Nadzieżda Pierfiłowa objeżdża moskiewskie szpitale i przychodnie. Skrupulatnie zapisuje skargi lekarzy i pacjentów. Obiecuje każdemu dziecku miejsce w przedszkolu, a każdemu kierowcy – miejsce parkingowe pod domem. Gieorgij Fiodorow spędza lato w zatęchłych piwnicach radzieckich bloków, wśród brudu i rdzewiejących rur, które przyrzeka jak najszybciej wymienić. Aleksiej Szaposznikow puka od drzwi do drzwi z pytaniem, jak może pomóc. Anton Miedwiediew obiecuje znaczącą obniżkę czynszu.
Od kilku tygodni 231 kandydatów prowadzi kampanię do Moskiewskiej Dumy Miejskiej, czyli stołecznego ciała ustawodawczego, które m.in. zatwierdza budżet rosyjskiej stolicy. Mandatów jest tylko 45, konkurencja więc spora, a głosowanie już 8 września.
Fiodorow i Miedwiediew są z tzw. opozycji systemowej: pierwszy ze Sprawiedliwej Rosji, drugi z partii Władimira Żyrinowskiego. Nadzieżda Pierfiłowa, która ubiega się o reelekcję w miejskiej Dumie, jest w znacznie trudniejszym położeniu: choć od lat należy do Jednej Rosji, musi udawać niezależną kandydatkę. Popularność partii rządzącej jest bowiem tak niska, że jej barwy mogłyby jedynie zaszkodzić. Lojalni wobec władzy dziennikarze bardzo się starają, by nazwa Jedna Rosja nie padła w państwowych mediach podczas tej kampanii. Partia, która od początku tego stulecia zdobywała większość na wszystkich szczeblach władzy, wstydzi się samej siebie.
Nerwowe reakcje
Tymczasem ci, którym zablokowano start w wyborach, robią politykę na ulicy. 15 lipca komisja wyborcza odmówiła rejestracji 27 rzeczywiście niezależnych kandydatów. Wśród nich był znany opozycyjny polityk Ilia Jaszyn i Lubow Sobol, prawniczka z Fundacji Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego. Oburzeni wyborcy odpowiedzieli protestami.
Tak licznych demonstracji Moskwa nie widziała od 2012 r.