Świat

Belg czy Czeszka? Z kim PiS będzie się teraz spierał o praworządność

Szefowa nowej Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oraz premier Mateusz Morawiecki. Lipiec 2019 r. Szefowa nowej Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oraz premier Mateusz Morawiecki. Lipiec 2019 r. Forum
Didier Reynders czy Vera Jourova – do końca nie wiadomo, kto będzie grał pierwsze skrzypce w nowej Komisji Europejskiej w sporach o praworządność z polskimi władzami. Ale czy politycy PiS powinni się cieszyć, że nie będzie to już Frans Timmermans?

Czeszka Věra Jourová w kończącej się kadencji jest komisarzem ds. sprawiedliwości, praw konsumentów i równouprawnienia płci. To podlegający jej urzędnicy przygotowywali postępowania przeciwnaruszeniowe wobec Polski w sprawie wymiaru sprawiedliwości. Ale ona sama nie paliła się do prowadzenia tych publicznych sporów. Tak jak chciał szef KE Jean-Claude Juncker, ciężar rozmów spoczywał na Holendrze Fransie Timmermansie, pierwszym wiceprzewodniczącym KE, odpowiedzialnym m.in. za praworządność i Kartę Praw Podstawowych. Jak będzie teraz?

Cztery lata rządów PiS: Straciliśmy renomę państwa praworządnego

Czy zagra tandem belgijsko-czeski?

W nowej kadencji to Belg Didier Reynders ma być następcą Jourovej jako komisarz ds. sprawiedliwości. Jak podkreśliła w piśmie z opisem jego zadań Ursula von der Leyen, Belg będzie dźwigał odpowiedzialność za praworządność. Pytanie, co z Jourovą, która ma być wiceprzewodniczącą ds. „wartości i przejrzystości”. Z opisu jej zadań wynika, że ma koordynować działania Komisji na rzecz państwa prawa, „ściśle współpracując” z Reyndersem.

Z otoczenia przewodniczącej elektki przez kilka tygodni dochodziły sygnały, że rozważa powierzenie praworządności politykowi z kraju młodszej części Unii, by uniknąć podnoszonych m.in. nad Wisłą wobec Timmermansa oskarżeń o pouczanie wschodu przez zachód Europy. W przypadku czesko-belgijskiego tandemu powstaje zaś pytanie o to, kto ostatecznie będzie grać pierwsze skrzypce w sprawach Polski.

Zachodzące na siebie kompetencje „zwykłych” komisarzy i wiceprzewodniczących Komisji Europejskiej mają z założenia pogłębiać, czyli usprawniać współpracę w ramach nowej unijnej egzekutywy. Ale podobnie jak było u Jeana-Claude’a Junckera – na początku na pewno będą tarcia i nie zawsze łagodne rozgraniczanie zadań. Zwłaszcza że zgodnie z prawem komisarze są sobie równi. Między wiceprzewodniczącymi i resztą członków Komisji formalnie nie ma stosunku podległości. Na przykład Janusz Wojciechowski jako komisarz ds. rolnictwa – o ile nim zostanie – nie „podlegałby” Timmermansowi, choć ten jako wiceprzewodniczący od „zielonego dealu” ma po części koordynować tematykę dotykającą rolnictwa.

Czytaj też: Finowie szykują nowy budżet UE. Ile straci Polska?

Belgia w grupie „przyjaciół praworządności”

Reynders, obecnie wicepremier, szef MSZ i MON w tymczasowym belgijskim rządzie (od majowych wyborów w kraju trwa klejenie koalicji), nie zasypia gruszek w popiele. Już w dniu ogłoszenia podziału tek powiedział dziennikowi „Le Soir”, że to on będzie następcą Timmermansa w kwestiach praworządności, czyli m.in. w postępowaniach z art. 7 traktatu o UE wobec Polski i Węgier.

Reynders, który jeszcze w czerwcu był kandydatem na sekretarza generalnego Rady Europy (bez powodzenia), to polityk Mouvement Reformateur, frankofońskiej partii liberalnej. Jako reprezentant Belgii podczas posiedzeń Rady UE ds. Ogólnych (obradującej wielokrotnie na temat zagrożonej praworządności w Polsce) promował pomysł regularnych i wzajemnych ocen stanu państwa prawa we wszystkich krajach wspólnoty, ale zawsze podkreślał, że to ma być uzupełnienie, a nie zastępnik dla postępowań z naruszenia art. 7.

Belgia należy bowiem do kilkunastu krajów Unii z grupy „przyjaciół praworządności”, na którą Komisja Europejska zawsze mogła liczyć w głosowaniach nad wprowadzeniem tematu Polski do porządku dnia, a podczas samych obrad – na wsparcie działań Timmermansa.

Czytaj też: Komisja Europejska nie odpuszcza w sprawie polskich sędziów

Czeszka w sprawie Polski nie gryzła się w język

Jourová jest zaś chwalona przez organizacje pozarządowe za zaangażowanie w kwestie praworządności na Malcie. Ale pytana o Polskę, też nigdy specjalnie nie gryzła się w język. Podczas zamkniętych obrad komisarzy UE zwykła do sprawy sądów dorzucać kwestie praw kobiet. W 2016 r. przyszła do Parlamentu Europejskiego na debatę o prawach kobiet w Polsce ubrana na czarno – w jednoznacznym nawiązaniu do „czarnych protestów” przeciw planom zaostrzenia przez PiS prawa aborcyjnego.

Zarówno Reynders, jak i Jourová mają dość jasny i bardzo podobny pogląd na to, co dzieje się w naszym kraju. Ale na starcie kadencji nowej Komisji Europejskiej to Belg – bez tytułu wiceprzewodniczącego, za to z wieloletnim doświadczeniem ministerialnym w kraju założycielskim UE – będzie miał większą siłę polityczną. A to może się przydać, jeśli von der Leyen będzie miała pokusy, by wyciszać sporne kwestie między Brukselą i Warszawą.

Na razie na głowę von der Leyen spadł stworzony przez nią samą problem z Grekiem Margaritisem Schinasem. Gdy do europosłów dotarło, że przyszły wiceszef Komisji „ds. ochrony europejskiego stylu życia” to w istocie wiceprzewodniczący ds. migracji (oraz bezpieczeństwa, młodzieży, kultury), pojawiły się oskarżenia o stosowanie języka skrajnej prawicy straszącej Europejczyków utratą tożsamości i europejskiego stylu życia wskutek zalewu migrantów. Dwie frakcje europarlamentarne zażądały od von der Leyen porzucenia tej nazwy. Zdążył ją też publicznie skrytykować Juncker.

Czytaj też: Kim jest belgijski następca Donalda Tuska w Europie

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną