Władimir Putin nie jest zadowolony: Wołodymyr Zełenski oskarża Rosję o aneksję Krymu i wojnę w Donbasie, zapowiada też, że Ukraina dalej będzie utrzymywać prozachodni kurs.
Zełenski zmienia front w sprawie Rosji
Putin testuje Zełenskiego, który w kampanii wykazywał dużą elastyczność. Mówił nawet, że gotów jest pojechać na Kreml, by zakończyć wojnę. Dla Rosji taki format negocjacji z Kijowem, do tego bez udziału „zachodnich mocodawców”, byłby najkorzystniejszy.
Ale w finale kampanii, dobrze rozpoznając nastroje i poglądy większości Ukraińców, Zełenski zmienił retorykę, a Putina nazwał nawet swoim wrogiem. Nastawienie rosyjskiej prasy wobec niego zmieniło się diametralnie. Zełenski przestał być ulubieńcem, choć wcześniej dawał nadzieję, że Ukraina wróci na orbitę Kremla, a jej demokratyczny „eksperyment” się zakończy.
„Humanitarna” decyzja Putina
Zdaniem Zełenskiego dekret Putina to kolejny dowód udziału Rosji w wojnie w Donbasie. Uważa on, że „Rosja jest agresywnym państwem” i blokuje realizację porozumień z Mińska.
Petro Poroszenko widzi zaś w dekrecie Putina zapowiedź kolejnych agresywnych, militarnych ruchów. Kreml wielokrotnie przestrzegał swoich sąsiadów, że będzie bronił obywateli Rosji wszędzie tam, gdzie są atakowani. Wojna rosyjsko-gruzińska odbywała się pod takim hasłem. Paszportyzacja często poprzedzała agresję, dawała jej pretekst.
Teraz Rosja będzie miała nowych obywateli. Moskiewska prasa szacuje ich liczbę na ponad 900 tys., przypominając, że rosyjski paszport upoważnia posiadacza do rosyjskiej emerytury, wyższej od ukraińskiej. Skrupulatność moskiewskich dziennikarzy w tych rachunkach każe sobie przypomnieć o dziurze w budżecie tego kraju.
Kreml zapewnia o wyłącznie humanitarnym charakterze decyzji Putina. Zapomina dodać, że ukraińscy emeryci z Donbasu otrzymują emeryturę z Kijowa, ale muszą po nią pojechać do ukraińskiej, nieokupowanej części obwodu – nie z własnej przecież woli. Nie oni wymyślili tę wojnę.
Najpierw przejąć obywateli, potem terytorium
Ukraiński rząd zaapelował do mieszkańców okupowanych terenów o nieprzyjmowanie rosyjskich paszportów. „Rosja zabrała wam dzień, a teraz chce zabrać przyszłość” – napisał na Twitterze minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin.
Prezydent elekt zapowiadał podczas kampanii realizację specjalnych programów komunikacyjnych, internetowych, radiowych i telewizyjnych skierowanych do mieszkańców Krymu i Donbasu. „Musimy więcej ze sobą rozmawiać, by wspólnie znaleźć sposób na zakończenie tej wojny” – mówił.
Dekret Putina potępił już departament stanu USA. I Zełenski, i Poroszenko zaapelowali do Zachodu o rozszerzenie sankcji na Rosję z tego powodu.
Jaki jest „plan Putina”?
Plan Moskwy jest znany. Ukraina ma uznać „wolny wybór mieszkańców Krymu” i przyjąć w konstytucji zapis o specjalnym statusie Donbasu, zakładający daleko idącą autonomię – z własnym parlamentem, milicją i służbami specjalnymi. Tylko na takich warunkach Putin jest skłonny wycofać wojskowe oddziały z regionu.
Zełenski dostał sygnał, że plan Putina obowiązuje i nie ma alternatywy. Negocjacje są możliwe wyłącznie w tych ramach. Jeśli Ukraina nie przyjmie „propozycji”, Zełenski musi sobie zdać sprawę z konsekwencji. Część Donbasu zostanie przyłączona do Rosji, gdzie niebawem będzie większość jego obywateli. A gdy będą ludzie, to formalnością stanie się przyłączenie terytorium. Na Krymie przecież też zdecydowali ludzie.
W tym kontekście dekret Putina jest nie tylko ostrzeżeniem dla Zełenskiego. To ultimatum.