Gdy przywódcy NATO spotkali się 10 lat temu z okazji 60. rocznicy podpisania traktatu waszyngtońskiego, prezydent USA (Barack Obama) był jednym z najpopularniejszych polityków w Europie, niemal gwiazdą rocka. Francja ogłosiła pełny powrót do struktur dowodzenia NATO, odwracając decyzję Charles’a de Gaulle’a z 1966 r. Albania i Chorwacja dołączyły do Sojuszu, który oczywiście miał swoje problemy – przede wszystkim w Afganistanie – ale z dzisiejszej perspektywy tamte obchody były demonstracją siły i jedności.
Początkowy i dość oczywisty plan, aby z okazji 70. rocznicy podpisania traktatu waszyngtońskiego spotkać się w... Waszyngtonie, zarzucono w obawie o gospodarza, który podczas szczytu NATO w Brukseli w 2018 r. zasugerował, że Ameryka może z Sojuszu wystąpić. Potem „New York Times” ujawnił zresztą, że prezydent kilkakrotnie dopytywał się swoich doradców o możliwość i tryb opuszczenia NATO.
1.
Ubiegłotygodniowe spotkanie szefów państw Sojuszu, które ostatecznie zorganizowano w Londynie, można podsumować jednym zdaniem: „Tylko bez zdjęć, proszę”. Przez dwa dni brytyjski premier Boris Johnson uciekał przed prezydentem USA Donaldem Trumpem, żeby przypadkiem ich razem nie sfotografowano. Johnson ma wybory 12 grudnia, a Trump to jedna z najbardziej znienawidzonych postaci na Wyspach.
Pozytywne emocje w ogóle były w deficycie. Niemcy, Polacy i inni wschodni Europejczycy byli źli na prezydenta Francji Emmanuela Macrona za jego słowa o „śmierci mózgowej” Sojuszu i podchody do Władimira Putina. Macron wściekał się na Turków i Amerykanów, że nie uprzedzili reszty NATO o interwencji w Syrii. Trump wściekał się tradycyjnie na wszystkich, do tego stopnia, że wobec krytyki Sojuszu ze strony Macrona postanowił wziąć Sojusz w obronę.