Alice Schwarzer, ikona niemieckiego feminizmu, kilka lat temu przeprowadziła wywiad z von der Leyen dla pisma „Emma”: „Jest szczupła i bardzo dziewczęca, ma wygląd córki, a nie siedmiokrotnej matki – zachwycała się Schwarzer. – Obok kanclerki jest w tym rządzie najbardziej chyba irytującym konserwatystów zaprzeczeniem kobiecego stereotypu”.
„Prowokuje media swoimi arystokratycznymi manierami, stałym uśmiechem i obnoszeniem się publicznie z dziećmi. Nazywają ją »mieszanką Pameli Anderson i Magdy Goebbels« – pisze z kolei feministyczny portal Fembio.de. – Nie unika konfliktów. Często lekceważy polityczne reguły, próbując za wszelką cenę forsować swoje pomysły”. Trudno się dziwić, że minister obrony niektórym kolegom z niemieckiej polityki zaszła za skórę.
„Ursula von der Leyen jest naszą najsłabszą minister, to widocznie wystarczy, żeby zostać szefową Komisji Europejskiej” – napisał na Twitterze niemiecki socjalista Martin Schulz po utrąceniu kandydatury Fransa Timmermansa i nieoczekiwanej propozycji nominacji dla niemieckiej minister obrony.
Z kolei komentator tygodnika „Stern” złośliwie stwierdził, że dobra wiadomość jest taka, że Niemcy pozbędą się słabej minister, i wymienił powody: „spadające samoloty i helikoptery, sprzęt nienadający się w większości do użytku, ciągłe awarie w trakcie rządowych lotów, eksplozja kosztów, a przede wszystkim wątpliwe kontrakty doradcze w Bundeswehrze. W zasadzie tej minister nie powinno już być”.
1.
Przez wiele lat była typowana na następczynię Merkel, przynajmniej sama w to wierzyła. W partii uchodzi za bezwzględną, nastawioną na własną karierę, ale bez politycznego zaplecza. W CDU krąży taki dowcip: „Jak brzmi skrót od von der Leyen (Niemcy lubią skracać)?