Zdjęcie opublikowane przez magazyn „Time” przedstawia grupę młodych osób w bliżej nieokreślonej sytuacji towarzyskiej. W dodatku jest czarno-białe, więc ciężko stwierdzić na pewno, w jakich okolicznościach je wykonano. Widać na nim cztery kobiety i mężczyznę w białym turbanie. Zwłaszcza on zwraca uwagę. Jego twarz i prawa ręka pomalowane są prawie na czarno – dokładnie, ale sztucznie. Na tyle, że oglądając fotografię, łatwo się zorientować, że karnacja oryginalnie jest biała jak śnieg.
Trudeau w stroju Aladyna
Ten mężczyzna to Justin Trudeau. Do niedawna nadzieja światowego liberalizmu, największa od dekad gwiazda kanadyjskiej polityki, spadkobierca dziedzictwa ojca, również szefa rządu. Dzisiaj – premier ubiegający się o reelekcję. W chwili zrobienia zdjęcia – nauczyciel w West Point Grey Academy, prywatnej szkole średniej w Vancouver.
Okazją była impreza w temacie tzw. Arabskich Nocy. Bal kostiumowy, jakich w szkołach na świecie organizuje się setki. Trudeau miał być postacią z bajki o Aladynie, stąd biały turban, nadmuchane rękawy, sztuczna karabela (arabska szabla) wetknięta za pasek. I brązowy makijaż na twarzy i dłoniach. Przebranie na pewno było doskonałe, wymagało przygotowania, zrobiło wrażenie. I prawie dwie dekady później może premiera kosztować duże spadki w sondażach.
Czytaj także: Czy Reagan był rasistą?
Ciosy z lewa i prawa
Zaraz po publikacji zdjęcia na Trudeau posypała się krytyka z obu stron sceny. Lewica krytykuje go za rasizm i manifestowanie supremacji kulturowej. Biały Trudeau malujący się na czarno „dla towarzyskiej hecy” to ich zdaniem dowód na to, że nigdy nie traktował mniejszości etnicznych poważnie i tak naprawdę jest tym, kim twierdzi, że nigdy nie był – aroganckim, uprzywilejowanym chłopcem wychowanym w bańce elity ekonomicznej i prywatnego szkolnictwa.
Z kolei konserwatyści, na czele z Andrew Scheerem, głównym rywalem w wypadających 21 października wyborach, zarzucają mu hipokryzję. Premier, który różnorodność etniczną Kanady wyniósł na sztandary, włączając do rządu przedstawicieli zarówno tzw. pierwszych narodów, czyli rdzennych mieszkańców Kanady, jak i imigrantów z Afryki i Azji czy ich potomków, tak naprawdę traktował ich instrumentalnie. Scheer jest zdania, że niebiali politycy posłużyli premierowi za wizerunkową ochronę przed wpadkami. Bo atak na rząd takiego polityka, choćby najbardziej nieudolnego, byłby od razu przyjęty za przejaw rasizmu i nietolerancji.
Premier przeprasza za makijaż
Sam Trudeau zdecydował się na ucieczkę do przodu i przeprosił za zdjęcie, zanim dyskusja rozgorzała na dobre. Publikacja magazynu „Time” zaskoczyła go w momencie newralgicznym, bo tydzień temu oficjalnie rozpoczął kampanię. Ledwo co ruszył w trasę po kraju, a już musiał się tłumaczyć. Podróżującym z nim dziennikarzom powiedział wręcz w słowach mocno niecenzuralnych, że jest na siebie bardzo zły, nie powinien był malować twarzy na brązowo. O imprezie z 2001 r. zdążył zapomnieć, ale nie chce uchylać się od odpowiedzialności, dlatego przeprosił „wszystkich Kanadyjczyków”.
Podkreślił też, że zmienił swój pogląd na tego typu sytuacje. „Wtedy nie myślałem, że ten gest jest rasistowski. Dzisiaj myślę inaczej – to było rasistowskie. I chcę za to przeprosić” – oświadczył.
Ustami szefowej służb prasowych Zity Astravas wykonał też uderzenie wyprzedzające. Przyznał się bowiem od razu, że to niejedyny taki incydent. W liceum Trudeau występował w przeglądzie talentów muzycznych jako wokalista – z twarzą i dłońmi pomalowanymi na ciemnobrązowo. Za to też już zdążył przeprosić.
Czytaj także: Reżyser Spike Lee o rasizmie w USA
Czy zachowanie Trudeau było rasistowskie?
Wokół fotografii wybuchła tradycyjna dyskusja o poprawności politycznej i jej granicach. Czy pomalowanie twarzy na brązowo na szkolny bal to już rasizm czy jeszcze przebranie? Czy Trudeau premier może odpowiadać za kulturowe wpadki Trudeau nauczyciela, w dodatku młodszego o 19 lat? I czy takie epizody z życia nawet najważniejszego polityka w kraju powinny stawać się przedmiotem ogólnonarodowej debaty?
Nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Przede wszystkim dlatego, że pytania biorą się z konkretnych postaw ideologicznych. Faktem jest, że kwestia tzw. blackface – lub brownface w swojej lżejszej wersji – jest w USA i Kanadzie tematem znacznie poważniejszym, niż może to wyglądać z perspektywy Europy. Malowanie przez białych ludzi twarzy na czarno i brązowo to jeden z najbardziej znanych i najsilniej zakorzenionych sposobów manifestacji rasizmu i dyskryminacji.
Twarze malowano, żeby czarnych poniżać, upokarzać, wykluczać. Przez długi czas w Ameryce Północnej był to element przedstawień teatralnych i spektakli przydrożnych komiwojażerów, którzy zawsze przedstawiali czarnoskórych bohaterów jako usłużnych ludzi gorszej rasy, nierzadko pozbawionych jakiegokolwiek intelektu. Później blackface weszło do przemysłu filmowego – producenci latami woleli malować aktorom twarze, niż dopuścić do gry przedstawicieli mniejszości etnicznych, nawet jeśli pasowali do roli. Pamiętając o systemowym charakterze tego zjawiska, łatwiej zrozumieć oburzenie wokół zdjęcia Trudeau i jego natychmiastowe przeprosiny.
Na razie premier Kanady musi wziąć na siebie odpowiedzialność za błędy młodości. Zdjęcie sprzed 19 lat może dorzucić na stertę innych problemów. O reelekcję nie będzie łatwo. Oskarżenia o ręczne sterowanie prokuraturą w sprawie śledztwa korupcyjnego w budowlanym gigancie SNC-Lavalin Group, hamująca gospodarka i sprzedaż broni Arabii Saudyjskiej to tylko niektóre z niewygodnych tematów wokół lekko przygasłej już gwiazdy kanadyjskich liberałów. Wybory za półtora miesiąca, a po nich twarz Justina Trudeau może być akurat bledsza niż kiedykolwiek.