Włoski rząd mógł upaść już wczoraj, kiedy zerwaniem umowy koalicyjnej zaczął grozić Matteo Salvini. Późnym popołudniem w internecie pojawiła się nawet informacja o rzekomej dymisji premiera Giuseppe Contego, który miał ustąpić ze stanowiska w geście sprzeciwu wobec coraz agresywniejszej postawy przewodniczącego Ligi (dawniej znanej jako Liga Północna). I choć doniesienia o jego odejściu szybko zostały zdementowane, kryzys na najwyższym szczeblu włoskiej polityki dopiero się rozpoczynał.
Los włoskiej koalicji jest już przesądzony
Wieczorem stało się już jasne, że głosowanie nad wnioskiem o wotum nieufności dla szefa rządu jest tylko kwestią czasu. Do wyjaśnienia pozostawało jedynie, kto ten wniosek złoży. Swoje poparcie dla koalicji wycofali obaj jej członkowie: Liga i populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd. Ratować swój gabinet próbował jeszcze Conte, mówiąc prasie, że „jego rząd nie przesiadywał na plaży, tylko w pocie czoła pracował dla włoskiego narodu”, ale na niewiele się to zdało. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że on sam uważany był za figuranta, podczas gdy prawdziwą politykę uprawiali za jego plecami Di Maio i Salvini.
I choć głosowanie formalnie odbędzie się dopiero w przyszłym tygodniu, najpewniej we wtorek 13 sierpnia, to los rządzącej Włochami niecałe 14 miesięcy koalicji jest przesądzony. Di Maio nazywa już Salviniego tchórzem „chodzącym na smyczy Berlusconiego i nacjonalistów”, z kolei szef Ligi odpowiada mu zarzutami o przywiązanie do rządowych posad i odwrócenie od problemów zwykłych obywateli. Nieumiejętność współpracy była zresztą grzechem założycielskim tej dość egzotycznej koalicji.
Czytaj także: Włochy dogadują się z Chinami. Co to znaczy dla Europy?
Liga i Ruch Pięciu Gwiazd wiecznie podzielone
W koalicji Ligi z Ruchem trzeszczało od samego początku. Głównie dlatego, że żaden z wicepremierów nie zaakceptował roli w drugim szeregu i próbował rządzić na własną rękę. Porządki po ubiegłorocznych wyborach nie podobały się zwłaszcza Di Maio – jego partia zebrała więcej głosów i miała w parlamencie więcej deputowanych. Mimo to twarzą rządu niemal od razu został Salvini. Głośniejszy, wyrazistszy, w dodatku funkcjonujący w trybie praktycznie nieprzerwanej kampanii, zgarniał dla siebie całą pulę medialnej i politycznej uwagi.
Obie partie różnił też rdzeń ideologiczny, choć w przypadku Ruchu Pięciu Gwiazd należy raczej mówić o jego braku. Dla populistów fundamentalna była kwestia ograniczenia biurokracji i redukcji zatrudnienia w sektorze publicznym, co Salviniego średnio obchodziło. Skrajna prawica koncentrowała się dużo bardziej na kwestiach obniżenia podatku dla najlepiej zarabiających, wprowadzenia dochodu gwarantowanego i regularnego stawiania oporu Brukseli w temacie przyjmowania uchodźców.
Koalicjanci różnili się też pod względem podejścia do reformy emerytalnej i możliwej zmiany zasad nadawania obywatelstwa. Gwoździem do trumny okazało się środowe głosowanie nad przyszłością tunelu dla kolei szybkich prędkości, który miałby przebiegać pod Alpami i stanowić alternatywę dla transportu drogowego pod Mont Blanc.
Parlamentarzyści Ruchu Pięciu Gwiazd od początku byli do tego pomysłu nastawieni sceptycznie i w środę zagłosowali przeciwko kontynuacji projektu. Spowodowało to bezpośredni rozłam w koalicji, bo pozytywnie o tunelu, znanym pod swoim włoskim akronimem TAV, wyraziła się Liga. Jeden z jej deputowanych, Massimiliano Romeo, krzyczał nawet w środę z mównicy, że jeśli Ruch chce być dalej w rządzie, musi dać TAV zielone światło. Tak się jednak nie stało, a sprzeciw populistów wywołał lawinę wzajemnych oskarżeń i licytacji.
Czytaj także: We Włoszech faszyzm wraca na ulice
We Włoszech ciągle trwa kampania
Ruch Pięciu Gwiazd chce jeszcze przed ewentualnym rozwiązaniem parlamentu przyjąć ustawę o zmniejszeniu liczby parlamentarzystów o 345 osób. Redukcja miałaby objąć zarówno Izbę Deputowanych (z 630 do 400 członków), jak i Senat (z 315 do 200). Salvini z kolei będzie próbował za wszelką cenę obniżyć podatki, tak by – jak sam mówił dziś w czasie spotkania w Pescarze – „możliwie jak najwięcej Włochów płaciło tylko 15-proc. podatek dochodowy”. Fakt, że wyścig typowo wyborczych obietnic ma miejsce już teraz, kiedy formalnie premierem jest Giuseppe Conte, pokazuje najlepiej, jak bardzo papierowy był układ rządzący na Półwyspie Apenińskim.
Formalne przyspieszenie w sprawie rekonstrukcji rządu lub powołania nowego gabinetu nastąpi najpewniej po weekendzie. W poniedziałek o godz. 16 szefowie klubów parlamentarnych mają spotkać się z prezydentem Sergio Mattarellą. Zapadnie wówczas ostateczna decyzja o głosowaniu nad wotum nieufności dla Contego. Liga chce głosować już we wtorek – Salvini wydał dziś po południu wszystkim partyjnym parlamentarzystom nakaz stawienia się w Rzymie po weekendzie. Opozycja woli jednak głosować 19 lub 20 sierpnia, dając sobie czas na wypracowanie strategii w przypadku ogłoszenia przedterminowych wyborów.
Jeśli Conte zostanie odwołany, na jego miejsce prezydent może powołać przewodniczącego jednej z dwóch izb parlamentu lub powierzyć misję sformowania rządu osobie spoza bieżącej polityki. Najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym po usunięciu premiera dojdzie do rozwiązania całego parlamentu. Wówczas możliwe będą dwie daty wyborów: 20 lub 27 października.
Do tego czasu Izba Deputowanych i Senat muszą dalej funkcjonować. Chociażby z tego powodu, że do 15 października muszą przyjąć wymagane przez Komisję Europejską sprawozdanie na temat deficytu budżetowego. Jeśli termin nie zostanie dotrzymany, na Włochy może zostać nałożona duża kara.
Czytaj także: Matteo Salvini wygrał w kraju, ale przegrał w Europie
Wszystkie siły demokratyczne na ratunek przyszłości Włoch
W Rzymie nikt teraz nie wydaje się tym jednak przejmować. Kampania ruszyła na całego. Szyki zwiera też opozycja, której celem w październiku będzie nie tyle powrót do władzy, ile uniemożliwienie Salviniemu rządzenia bez koalicjanta. Szef Partii Demokratycznej Nicola Zingaretti zaapelował już o jedność lewicy, bo w jego partii też może dojść do wewnętrznych rozłamów. Wczoraj wieczorem opublikował na Twitterze wpis „wzywający wszystkie siły demokratyczne do ratowania przyszłości Włoch”.
Misja powstrzymania obecnego ministra spraw wewnętrznych może okazać się niemożliwa. Salvini już sam wysunął swoją kandydaturę na szefa przyszłego rządu. A biorąc pod uwagę, że niedawne sondaże prognozują dla ewentualnej wspólnej listy Ligi, Forza Italia Silvio Berlusconiego i skrajnie nacjonalistycznej partii Bracia Włoscy ponad 50 proc. poparcia, Włochy już niedługo może czekać radykalny skręt na prawo, miejscami przyprawiany otwartym neofaszyzmem.
Czytaj także: Włochy, czyli dwa kraje w jednym