Zwykliśmy traktować okres PRL jako jednorodny i dzielić go co najwyżej na etap „do 1956 r.” i „po 1956”. W dziedzinie militarnej tak jednak nie było. W samym Związku Radzieckim taktyka prowadzenia wojny istotnie się zmieniała; podobnie działo się na Zachodzie. W latach 50. i pierwszej połowie lat 60. w USA i NATO obowiązywała doktryna „zmasowanego odwetu”, w 1964 r. (USA) i 1967 (NATO) zastąpiona doktryną „elastycznego reagowania”. Ani ZSRR, ani Układ Warszawski nie publikowały dokumentów doktrynalnych czy strategicznych. Historycy ustalają dziś prawdę na podstawie szczątkowych informacji, czasem myląc przygotowania do ćwiczeń z faktycznymi planami wojennymi. Te pierwsze są z reguły łatwiej dostępne i występują dużo obficiej. Zakłada się, rzecz jasna, że wojsko ćwiczy to, co planuje wykonać. Ale nie zawsze. Sprawdza się bowiem różne scenariusze i koncepcje. Bada warianty alternatywne, bo mogą się okazać lepsze.
Z moich obserwacji z czasów służby w schyłkowym PRL (1981–89, od 1985 r. jako oficer), studiowania literatury rosyjskojęzycznej i prac rodzimych historyków wynika, że koncepcja użycia broni jądrowej w Układzie Warszawskim też bardzo się zmieniała.
Odpowiedź na zmasowany odwet
Bo też na Zachodzie obawiano się nie tyle radzieckiej broni jądrowej – państwa NATO miały sporo własnych atomówek – ile radzieckiej potęgi konwencjonalnej.