Ostatnio Boris Johnson musiał osobiście przeprosić królową, tłumaczyć się z obmacywania dziennikarki i bronić przed zarzutami o podsuwanie intratnych kontraktów partnerce, z którą miał romans, gdy był merem Londynu. Dochodzi tocząca się sprawa rozwodowa. Słowem: Boris nie ma lekko, a na pewno nie z kobietami.
Kobieta numer 1, czyli królowa
W Wielkiej Brytanii premier pełni funkcję doradcy królowej. I tak też jest z Johnsonem, który próbując przepchnąć brexit za wszelką cenę, posunął się do oszustwa. Radził Elżbiecie II, by zawiesiła obrady Izby Gmin do 31 października. Chciał tak ubiec parlament, który mógł zablokować bezumowny brexit. Plan okazał się niewypałem. Parlament zdołał przegłosować ustawę zakazującą brexitu no deal, a Sąd Najwyższy orzekł, że zawieszenie jego prac było sprzeczne z prawem. Johnson musiał osobiście przeprosić królową.
Czytaj także: Czy królowa Elżbieta mogła powstrzymać Johnsona?
Kobieta numer 2, czyli Charlotte Edwardes
W międzyczasie „The Sunday Times” wyciągnął sprawę sprzed 20 lat. Obecny premier był wtedy redaktorem naczelnym konserwatywnego pisma „The Spectator”. Spotkał się z dziennikarką Charlotte Edwardes i dotykał pod stołem jej uda. Kobieta opowiedziała o tym koleżance po fachu, także uczestniczącej w spotkaniu, a ta oświadczyła, że Boris zachował się tak samo wobec niej. Premier najpierw zignorował wyznania Edwardes, a potem wyparł się wszystkiego, twierdząc, że nic podobnego się nie zdarzyło. Gdy stacja Sky News zapytała go, „czy dotykał uda kobiety bez jej zgody”, zaprzeczył. Edwardes napisała na Twitterze, że „widocznie ma lepszą pamięć niż premier”.
Sprawę skomentował m.in. minister zdrowia Matt Hancock. Dobrze zna Charlotte Edwardes i wierzy w jej relację. Dziennikarkę poparła też Amber Rudd. Elizabeth Truss, minister ds. kobiet i równości, zapowiedziała, że przyjrzy się tym oskarżeniom.
Czytaj także: Sto dni Borisa Johnsona
Kobieta numer 3, czyli Jennifer Arcuri
Za Johnsonem ciągnie się też sprawa romansu z Jennifer Arcuri i grantów, które otrzymała. Wszystko działo się w czasach, gdy Boris był burmistrzem Londynu (2008–16). 34-letnią Arcuri, amerykańską początkującą bizneswomen, Johnson zapraszał na różne mniej i bardziej oficjalne spotkania. Towarzyszyła mu m.in. w Pałacu Buckingham na przyjęciu u księcia Andrzeja.
Firma Arcuri otrzymała granty ze środków publicznych warte tysiące funtów. Według „The Sunday Times” kobieta była uprzywilejowana ze względu na romans.
Czytaj też: Wyciekł tajny raport o katastrofie po brexicie bez umowy
Kobieta numer 4, czyli Marina Wheeler
Historia z Arcuri zdarzyła się w czasie, gdy Johnson był w związku z Mariną Wheeler. Premier nigdy nie ukrywał swojej słabości do kobiet, Marina była jego drugą żoną, pierwszą też zdradzał – m.in. właśnie z Mariną. Oprócz czwórki dzieci z Wheeler Boris ma nieślubną córkę. Jedna z jego kochanek publiczne przyznała się do aborcji.
Marina już dwa razy – w 2004 i 2010 r. – wyrzucała z domu niewiernego męża, ale ulegała jego zapewnieniom, że się poprawi. Dopiero w zeszłym roku, po kolejnym romansie polityka, Wheeler wystawiła mu walizki za drzwi. Para opublikowała oświadczenie, że po 25 latach wspólnego życia zdecydowała się na rozwód.
Kobieta numer 5, czyli Carrie Symonds
Na Downing Street Johnson wprowadził się już z nową dziewczyną: Carrie Symonds. Pod numerem 10 po raz pierwszy w historii zamieszkał więc premier nie z żoną. Kobieta jest młodsza od Borisa o blisko ćwierć wieku, dorastała w East Sheen w południowo-zachodnim Londynie, odebrała doskonałe wykształcenie, a jej rodzicami są Matthew Symonds, jeden z założycieli pisma „Independent”, oraz Josephine Mcaffee, która pracowała dla gazety jako prawniczka. Sama Carrie do 2018 r. była szefową ds. komunikacji i PR w Partii Konserwatywnej. Teraz współpracuje z organizacją non-profit Bloomberg’s eco-initiative Vibrant Oceans, działającą w obronie wszystkich istot morskich.
Czy para weźmie ślub? Nowa partnerka Johnsona nie wystąpiła przy nim, kiedy ogłaszano, że został premierem. Ani później, gdy udał się na spotkanie z królową. Media zaczęły ich przedstawiać jako parę po pierwszej wielkiej awanturze, gdy Carrie Symonds wezwała policję, by pomogła jej uspokoić Johnsona.
Z innymi kobietami Boris też ma kłopot
Obrazu kłopotów, jakie Boris Johnson ma z kobietami, dopełniają jego niespójne poglądy w ważnych dla nich sprawach. Przedstawia się jako feminista działający na rzecz praw kobiet. Tymczasem zarówno w publicznych wypowiedziach, jak i w dawnych felietonach dla „The Telegraph” często je obrażał, wyśmiewał albo wygłaszał na ich temat rasistowskie uwagi. Muzułmanki porównał m.in. do skrzynek na listy. Twierdził też, że kobiety idą na studia tylko po to, żeby znaleźć mężów.
Boris zawiesił przy dawnym redakcyjnym biurku kalendarz z nagimi kobietami, a wiele lat później, jako polityk Partii Konserwatywnej, zachęcał mężczyzn do głosowania na torysów, zapewniając, że jeśli to zrobią, to „ich żony będą miały większy biust”.
Realnie jako polityk dla kobiet zrobił niewiele. Ignorował próby ustalenia strategii dotyczącej równości płci w wynagrodzeniu, a w 2015 r. opowiadał się nawet za tym, żeby już nie zawracać sobie głowy corocznymi sprawozdaniami z różnic płacowych. Nigdy nie wypowiedział się jednoznacznie w sprawie aborcji ani np. do prawa aborcyjnego w Irlandii Północnej, gdzie obowiązuje bezwzględny zakaz usuwania ciąży.
W 2016 r. jedną ręką podpisał przyznanie kilku milionów dotacji Ogólnokrajowej Służbie ds. Przemocy w Rodzinie, wspierającej ofiary przemocy w rodzinie, a drugą ręką ściął z budżetu Zespołu ds. Strategii Przemocy w Rodzinie w Londynie 90 tys. funtów. Nie wspierał projektu nowelizacji ustawy o przemocy w rodzinie, wprowadzającej do prawodawstwa zmiany, o które od dawna zabiegali specjaliści.
Ostatnio Paula Sherriff (przyjaciółka Jo Cox, zamordowanej przez skrajnie prawicowego fanatyka) z Partii Pracy wypomniała premierowi, że podburza ludzi i używa określeń, które dzielą i mogą wywoływać agresję. Boris uznał, że przesadza. Dopiero po jakimś czasie ją przeprosił. Ale nawet wówczas całą sprawę nazwał „nieporozumieniem”.
Kobiety nie lubią Johnsona
Kobiety coraz częściej zwracają się przeciwko Johnsonowi. Z badań wynika, że wyborczynie go nie lubią, uważają za nieszczerego i cynicznego. Wiele z nich uważa go za duże dziecko, które wymaga ciągłej opieki. Większość spotkałaby się z nim chętnie w barze, pracy czy nawet na randce, ale głosować na niego nie zamierza.
Zdaniem aż 51 proc. kobiet (sondaż YouGov) obecny premier jest niekompetentny. Tylko 35 proc. nie widzi lepszego kandydata na to stanowisko (i 44 proc. mężczyzn). Oczywiście wiele kobiet i tak na niego zagłosuje. Znajdą się takie, którym wizja kraju w wydaniu Borisa bardzo odpowiada. Oszukanie królowej, romanse, gafy, kłamstwa czy nieodpowiedzialne zachowanie ich nie zniechęci. A Johnson raczej się nie zmieni. Balansowanie na krawędzi to jego żywioł. Zawsze ryzykował i raz wygrywał, raz przegrywał.
Czytaj także: Ile i jak tak naprawdę zarabia monarchia brytyjska