Świat

Prokurator specjalny ma głos

Prokurator specjalny Robert Mueller zeznaje przed komisją sądowniczą. Prokurator specjalny Robert Mueller zeznaje przed komisją sądowniczą. Jonathan Ernst / Forum
Jeżeli amerykańscy demokraci mieli nadzieję, że długo oczekiwane przesłuchania prokuratora specjalnego Roberta Muellera w Kongresie zwiększą szanse na impeachment prezydenta Trumpa lub przynajmniej pogrążą go w oczach Amerykanów, to raczej się rozczarowali.

Kiedy wiosną Robert Mueller przedstawił raport ze swego śledztwa w sprawie ingerencji Rosji w wybory w USA i roli kampanii Trumpa w rosyjskich staraniach, aby pomóc mu je wygrać, posłuszny prezydentowi prokurator generalny Barr ogłosił tendencyjne jego streszczenie podkreślające, że prezydent „nie działał w zmowie” z Rosjanami, a opinii publicznej udostępniono tylko ocenzurowaną wersję 448-stronicowego tekstu.

Liczono więc, że może w czasie transmitowanych na żywo pięciogodzinnych przesłuchań autor raportu „ożywi” go (miał to być atrakcyjny „film” na podstawie nudnej „książki” – raportu) i przypomni światu, jak Trump skwapliwie skorzystał z pomocy nieprzyjaznego Ameryce mocarstwa dla swojej korzyści, a potem usiłował tłumić śledztwo w tej sprawie. Ale występ Muellera przed komisjami sądowniczą i ds. wywiadu wypadł blado i trudno się dziwić, że Trump, początkowo podobno zdenerwowany, obserwując przesłuchania w TV, promieniał z radości.

Czytaj także: Koniec śledztwa Muellera – ulga dla Trumpa

Mueller vs. Trump – ani oskarżenia, ani „oczyszczenia”

Odpowiadając na pytania demokratycznych kongresmenów, prokurator specjalny potwierdził to, co orzekł w raporcie – że nie znalazł twardych dowodów „zmowy” Trumpa lub jego pretorianów z Rosją, ale też podkreślił, że wcale „nie oczyścił” prezydenta z zarzutu utrudniania pracy wymiaru sprawiedliwości (obstruction of justice) – wbrew temu, co Trump nieustannie powtarza, że „nie było żadnej obstrukcji”. Wyjaśnił, że nie oskarżył go o to tylko dlatego, że przepisy departamentu sprawiedliwości – z którego mandatu prowadził dochodzenie – nie pozwalają na kryminalne oskarżenie urzędującego prezydenta. To jednak wiedzieliśmy od początku, ponieważ według konstytucji USA prezydent może stanąć przed sądem dopiero wtedy, gdy Kongres pozbawi go stanowiska w drodze impeachmentu.

Zapytany wprost, czy zebrał dowody przestępstw Donalda Trumpa, które uzasadniałyby wszczęcie przez Kongres takiej procedury, Mueller odmówił odpowiedzi. Przyznał tylko, że Trump może stanąć pod zarzutem obstrukcji po odejściu z urzędu. Problem tylko w tym, że przestępstwo to podlega przedawnieniu po pięciu latach – czyli jeśli Trump wygra przyszłoroczne wybory, takie oskarżenie mu raczej nie grozi. Co innego, gdyby postawiono mu inne zarzuty, np. finansowe. O tym jednak Mueller nie chciał się wypowiadać.

Kremlgate bez przełomu, impeachmentu nie będzie

W ogóle przez całe przesłuchanie Mueller większość pytań kwitował krótko: „Nie będę w to wchodzić”, „To wykracza poza zasięg śledztwa”, „Nie mogę na to odpowiedzieć”, itd. itp., używał prawniczej nowomowy albo dyplomatycznych eufemizmów. Najmocniejszym bodaj fragmentem przesłuchania było stwierdzenie Muellera, że Trump „ogólnie nie zawsze był prawdomówny” w swych pisemnych – ale składanych pod przysięgą! – odpowiedziach na pytania prokuratora (któremu nie udało się skłonić go do złożenia ustnych zeznań osobiście).

W sumie jednak cała konfrontacja prokuratora z komisjami Kongresu nie przyniosła rewelacji, które spowodowałyby przełom w sprawie sławetnej „Kremlgate”, skandalu, który przygasł po ogłoszeniu raportu Muellera. Prokurator konsekwentnie wzbraniał się przed wystąpieniem w roli publicznego oskarżyciela prezydenta, przed formułowaniem jakichkolwiek syntez swoich ustaleń, wykraczających poza nie dygresji czy też snuciem refleksji z konieczności narzucających wnioski polityczne.

Dlatego trudno teraz oczekiwać nasilenia się głosów za impeachmentem Trumpa. Do impeachmentu wzywa lewica demokratów w Kongresie, ale demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi twardo się temu opiera, bo wie, że wobec niezmiennego poparcia prezydenta przez republikanów na usunięcie go z urzędu nie ma szans, a nieudana próba zaszkodzi tylko demokratom.

Czytaj więcej: Zapomnijmy o impeachmencie Trumpa

Anemicznie przed republikanami

W czasie przesłuchań republikanie atakowali Muellera, wytykając mu potknięcia w śledztwie, które krytykowali jako przedsięwzięcie z pobudek czysto politycznych, inspirowane i sponsorowane przez demokratów. Dochodzenie, według nich, prowadzili rzekomo agenci FBI, wrogowie Trumpa, korzystając z materiałów niewiarygodnych i z zeznań kłamliwych świadków.

Brutalna ofensywa – powielająca propagandowe tezy samego Trumpa i telewizji Fox News o „oszustwie z Rosją” – spotkała się, niestety, z anemiczną reakcją prokuratora specjalnego. Mueller albo nie odpowiadał na zarzuty, jak bokser zapędzony do narożnika, jąkał się, albo prosił o powtórzenie pytania. Telewidzowie oglądający spektakl przesłuchań mogli odnieść wrażenie, że obie strony politycznego sporu w USA po raz kolejny wymieniły ciosy, ale bliski nokautu tym razem był... sam arbiter pojedynku.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną