Świat

Dlaczego Chiny wchodzą do gry w wenezuelskim konflikcie

W poniedziałek na lotnisku w Caracas wylądował chiński samolot, na pokładzie którego było 65 ton pomocy medycznej: sprzętu, lekarstw, produktów higienicznych. W poniedziałek na lotnisku w Caracas wylądował chiński samolot, na pokładzie którego było 65 ton pomocy medycznej: sprzętu, lekarstw, produktów higienicznych. Miguel Gutierrez/EFE / Forum
Do wielomiliardowych pożyczek i transportów z pomocą humanitarną z Pekinu dochodzi nieoficjalna oferta międzynarodowego mecenatu. Ktokolwiek wyjdzie zwycięsko z dwuwładzy w Caracas, zacieśni współpracę z Państwem Środka.

Chiny nie są nowym graczem ani w wenezuelskiej panoramie geopolitycznej, ani w całym regionie. Od co najmniej dwóch dekad Pekin obiera kierunek latynoamerykański. Pod względem inwestycyjnym i politycznym partnerstwo między azjatyckim gigantem i krajami Ameryki Południowej i Środkowej osiągnęło już tak duże rozmiary, że to właśnie Chiny stały się głównym rozgrywającym na kontynencie.

Artur Domosławski: Czy w Wenezueli możliwy jest dialog polityczny?

Chiny na ochotnika

Stało się to po części z powodu zaniedbania krajów Południa przez Stany Zjednoczone – George W. Bush powtarzał wobec nich politykę Ronalda Reagana, a Barack Obama strategii dla Ameryki Łacińskiej zwyczajnie nie miał – ale również dzięki rozsądnym i konsekwentnym inwestycjom i umiejętności wykorzystania okazji. Wybijający się na gospodarczą niezależność kontynent potrzebował adwokata wśród supermocarstw. Pekin zgłosił się na ochotnika.

W chińskim portfolio inwestycyjnym Wenezuela zajmowała miejsce szczególne. Pod względem samych rynkowych operacji między swoimi podmiotami i spółkami z Chin zajmowała dopiero siódme miejsce na kontynencie. Więcej transakcji Chińczycy przeprowadzili w ostatnich 15 latach w Brazylii, Argentynie, Chile, Meksyku, Peru i nawet w słabiej rozwiniętej Boliwii. Wartość tych inwestycji była jednak dużo wyższa – przy zaledwie dwóch umowach Chińczycy wydali tam 27 mld dol., więcej zostawili tylko w Brazylii i Meksyku.

Wynika to z dość prostej strategii. Według danych Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju i think tanku Atlantic Council tylko w ostatnim pięcioleciu 23 proc. wszystkich pieniędzy przywiezionych z Pekinu trafiło do sektora wydobywczego. Drugi w rankingu jest sektor nowych technologii i rozwiązań informatycznych. A ponieważ w targanej od lat recesją Wenezueli techniczne start-upy praktycznie nie istnieją, Chińczycy skupili się na tym, co rząd w Caracas ma najcenniejszego – zasobach naturalnych. Nie chodzi tylko o ropę, której pokłady są tam największe na świecie, ale także o złoto i inne metale szlachetne.

Pożyczki dla Wenezueli

Kluczem do zrozumienia bliskiej zależności Wenezueli i Chin są nie same inwestycje, a pożyczki. Pod tym względem Caracas jest bezsprzecznym liderem na kontynencie. Według wyliczeń magazynu „Americas Quarterly” od 2007 r. chińskie podmioty udzieliły w Wenezueli 18 pożyczek na łączną sumę 68 mld dol. To kwota ponad dwa razy większa od sumy długów drugiej w tym zestawieniu Brazylii i stanowiąca 40 proc. całkowitej sumy chińskich pożyczek w Ameryce Południowej.

Łatwo sobie jednak wyobrazić, że pieniądze pożyczone rządowi Nicolasa Maduro i państwowym spółkom raczej nie zostaną zwrócone. W tej chwili Wenezuela zalega ze spłatami ponad 19 mld dol. Władze w Pekinie najpewniej też zdają sobie sprawę, że nie odzyskają utopionego w Caracas kapitału. Byłoby to możliwe prawdopodobnie tylko przy niewyobrażalnym wzroście cen ropy na światowych rynkach, połączonym z szybkim zwiększeniem wydobycia w zacofanym technologicznie gigancie naftowym PDVSA. Ani na jedno, ani na drugie się w najbliższych latach nie zanosi.

Przed Pekinem otwiera się jednak szansa powetowania sobie strat finansowych w inny sposób. Trwająca od 23 stycznia wenezuelska dwuwładza postawiła pod znakiem zapytania dotychczasowe usytuowanie Caracas na arenie międzynarodowej. Poprzedni mecenasi, przede wszystkim Turcja i Rosja, nie do końca zdali egzamin. Rząd w Ankarze wsparcie dla Maduro ograniczył do kilku pustych deklaracji, wygłoszonych na początku. Potem Erdoğan zamilkł.

Czytaj także: Maduro odcina Wenezuelę od pomocy humanitarnej

Już nie Rosja, ale Chiny wspierają Wenezuelę

Z kolei Władimir Putin kilka razy przestrzegał Stany Zjednoczone przed próbą interwencji militarnej w Wenezueli, wysłał też nad Morze Karaibskie wojskowych konsultantów i wsparcie techniczne. Umierać za socjalistyczny reżim na Kremlu jednak nikt nie zamierza, co widać po efektach rosyjskich wizyt w Wenezueli. Nie przyniosły realnego wzmocnienia rządu, a jedynie zabezpieczyły interesy Moskwy na miejscu, ewakuując w pierwszej fazie konfliktu rosyjskich przedsiębiorców i ekspertów górniczych, następnie pilnując zainstalowanego tam sprzętu wydobywczego.

Ważny w kontekście nowej roli Chin w Wenezueli jest też fakt, że partnerstwa z Pekinem nie boi się Juan Guaidó. Lider opozycji, samozwańczy „równoległy” prezydent kraju, jest otwarty nie tylko na chińskie inwestycje, ale też współpracę polityczną i wsparcie na arenie międzynarodowej. Pekin jest mu potrzebny, bo stał się jedynym supermocarstwem, które mogłoby natychmiast udzielić wsparcia finansowego potrzebnego do rekonstrukcji upadającego kraju.

Czytaj także: Dlaczego Putin broni Maduro?

Chińskie leki mile widziane

W tej chwili władze Państwa Środka teoretycznie grają jeszcze na Maduro. W poniedziałek na stołecznym lotnisku wylądował chiński samolot, na pokładzie którego było 65 ton pomocy medycznej: sprzętu, lekarstw, produktów higienicznych. Łącznie Chiny przekazały w tym transporcie ponad 2 mln artykułów medycznych.

Biorąc pod uwagę fatalną sytuację ekonomiczną kraju i braki w zaopatrzeniu praktycznie we wszystkich szpitalach, chińska pomoc z pewnością uratuje życie wielu pacjentom. Ciekawi jednak, że na lądowanie samolotu zgodę wyraziły władze. W ciągu ostatnich tygodni rząd Maduro odmówił przyjęcia transportów humanitarnych m.in. z Kolumbii, Brazylii i od Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Chińskie leki okazały się mile widziane.

Ten gest mówi wiele o dyplomatycznych intencjach Maduro. Przyzwyczajony do funkcjonowania pod opieką potężnego zagranicznego mecenasa, liczy na wsparcie z zewnątrz. Z Rosji już raczej nie przyjdzie – Moskwa obojętnieje na ten konflikt. Amerykanie i Unia Europejska stoją zaś wyraźnie po stronie Guaidó. Z opcji zostało mu już tylko zwrócenie się do Chin, co zresztą powoli robi. A Pekin znalazł się w bardzo komfortowej pozycji.

Bez względu na rozstrzygnięcie walki o władzę w Caracas, jej zwycięzca będzie chciał się z tamtejszym rządem dogadać. Ma też straszaka w postaci niespłaconych pożyczek oraz zachętę, czyli możliwość szybkich i dużych inwestycji. Przy niewielkim bezpośrednim zaangażowaniu to właśnie Chiny mogą okazać się największym wygranym wenezuelskiej dwuwładzy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną