Świat

Brazylia karze za homofobię

Parada równości w Rio de Janeiro, 2015 r. Parada równości w Rio de Janeiro, 2015 r. Nati Shohat / Forum
Sąd Najwyższy zdecydował o wprowadzeniu kary więzienia za dyskryminację ze względu na orientację seksualną. To duży cios w politykę Jaira Bolsonaro, który homoseksualistów najchętniej wyrzuciłby z kraju.

W piątkowym, pierwszym głosowaniu za kryminalizacją postaw homofobicznych opowiedziało się sześciu z 11 sędziów. W uzasadnieniu powołali się na obowiązującą w Brazylii od 1989 r. ustawę delegalizującą rasizm i dyskryminację etniczną. Popierający kryminalizację homofobii i transfobii sędziowie uznali, że wszystkie te zjawiska mają podobną genezę społeczną, prowadzą też do analogicznych konsekwencji. Dlatego sytuacja powinna mieć swoje odzwierciedlenie w prawie.

Czytaj także: Bolsonaro przejdzie do historii jako najgorszy prezydent Brazylii?

Pięć lat więzienia za homofobię

Na mocy nowej legislacji każdy, kto dopuści się aktu takiej dyskryminacji – zarówno werbalnej, jak i fizycznej – będzie podlegał karze pozbawienia wolności. Postawy będą też automatycznie niezgodne z konstytucją. Jeśli mająca wejść w życie w lipcu decyzja zostanie wpisana w te same ramy prawne co kryminalizacja rasizmu, najwyższym możliwym wyrokiem dla sprawców homofobii będzie pięć lat więzienia.

Komunikat Sądu Najwyższego podkreśla jednak, że celem nowego prawa jest przede wszystkim objęcie nim możliwie najszerszego spektrum przypadków dyskryminacji. Tak aby karać nie tylko za akty przemocy czy publiczne obelgi, ale też za prześladowania w miejscach pracy, zakazy wstępu do budynków czy odmowy prawa do kształcenia się w państwowych szkołach.

Wszystkie te zjawiska są bowiem wyjęte z codziennego życia osób homoseksualnych i transpłciowych w Brazylii. Według statystyk opublikowanych w maju przez organizację Gay Group of Bahia, fundację zajmującą się walką o prawa mniejszości seksualnych, z powodu aktów homofobii tylko w pierwszych pięciu miesiącach tego roku zginęło 141 osób. Osoby innej orientacji są regularnie dyskryminowane w miejscach pracy, w sektorze prywatnym i administracji publicznej. Plagą Brazylii, zwłaszcza w interiorze, jest również odmowa prawa do edukacji otwarcie manifestującym homoseksualizm nastoletnim uczniom i studentom.

Ostatnio głośne stały się przypadki z São Paolo i Brasilii, gdzie zarządcom prywatnych budynków i nieruchomości zdarzało się wywieszać znaki z napisem „homoseksualistom wstęp wzbroniony”. Słowom tym często towarzyszyły ikony ludzików z bronią palną, sugerujących możliwość użycia przemocy w przypadku złamania samozwańczo ustanowionego zakazu.

Czytaj także: Kto pistoletem wojuje, od pistoletu ginie

Mniejszości seksualne prześladowane w erze Jaira Bolsonaro

Sytuacja mniejszości seksualnych w Brazylii radykalnie pogorszyła się właśnie w ostatnich miesiącach. Od kiedy 1 stycznia władzę objął Jair Bolsonaro, prawicowy polityk szczycący się wręcz swoją homofobią, antysemityzmem i pogardą dla osób o lewicowych poglądach, bycie gejem czy lesbijką stało się niemal synonimem zagrożenia zdrowia i życia. Jeszcze w czasie ubiegłorocznej kampanii przed drugą turą wyborów zwolennicy Bolsonaro zaczęli pojawiać się m.in. na koncertach zespołów popierających ruch LGBT+, grożąc im śmiercią w przypadku zwycięstwa ich kandydata. W ciągu trzech tygodni dzielących pierwszą i drugą turę październikowego głosowania policja zarejestrowała niemal 50 przypadków politycznie motywowanych ataków na osoby homoseksualne.

Przez pierwsze pięć miesięcy prezydentury Bolsonaro zdążył nastroje społeczne jeszcze zaognić. Stwierdził, że zrobi wszystko, by zapobiec „przemienieniu się Brazylii w międzynarodowy raj dla gejów i lesbijek”. Miał zapewne na myśli jeden ze swoich sztandarowych projektów, czyli powrotną delegalizację małżeństw par jednopłciowych. Zgodnie z prawem od 2013 r. były uznawane za jeden z największych sukcesów ruchu LGBT+ na tradycyjnie konserwatywnym i prześladującym mniejszości kontynencie latynoamerykańskim.

Ale według Bolsonaro możliwość legalnego zawarcia związku homoseksualnego ściągała do kraju rzesze „dewiantów”, bo tak właśnie określa osoby innej orientacji. Mniej przeszkadzają mu lesbijki, bo – jak powiedział w wywiadzie z amerykańską aktorką i lesbijką Ellen Page – „dwie kobiety są przynajmniej atrakcyjne”. Gorzej z gejami, dla których w Brazylii pod rządami prawicowego prezydenta nie ma miejsca i których Bolsonaro najchętniej z kraju by wyrzucił, ewentualnie skazał na pełne wykluczenie.

Po piątkowej decyzji Sądu Najwyższego takie deklaracje wygłaszać mu będzie trudniej. Teoretycznie on sam mógłby podlegać nowej legislacji, zwłaszcza że określa siebie jako „dumnego homofoba”. Nie byłoby w takiej sytuacji miejsca na prawne spory interpretacyjne, bo Bolsonaro nie pozostawia wątpliwości. Mniejszości seksualne to dla niego obywatele drugiej kategorii i tak powinny być traktowane.

Czytaj także: W Brazylii geje i lesbijki ze strachem wchodzą w nowy rok

Sąd Najwyższy tworzy prawo

Co ciekawe, reakcje na kryminalizację homofobii są jak na razie umiarkowane nawet wśród centrowych i lewicowych polityków. Liderzy progresywnych formacji nie są specjalnie zadowoleni z faktu, że decyzja została podjęta przez Sąd Najwyższy, a nie Kongres. Zdaniem wielu z nich narusza to zasadę konstytucyjnego podziału władz, bo to właśnie parlament powinien tworzyć legislację regulującą stosunki społeczne między Brazylijczykami.

Opór politycznej krytyce dał od razu sędzia Luiz Fox, który w piątek oddał szósty, decydujący głos. Przypomniał, że projekty ustaw wprowadzających kary za homofobię tkwiły w parlamencie przez kilka lat, a działania polityków w tym zakresie były kompletnie bezowocne. „Nasz parlament nie tworzy prawa – powiedział dziennikarzom. – Dlatego tym razem musiał zrobić to Sąd Najwyższy”.

Czytaj także: Jair Bolsonaro, pierwszy drwal Ameryki Łacińskiej

Topnieje poparcie dla Bolsonaro

Przywódcy radykalnej prawicy, w tym Bolsonaro, nie wydali jeszcze oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Kryminalizacja homofobii ma jednak miejsce w bardzo złym dla prezydenta momencie. Nie tylko stawia przeszkody na drodze jego projektów tożsamościowych, ale też materializuje się, gdy popularność Bolsonaro jest najniższa od zeszłorocznych wyborów. Sam prezydent poprosił kilkanaście dni temu swoich zwolenników o ogromną publiczną manifestację poparcia. Wyborcy prawicy mieli wyjść w weekend na ulice największych miast Brazylii i pokazać, że wciąż stoją za swoim przywódcą.

Jego wezwanie zostało opublikowane jeszcze przed decyzją Sądu Najwyższego. Teoretycznie powinno to dodatkowo zmobilizować radykałów. Z drugiej strony to porażka Bolsonaro. Pokazuje, że jego głośne, kontrowersyjne postulaty mogą okazać się niemożliwe do wcielenia w życie. Innymi słowy – staną się obietnicami bez pokrycia. Tego prawicowy elektorat może już nie chcieć tolerować.

Czytaj także: Jak to się stało, że tęcza jest symbolem ruchu LGBTQ

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną