Władze Chin zbierają setki tysięcy próbek DNA od przetrzymywanych w obozach Ujgurów w prowincji Sinciang. Napisał o tym „New York Times”: reporterzy gazety dotarli do byłych więźniów. Pekin twierdzi, że są to dobrowolne ośrodki szkoleniowe. Jednak organizacje praw człowieka i nieliczni świadkowie przekonują, że to obozy przymusowej reedukacji dla mniejszości etnicznych, a szczególnie dla niepokornych Ujgurów. Pobrane od nich próbki DNA trafią do bazy danych, która ma być podstawą największego w historii systemu kontroli społeczeństwa.
System ten, do którego podpięte w Chinach jest już ponad 30 mln kamer, produkuje tyle danych (w tym wypadku – obrazów), że bez automatyzacji jest bezużyteczny. Dlatego chińskie władze od kilku lat testują technologię rozpoznawania twarzy. Żeby jednak system się domknął, potrzebna jest baza danych, dzięki której system skojarzy twarze z tożsamością. Chiny już dziś mają największą na świecie bazę DNA – ponad 80 mln próbek. Problem w tym, jak połączyć konkretne DNA z twarzą?
Ta technologia nazywa się fenotypowaniem DNA i polega na wizualizacji twarzy na podstawie DNA. Dotychczas korzystano z niej podczas dość umownych wizualizacji twarzy naszych przodków sprzed kilku tysięcy lat. Wciąż jest dalece niedoskonała: można dzięki niej określić kolor skóry i oczy czy pochodzenie. „NYT” twierdzi jednak, że chińskim władzom na razie wystarczy profilowanie bardziej ogólne – etniczne. Przy nieświadomym wsparciu kilku europejskich ośrodków badawczych jest już ono na takim poziomie, że może wychwycić z tłumu np. Ujgurów, opierając się na modelu ujgurskiej twarzy, stworzonym na podstawie tysięcy próbek DNA.