Watykan ogłosił dokument roboczy w sprawie sytuacji Kościoła w regionie Amazonii. Media zainteresował szczególnie temat wyświęcania na księży żonatych mężczyzn nieposzlakowanego charakteru, którzy mogliby służyć wiernym tam, gdzie duchowni docierają rzadko albo wcale, a parafie nie mają stałej obsady duszpasterskiej. Dokument niczego nie przesądza, ma nad nim dyskutować w październiku „amazoński” synod biskupów rzymskokatolickich. Choć dotyczy sytuacji tylko w jednym regionie świata, będzie miał znaczenie szersze. W Kościele przybywa wiernych, a ubywa księży. Według danych watykańskich liczba katolików przekroczyła 1,3 mld, a liczba księży minimalnie spadła z 414 969 w 2016 r. do 414 582 pod koniec 2017 r. W ten sposób do ponad 3 tys. urosła liczba wiernych przypadających na statystycznego księdza. Jeden z biskupów pracujących w brazylijskiej części Amazonii żalił się papieżowi Franciszkowi, któremu problem bardzo leży na sercu, że w swojej diecezji liczącej 700 tys. katolików ma do dyspozycji 27 księży. Ameryce Łacińskiej, gdzie żyje dziś ok. 40 proc. wszystkich katolików, przybył potężny rywal: misjonarze tzw. Kościołów ewangelikalnych należących do protestanckiego nurtu chrześcijaństwa.
Zgoda na wyświęcanie żonatych mężczyzn w Amazonii nie byłaby więc zaskoczeniem. Zresztą Kościół rzymski akceptuje żonatych księży obrządków wschodnich oraz byłych księży anglikańskich, którzy opuścili swój Kościół w proteście przeciwko wyświęcaniu w nim kobiet na duchownych i biskupów. Ale jeśli dopuści się do posługi kapłańskiej żonatych mężczyzn w Amazonii, to czemu nie gdzie indziej i czemu nie byłych księży katolickich, którzy zawarli małżeństwo? To prowadzi do pytania o celibat. Czy musi być obowiązkowy? Przecież to nie dogmat, tylko praktyka nieznana wczesnemu Kościołowi.