Wieczory zwieńczające wybory do Parlamentu Europejskiego budzą skojarzenia z finałem konkursu Eurowizji. Oba wydarzenia na kilka godzin skupiają uwagę większości mieszkańców Europy, a rywalizujący w nich kandydaci często wygraną zawdzięczają sztuczkom i wabikom, a nie przewadze kompetencyjnej nad rywalami. Dodatkowo Eurowizję i wybory do PE łączy trudność w przewidzeniu wyników głosowań. W wyborach niespodzianki odnotowaliśmy choćby we Włoszech, w Wielkiej Brytanii i Niemczech.
Czytaj także: Parlament Europejski rozdrobniony po wyborach
Holandia i Włochy zbudowały poparcie Socjalistów
Pierwszą niespodziankę sprawili Holendrzy, którzy swoje głosy oddali już w czwartek. Tamtejsze wybory mieli rozstrzygnąć między sobą rządzący liberałowie i eurosceptycy, ale niespodziewanie zwycięstwo odnieśli socjaliści pod wodzą wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa. Zaskakujący sukces zrodził nadzieje europarlamentarnej frakcji Socjalistów i Demokratów (S&D) na wygranie wyborów w całej Unii – ostatecznie S&D zajęła jednak drugie miejsce, zdobywając o 35 miejsc mniej od chadeków (EPL).
Nadspodziewanie dobry wynik udało się jeszcze osiągnąć włoskim socjalistom, którzy zajęli drugie miejsce w swoim kraju, wprowadzili 18 posłów do PE i wyraźnie odbili się od dna po zeszłorocznych wyborach parlamentarnych. Do sukcesów S&D trzeba też dopisać rezultat Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który mimo niskiego poparcia w Polsce wprowadził do PE aż pięcioro przedstawicieli dzięki dołączeniu do Koalicji Europejskiej.
Czytaj także: Czym zajmuje się europarlament
Nierówne wyniki na skrajnej prawicy
O ile antyunijne partie osiągnęły słabszy wynik od prognoz sondażowych, o tyle ugrupowania reprezentujące ten nurt ideologiczny wygrały wybory w trzech z czterech największych krajów wspólnoty: we Francji, w Wielkiej Brytanii i we Włoszech. Ze zwycięstwa nad Sekwaną cieszyła się Marine Le Pen, która minimalnie wyprzedziła liberałów Emmanuela Macrona. W Italii fetował Matteo Salvini, a trzecie miejsce zajął eurosceptyczny Ruch Pięciu Gwiazd – wynik Cinque Stelle był jednak słabszy od oczekiwań, partia straciła niemal połowę poparcia z wyborów parlamentarnych.
Zwycięstwo świętował też Nigel Farage, który zdeklasował rywali w Wielkiej Brytanii. W tym miejscu warto wspomnieć o fatalnym wyniku rządzących na Wyspach torysów – wewnątrzpartyjne podziały i chaotyczne zarządzanie brexitem przez premier Theresę May przełożyły się na cztery mandaty i najgorszy wynik partii od 1832 r., licząc wszystkie ogólnokrajowe wybory w Zjednoczonym Królestwie od tego czasu.
Wyniki skrajnej prawicy poza tymi krajami były jednak mizerne. Niemiecka Alternatywa dla Niemiec zdobyła raptem 11 mandatów, a niedawna afera korupcyjna z rosyjskimi pieniędzmi w tle osłabiła austriackich narodowców, którzy wprowadzili trzech posłów. W sumie skrajna prawica zajmie 15 proc. miejsc w izbie.
Zyskują liberałowie i Zieloni
Zdecydowanie największymi wygranymi niedzielnego głosowania zostali liberałowie (ALDE). Między innymi dzięki sojuszowi z nieobecnym wcześniej w PE ruchem Macrona i świetnemu wynikowi brytyjskich liberałów ALDE zyska aż 41 miejsc w izbie. Historyczny sukces świętują też Zieloni. Wprowadzą o 20 posłów więcej niż w 2014 r. dzięki 21 mandatom z Niemiec, 13 z Francji i 12 z Wielkiej Brytanii.
Polaryzacja w Parlamencie Europejskim
Wybory przyniosły najbardziej znaczące roszady między partiami o podobnym nastawieniu do UE. Stracili prounijni chadecy i socjaliści, ale zyskali jeszcze więksi zwolennicy wspólnoty z partii liberałów i Zielonych. Stracili eurosceptycy z ugrupowania konserwatystów (m.in. torysi i PiS, EKR), ale zyskali jeszcze ostrzejsi krytycy Unii skupieni wokół Salviniego i Farage’a. Takie wyniki nie zmienią znacznie ideologicznego układu sił w izbie, ale mogą przełożyć się na polaryzację w Parlamencie Europejskim.
Czytaj także: Skąd się bierze siła populistów