Helikoptery i pługi
Im większe nierówności, tym większy bzik wychowawczy rodziców
Wyobraźmy sobie dwa kraje rozwinięte. W bogatej Banksterii nierówności w dochodach są olbrzymie, podatki niskie, a zabezpieczenia socjalne słabe. Jeśli młody Banksterczyk ma w przyszłości żyć na godnym poziomie, skończenie studiów stanowi absolutne minimum. Młodzi ludzie bezwzględnie rywalizują o dobre miejsca w szkołach, a potem w pracy. Zwycięzcy biorą za to wszystko i zarabiają dobrze, patrząc z ulgą i poczuciem wygranej na tych, którym się nie udało.
W drugim kraju – nazwijmy go Socdepią – są bardzo wysokie podatki, małe nierówności, finansowana szczodrze ze środków publicznych służba zdrowia, zasiłki dla bezrobotnych i państwowe emerytury. Silne związki zawodowe gwarantują przyzwoite płace także tym, którzy nie skończyli studiów. W efekcie nawet gorzej wykształconych obywateli Socdepii stać na normalne życie (a czasem nawet na hobby). Różnice w zarobkach między absolwentami elitarnych i zwykłych szkół są małe, bo w ogóle różnice w zarobkach są małe.
Teraz wyobraźmy sobie, że mieszkamy w jednym z tych dwóch krajów i wychowujemy tam dziecko. Każdy rodzic (no, prawie) chce, żeby jego potomstwo odniosło życiowy sukces, a co najmniej tego, żeby miało wygodny i bezpieczny byt. W Banksterii i Socdepii będą się jednak sprawdzać różne strategie wychowawcze.
Rodzice w Banksterii będą traktować dziecko jak inwestycję: od najmłodszych lat wozić na kursy i zajęcia dodatkowe, uczyć gry na skrzypcach i trenować na kapitana drużyny sportowej. Będą robić awantury o każdy stopień niższy od celującego, obsesyjnie śledzić rankingi szkół i planować strategię edukacyjną dziecka, jeszcze zanim ono się urodzi. Wszystko po to, żeby w wysoce konkurencyjnym społeczeństwie miało jak największą szansę na sukces.
Rodzice w Socdepii będą raczej mówić, że w życiu dziecka najważniejsza jest kreatywność i samorealizacja, wyślą dziecko do szkoły w sąsiedztwie i nie będą się tak przejmować, jeśli zamiast studiów wybierze praktyki w warsztacie kowalstwa artystycznego.