatu Tomaszem Grodzkim, z RPO Adamem Bodnarem, pierwszą prezes SN prof. Małgorzatą Gersdorf i prezes TK Julią Przyłębską. Rozmowy dotyczą m.in. ustawy kagańcowej, którą PiS po raz kolejny uderza w sędziowską niezawisłość i niezależność. Chce przede wszystkim zablokować możliwość badania legalności działań neo-KRS, a więc uniemożliwić sędziom wykonywanie wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z listopada ubiegłego roku.
Choć Komisja Wenecka zalecała wyrzucenie projektu ustawy kagańcowej do kosza, PiS go przegłosował i czeka już tylko na podpis prezydenta. Jeśli Andrzej Duda ją podpisze – KE oczywiście chciałaby jego weta – Brukseli trudno będzie zwlekać z wszczęciem postępowania przeciwnaruszeniowego. – Tego nawet nie trzeba władzom Polski bardzo komunikować, one to raczej wiedzą – tłumaczy jeden z naszych rozmówców w unijnych instytucjach.
Czytaj także: „Nie zawahamy się”. Bruksela zaniepokojona sytuacją w Polsce