Lista dowiedzionych i domniemanych przestępstw seksualnych, jakich dopuścił się Jeffrey Epstein, jest długa. Aresztowany 6 lipca 66-letni finansista-multimilioner z Nowego Jorku nakłaniał do prostytucji 14-letnie dziewczynki, sam korzystał z ich usług i trudnił się stręczycielstwem, dostarczając młode kobiety swoim wysoko postawionym znajomym i przyjaciołom.
W seksimprezach w jego luksusowej rezydencji w Palm Beach na Florydzie brał podobno udział Donald Trump (czemu prezydent oczywiście zaprzecza), brytyjski książę Andrew („Jurny Andy”, znany playboy) i być może – jak głosi plotka – były prezydent Bill Clinton (też zaprzecza). Gospodarz miał sprowadzać do swych apartamentów po 30 dziewcząt naraz, obsługujących jego i jego gości. W mieszkaniu na nowojorskim Manhattanie, wartości 55 mln dol., znaleziono setki zdjęć nagich lub półnagich nimfetek. Trump, pytany o aresztowanego finansistę, wypiera się bliższej z nim znajomości, ale kilka lat wcześniej wyrażał się o nim z sympatią, mówiąc, że to „świetny facet”, który „podobnie jak ja lubi kobiety, zwłaszcza te młodsze”.
Czytaj także: Teraz #MeToo w amerykańskiej armii?
Człowiek Trumpa w sprawie Epsteina
Epstein, który zaczynał karierę w domu maklerskim Bear Stearns, a potem założył własną firmę i umiejętnie budował pozycję, nie skąpiąc funduszy na sponsorowanie polityków i cele dobroczynne, stoi przed zarzutami pedofilii i handlu żywym towarem. Nie jest to jego pierwsza kolizja z prawem – w 2008 r. odpowiadał za seks z nieletnimi dziewczętami przed sądem stanowym na Florydzie.
Został wtedy skazany na 18 miesięcy więzienia, przy czym układ zawarty z prokuraturą, na podstawie którego karę mu złagodzono, pozwalał mu nawet przez sześć dni w tygodniu wychodzić na wolność na 12 godzin dziennie i chodzić do pracy. Wyszedł po 13 miesiącach. O takim potraktowaniu finansisty – łagodniejszym niż innych osób uznanych za winne podobnych przestępstw – zdecydował ówczesny prokurator federalny na Florydzie Alex Acosta, do piątku sekretarz pracy w gabinecie Trumpa. Rola Acosty w sprawie stała się łakomym kąskiem dla demokratów, którzy wzywali prezydenta, by zdymisjonował ministra. Trump go bronił, ale coraz słabiej.
Przypadek Epsteina komentuje się jako klasyczną ilustrację nierównego traktowania oskarżonych przez amerykański aparat sprawiedliwości: surowy dla zwykłych obywateli, zwłaszcza pozbawionych dobrych adwokatów biedaków, a często pobłażliwy dla bogaczy. Tak rzeczywiście być mogło – nowojorski multimilioner miał koneksje na najwyższych szczeblach biznesu i polityki i korzystał z pomocy najlepszych prawników, takich jak Alan Dershowitz czy oskarżyciel Clintona z afery Monicagate Kenneth Starr.
Sędziowie w USA wydają niekiedy dziwne decyzje, jak niedawno w stanie New Jersey, gdzie złagodzono wyrok na oskarżonym o gwałt 16-latku z uzasadnieniem, że „pochodzi on z dobrej rodziny”. W wypadku Epsteina co najmniej równie ważny wydaje się rodzaj popełnionych przestępstw.
Czytaj także: 16 kobiet oskarża Donalda Trumpa o molestowanie i gwałt
Sprawa Epsteina inna 11 lat później
Acosta broni swej decyzji sprzed 11 lat, wyjaśniając, że jako prokurator wybrał wtedy umowę z obrońcami Epsteina, ponieważ trudno było udowodnić winę, a ewentualny proces – jak sugerował – mógł się zakończyć uniewinnieniem przez ławę przysięgłych. Prokuratorzy w USA często decydują się na takie rozwiązanie i sędziowie je akceptują. Większość spraw kończy się dealem między stronami i wyrokiem zwykle łagodniejszym niż taki, jaki zapadłby po rozprawie. Dotyczy to szczególnie przestępstw seksualnych. Ofiary gwałtów, napaści lub molestowania nierzadko milczą – czasem przekupione przez podejrzanych – co nie ułatwia zadania oskarżycielom.
A poza tym – last but not least – wielu sędziów często nie wierzy oskarżającym kobietom, uznając, że seks był za zgodą albo prawie za zgodą, a wyrok skazujący może złamać życie niewinnemu człowiekowi. Niekiedy też chyba mają wątpliwości, czy w wypadku prostytucji mamy do czynienia z przymuszaniem kobiet do płatnego seksu, czy działalnością z wolnego wyboru.
64 proc. sędziów w USA to wciąż mężczyźni – mimo coraz większej liczby kobiet studiujących prawo patriarchat w zawodzie się utrzymuje. Ale podejście do przestępstw seksualnych zmienia się ostatnio, w dużej mierze pod wpływem ruchu #MeToo i uruchomionej potem ofensywy feministek. Skończyła się zwłaszcza tolerancja dla seksualnej eksploatacji nieletnich, kiedyś znaczna, jak tego dowodzi sprawa Romana Polańskiego.
Sam Acosta, broniąc swego dealu w sprawie Epsteina, przywołał ten argument „zmieniających się czasów”, apelując, by nie osądzać jego ówczesnej decyzji według obecnych norm. Dlatego wyrok w sprawie nowojorskiego finansisty będzie na pewno dużo surowszy niż 11 lat temu.
Czytaj także: Molestowanie seksualne. Dlaczego kobiety milczą przez lata?