W XXI w. w wyniku awarii okrętów podwodnych i w wypadkach zginęło 294 oficerów i marynarzy. Ponad połowa, 156 ludzi, poniosła śmierć na okrętach rosyjskich. Kolejne miejsca zajmują Chiny (70), Argentyna (44), Indie (19, notabene na okręcie produkcji rosyjskiej). Poza tym dwóch Brytyjczyków, Amerykanin, Kanadyjczyk i Ekwadorczyk.
Najgroźniejsze są awarie na atomowych okrętach podwodnych, a AS-12 Łoszarik to jeden z nich. Ostatnio w rosyjskiej prasie pojawiło się doniesienie, że poświęcenie życia 14 ludzi zapobiegło znacznie gorszej katastrofie – z możliwym skażeniem radioaktywnym. Co prawda typowe reaktory na okrętach podwodnych mają moc tylko 190 MW w porównaniu do 3200 MW znacznie większego reaktora z Czarnobyla, ale nawet taki mógłby przynieść niemałe szkody.
Czytaj także: Pożar na najtajniejszym rosyjskim okręcie rozgniewał Putina
Tonące Czarnobyle
W sumie zatonęło dziewięć atomowych okrętów podwodnych: dwa amerykańskie (oba w latach 60.) i siedem radzieckich lub rosyjskich. Na dnie oceanów leży 11 reaktorów atomowych (dwa amerykańskie i dziewięć radzieckich), a także trudna do oszacowania liczba głowic jądrowych pochodzących z uzbrojenia tych jednostek. Na zatopionym w 1986 r. okręcie K-219 jest 16 strategicznych rakiet z głowicami.
Kilka dni temu Norwegowie podnieśli alarm, bo okazało się, że zatopiony u ich wybrzeża okręt podwodny K-278 Komsomolec zaczyna wydzielać promieniowanie radioaktywne. Nie wiadomo jeszcze, czy skażenie pochodzi z jego reaktora atomowego, czy z dwóch torped z głowicami jądrowymi, które wciąż znajdują się w wyrzutniach.