Jak niemal co roku na przełomie sierpnia i września nad Florydę nadciąga huragan, tym razem imieniem Dorian (kiedyś kataklizmy te miały nazwy kobiece, ale czasy się zmieniły). Żywioł spustoszył już pobliskie wyspy Bahama. W stanie trwa mobilizacja do spotkania z kataklizmem – pozamykano szkoły, odwołano ponad 600 lotów, przygotowano agregaty prądotwórcze na wypadek spodziewanych wyłączeń elektryczności, urządzono tymczasowe schroniska dla ofiar. Gubernator Florydy zarządził obowiązkową ewakuację miejscowości na atlantyckim wybrzeżu i wszystkich mieszkańców domów na kółkach. Alarm ogłoszono też w położonych dalej na północ stanach Georgia i Karolina Południowa. Nad wyspami Bahama huragan miał kategorię 5, a więc maksymalną siłę, potem zredukowaną do kategorii 4, ale to też grozi katastrofalnymi zniszczeniami.
Donald Trump gra w golfa
Donald Trump, który odwołał wizytę w Polsce, jak wyjaśniono, z powodu Doriana, pojawił się w sobotę w roboczej czapeczce w centrum zarządzania kryzysowego FEMA, nadzorując przygotowania do walki z żywiołem. Wspomniał przy okazji, że huragan zagraża nawet Alabamie, co trzeba było stanowczo zdementować. Prezydent zdaje sobie sprawę, że jeśli chce wygrać przyszłoroczne wybory, nie może żywiołu zlekceważyć. Błąd taki popełnił w 2005 r. George W. Bush, który przez pierwsze dni huraganu Katrina nie okazał nim zainteresowania i pochwalił nawet ówczesnego niekompetentnego szefa FEMA, co oprócz wojny w Iraku pogrążyło go w oczach rodaków.
Nieobecność w kraju z powodu wyjazdu na ceremonię rocznicy, która większości Amerykanów niewiele mówi (USA przystąpiły do II wojny światowej ponad dwa lata po inwazji Niemiec na Polskę), mogłaby go kosztować utratę poparcia. Przynajmniej na Florydzie, jednym z kluczowych stanów „swingujących”.
Już jednak w niedzielę i poniedziałek – który w USA jest Świętem Pracy (Labour Day) – Trump oddał się swej ulubionej rozrywce, czyli grze w golfa w klubie w Virginii. I chociaż republikański gubernator stanu zapewnił, że prezydent jest „w pełni zaangażowany” w działania stanowych i federalnych władz na rzecz walki z huraganem, jego najnowsze tweety, atakujące politycznych przeciwników i wychwalające własne osiągnięcia, wskazywały, że Dorian raczej nie absorbuje jego całkowitej uwagi. Prezydent oświadczył wręcz, że „wydaje mu się, że nie słyszał nawet” o huraganie kategorii 5, chociaż od początku jego kadencji groziły Ameryce cztery kataklizmy o tej skali. Czyżby lekceważył Doriana?
Czytaj także: Polska–USA. Najdroższy sojusz
Bombą w huragan?
Zaryzykujmy tezę, że jego zrelaksowana poza może być wyrazem pewnego rozczarowania. Trump bowiem kilkakrotnie proponował, aby przeciw huraganom użyć... broni atomowej. Bomba A, eksplodująca w „oku” formującego się i zbliżającego do USA żywiołu, miała go unicestwić. Tym razem nie wracał do tego tematu. Podobno eksperci i generałowie przekonali go, że pomysł nie jest najlepszy.