Iran wyrósł na główny temat szczytu G7 w Biarritz we francuskiej Baskonii, który zakończył się w poniedziałek po południu wspólną konferencją prasową Emmanuela Macrona i Donalda Trumpa. Taki niespotykany format był pół żartem, pół serio komentowany jako przejaw wysiłków Macrona, by Trump podczas spotkania z mediami nie odszedł od wcześniejszych ustaleń. To obawy uzasadnione, bo prezydent USA bywa nieprzewidywalny i chimeryczny także w kwestiach międzynarodowych.
I dlatego wszelkie deklaracje o Iranie trzeba traktować ze sporym dystansem. Niemniej Macron powiedział w poniedziałek o swych nadziejach, że w najbliższych tygodniach będzie możliwe spotkanie Trumpa z prezydentem Iranu Hassanem Rouhanim. Wypowiedzi samego Trumpa były bardziej zagmatwane, ale w Biarritz zinterpretowano je jako gotowość do poważnego rozważenia takiego rychłego szczytu amerykańsko-irańskiego.
Na ratunek umowy atomowej z Iranem
Trump podjął w 2018 r. decyzję o wyjściu USA z porozumienia o programie atomowym z Iranem, co postawiło kraje Unii przed wyborem: popierać nadal to porozumienie, czy wesprzeć przywrócenie sankcji USA na Iran. Na razie cała wspólnota, łącznie z mocno proamerykańską Polską, popiera JCPOA i przynajmniej w publicznych wypowiedziach nie kontestuje diagnozy Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec, że wycofanie się Waszyngtonu z umowy i zarazem wręcz bezkrytyczne wsparcie dla Arabii Saudyjskiej destabilizuje cały region. Niemcy tradycyjnie unikają bardzo aktywnego udziału w wielkich zabiegach strategicznych i Brytyjczycy są pochłonięci brexitem, więc na polu gry pozostał Paryż.
Ratowanie atomowej ugody z Teheranem było jednym z kluczowych punktów niedawnych, poprzedzających szczyt G7 rozmów Macrona z Władimirem Putinem. A po sobotniej kolacji przywódców G7 w Biarritz zaproszono tam – ku zaskoczeniu mediów i bodaj części dyplomatów – szefa irańskiej dyplomacji Dżawada Zarifa. Wprawdzie Irańczyk nie spotkał się z amerykańską delegacją, ale przyleciał za jej wiedzą i zgodą. Rozmowy z Zarifem prowadzili Francuzi, którzy potem zreferowali je dyplomatom z pozostałych krajów G7.
Czy przywrócić Rosję do G7?
Za wcześnie na prognozowanie rezultatów zabiegów wokół Iranu, ale przynajmniej szczyt przyniósł coś naprawdę nowego, a nie głównie zwyczajowe doniesienia, jak zachowywał się Trump. Nawiasem mówiąc, prezydent był w Biarritz – w porównaniu z poprzednimi szczytami G7 – dość powściągliwy. Choć jego wypowiedzi w sprawie wojny handlowej z Chinami były dość sprzeczne (od zdawkowości po gotowość do eskalacji).
Jednym z najburzliwszych tematów rozmów w sobotę wieczorem była sprawa przywrócenia Rosji do tej grupy, czyli powrotu do formatu G8. Domagający się tego Trump tłumaczył potem, mijając się z prawdą, że nie podjęto decyzji, choć w rzeczywistości zdecydowano, że Rosja nie spełnia warunków. Zawieszono jej udział w G8 w 2014 r. po aneksji Krymu (potem sam Kreml ogłosił, że nie jest zainteresowany powrotem do formatu), a w Biarritz grupy G7/8 jako wspólnoty liberalnych demokracji opartych na praworządności (a zatem nie Rosji) stanowczo bronili Macron, kanclerz Angela Merkel, premier Boris Johnson oraz Donald Tusk reprezentujący tam całą UE.
Co zostanie po G7 w Biarritz
Pewne zrozumienie dla argumentów Trumpa miał wykazać włoski premier Giuseppe Conte. Ale G7 to nieformalna grupa, która decyduje przez jednomyślność. Inna sprawa, że gospodarzem szczytu G7 w 2020 r. będzie Trump, który może doprosić Putina (o ile ten zechce) do któregoś z pobocznych spotkań.
Macron, który w przeszłości był „szerpą” (głównym dyplomatycznym pomocnikiem) prezydenta François Hollande’a na szczytach G7, zdecydował, by – dla uniknięcia przepychanek z Amerykanami – uniknąć sporządzania jednego i wspólnego komunikatu podsumowującego spotkanie. Istotnie trudno wyobrazić sobie wspólne zapisy o walce z kryzysem klimatycznym – Trump w Biarritz opuścił rundę rozmów poświęconą klimatowi i pożarom w Amazonii. Ale jeśli spuścizną G7 w Biarritz okazałby się nieudawany dyplomatyczny ruch ku schłodzeniu napięć wokół Iranu, to ten szczyt okazałby się jednym z najowocniejszych w ostatnich latach.