Korea Północna zasłużenie zapracowała na opinię państwa zacofanego, jakby z innej epoki, ale gdy rzecz dotyczy ambicji i zbrojeń, potrafi być w awangardzie. Takie przynajmniej wnioski płyną z poufnego raportu ekspertów dla oenzetowskiej Rady Bezpieczeństwa, który dokumentuje 35 przypadków cyberataków w ciągu ostatniego pół roku, włamań do banków i na giełdy kryptowalut, z których wyparowało, w przeliczeniu, ponad 2 mld dol.
A być może to tylko wierzchołek góry lodowej. Korea Kima nauczyła się sprawnie omijać nałożone w 2006 r. i systematycznie zaostrzane sankcje, prać pieniądze i mylić tropy, do czego akurat kryptowaluty nadają się idealnie. Te środki wspierają pracę nad produkcją broni masowego rażenia. Ostatnio w ciągu dwóch tygodni odpalono cztery pociski balistyczne, podobno nowej generacji. Złowróżbna sprawność w dziedzinie cybertechnologii może zresztą sprawić, że wszystkie te usilne prace nad klasyczną bronią, prowadzone pod groźbą międzynarodowej interwencji, mogą się okazać wcale nie takie newralgiczne. Wojna informatyczna, do której, nie bez sukcesów, szykuje się Kim, może być równie groźna co głowice i rakiety. I żadne sankcje jej nie zapobiegną.