Nowa Rada Najwyższa Ukrainy zaczęła już pracować. Samodzielną większość ma w parlamencie ugrupowanie Sługa Narodu prezydenta Wołodymyra Zełenskiego (254 deputowanych). Na razie Sługa nie zamierza wchodzić w koalicję ani dzielić się władzą, chce sama wyłonić rząd. I nie jest to zaskakujące.
Niczym się niewyróżniający premier Ukrainy
Ostatecznie w Radzie ukształtowało się pięć frakcji. Prócz partii prezydenckiej to Opozycyjna Platforma – Za życie Jurija Bojki i Wadima Rabinowicza, która w ławach posadziła 44 deputowanych, Europejska Solidarność byłego prezydenta Perto Poroszenki zebrała 27 mandatów, Batkiwszczyna Julii Tymoszenko – 25, partia Głos – 17. Jest też grupa poselska O Przyszłość, którą utworzyło 23 deputowanych, a na jej czele stanął Wiktor Bondar, lider Partii Odrodzenie, poprzednio związany z Partią Regionów.
Przewodniczącym parlamentu został Dmitrij Razumkow, człowiek Zełenskiego, lider frakcji Sługa Narodu. Niczym niewyróżniający się i nieciekawy – piszą o nim komentatorzy.
Kandydata na premiera wskazał prezydent już dwa dni temu. A mając większość parlamentarną i przewagę swoich ludzi, nie musiał dobijać targu z innymi frakcjami ani martwić się o wynik głosowania. Aleksij Gonczaruk, nowy premier, został wybrany większością 290 głosów. Nie poparli jego kandydatury deputowani Opozycyjnej Platformy, Europejskiej Solidarności, Głosu i Batkiwszczyny. Ale ich poparcie nie było potrzebne. Większość parlamentarna cieszy się przywilejem większości – nie musi się liczyć z tym, co myślą inni.
Czytaj także: Drużyna Zełenskiego
Pomyślne relacje prezydenta z premierem
Kim jest nowy premier? Z pewnością najmłodszym politykiem na tym stanowisku, ma 35 lat. Ale i spore doświadczenie. Ostatnio pełnił funkcję zastępcy szefa administracji prezydenta Zełenskiego, czyli jak najbardziej jest człowiekiem drużyny Ze! Zainteresowanie polityką wyniósł, można powiedzieć, z domu, bo jego ojciec był działaczem partii Wiktora Medwiedczuka.
Gonczaruk z wykształcenia jest prawnikiem, ma tytuł doktora filozofii prawa, jest docentem w katedrze prawa finansowego i bankowego w Instytucie Prawa im. Włodzimierza Wielkiego w Kijowie. Pochodzi z Czernichowszczyzny. Pracował przede wszystkim jako prawnik. Do polityki próbował wejść w 2014 r., startując z mało znaczącego ugrupowania Siła Ludzi, które zdobyło 0,1 proc. poparcia. Ale Gonczaruk został wkrótce zaproszony do współpracy przez dość kontrowersyjnego byłego ministra ekologii Igora Szewczenkę, któremu doradzał przez jakiś czas.
Zawierał też znajomości potrzebne do dalszej kariery. W 2016 r. doradzał wicepremierowi, ministrowi rozwoju gospodarczego Stepanowi Kubiwowi. Przed rokiem z przyjaciółmi utworzył własny ruch, który miał się przekształcić w partię i stanąć do wyborów. Ta inicjatywa jednak nie wypaliła. W końcu Gonczaruk przystał do drużyny Ze! I ten wybór doprowadził go do stanowiska premiera.
Wśród znajomych uchodzi za człowieka szczególną wagę przywiązującego do wyglądu i prezencji, znane jest też jego zamiłowanie do samochodów marki Jaguar. Jako plus podkreśla się, że – przynajmniej oficjalnie – nie kojarzy się go z żadnym z ukraińskich oligarchów. Choć jego kandydaturę przedstawił parlamentowi... Ihor Kołomojski. Gonczaruk ma opinię człowieka niesamodzielnego. Właśnie takiego pewnie szukał Zełenski – wiadomo, że relacje między prezydentem i premierem będą się układać pomyślnie.
Czytaj także: Ukraiński Stańczyk na tronie
Kto się znalazł w nowym rządzie Ukrainy
W pierwszym wystąpieniu premier zapowiedział walkę z korupcją, co zresztą nie jest niczym nowym ani odkrywczym. Obiecał podnieść wymagania moralne wobec członków parlamentu i polityków. Poza tym: ułatwienia dla biznesu, spłatę zadłużenia, podniesienie stopy życiowej, zacieśnienie kontaktów z międzynarodowymi instytucjami finansowymi, zwłaszcza MFW. Realistycznie zauważył, że przyszły rząd, jego rząd, nie będzie miał łatwego życia.
Skład tego rządu udało się uzgodnić, choć podobno rozmowy trwały do ostatniej chwili. Warto zwrócić uwagę na kilka osób. Otóż szefem gabinetu ministrów został Dmitrij Dubilet, najbliższy współpracownik Kołomojskiego z PrivatBanku. W hierarchii ważności to bardzo licząca się teka. Ministrem integracji europejskiej będzie Dmitrij Kuleba, dyplomata, przedstawiciel Ukrainy w Radzie Europy. Finanse powierzono Oksanie Markarowej, która to stanowisko zajmowała już w poprzednim rządzie. Tekę ministra gospodarki miałby objąć Timofiej Miłowanow, prezydent znanej Kijowskiej Szkoły Ekonomiki. Resortem energetyki pokieruje Aleksiej Orżel, człowiek prezydenta, deputowany Sługi Narodu. Minister obrony Andrij Zagordniuk także jest bliskim współpracownikiem Zełenskiego, podobnie jak minister sprawiedliwości Denis Maluska, deputowany Sługi. Minister polityki humanitarnej Władimir Borodianskij to też współpracownik prezydenta, były dyrektor holdingu StarLightMedia i telekanału CTB. Ministrem spraw zagranicznych jest Wadim Pristajko, przedstawiciel Ukrainy przy NATO.
Czytaj także: Kreml stawia na reset z Ukrainą
Mieli być fachowcy, są zwolennicy Zełenskiego
W rządzie znalazł się także Arsen Awakow, minister spraw wewnętrznych za prezydentury Poroszenki, który od dawna był jego przeciwnikiem, nawet wrogiem, a od wielu miesięcy starał się zaskarbić względy Zełenskiego. Jak widać, z dobrym skutkiem. Człowiek prezydenta otrzymał też stanowisko szefa Służby Bezpieczeństwa – Iwan Bakanow dostał błogosławieństwo parlamentu. Pełnił tę funkcję od czasu objęcia prezydentury przez Zełenskiego mimo zarzutów, że jego żona ma rosyjskie obywatelstwo.
Nowy rząd składa się więc głównie z członków drużyny Ze!, zwolenników prezydenta, jego ludzi oraz ludzi Ihora Kołomojskiego. Z zapowiedzi, że utworzą go przede wszystkim fachowcy, niewiele pozostało.
Nowy parlament chce zacząć od zmian w konstytucji. Podczas pierwszej sesji zaplanowano przegłosowanie 60 ustaw. Wygląda na to, że praca potrwa do rana – czyżby przykład „pracowitości” przyszedł z Warszawy?
Czytaj także: Zagraniczny test Zełenskiego