Bilans: dwa wyroki w zawieszeniu (ze względu na wiek sprawców) i jeden wyrok skazujący na rok i dziewięć miesięcy więzienia. Pierwszy ze sprawców pocałował ofiarę i polizał ją po twarzy, drugi wykrzykiwał w stronę tłumu („dajcie mi ją albo śmierć”), trzeci obłapiał kobietę (dostał najwyższą karę). Skromny wynik, biorąc pod uwagę, że zgłoszono 600 przypadków molestowania seksualnego.
Czytaj także: Przestępczość imigrantów w Niemczech. Fakty i mity
Słynna sylwestrowa noc w Kolonii
Wydarzenia miały miejsce w sylwestrową noc 2015/16 w okolicach dworca i Katedry Kolońskiej. W tłumie wyodrębniły się grupki agresywnych mężczyzn, którzy napadali głównie na kobiety. Zastraszali, kradli, molestowali (nie potwierdziły się informacje o gwałtach), separując je wcześniej od znajomych. Świadkowie mówili o zorganizowanym osaczaniu ofiar. Prócz molestowania zgłaszano właśnie kradzieże, rabunki czy pobicia, oddzielnie lub w połączeniu z molestowaniem – ofiara najpierw była obłapiana, by poczuła się zdezorientowana i nie zauważyła utraty torebki czy portfela. O metodzie Antaenzer („obtańcywaczy”), stosowanej przez wyspecjalizowane gangi, media informowały dużo wcześniej. Kradzieże nie szokują jednak tak, jak szokuje niespotykana wręcz skala molestowania.
Policja powołała specjalną grupę śledczą „Nowy Rok” oddelegowaną tylko do tej sprawy. Kilkuset (!) funkcjonariuszy przesłuchiwało świadków, oceniało klatka po klatce nagrania z monitoringu i te prywatne. Naciski opinii publicznej, mediów i polityków były silne. Kanclerz Angela Merkel zapowiedziała, że winni zostaną surowo ukarani, bez względu na ich pochodzenie i okoliczności. W śledztwie pomagali też zagraniczni eksperci (w tym Scotland Yard). Ale dziś tych surowych kar nie widać – ani sprawców.
Kolonia 2015/16. Dlaczego policja nie znalazła sprawców molestowania?
Policja uprzedzała, że znalezienie sprawców wcale nie będzie łatwe, m.in. ze względu na specyfikę miejsca i czasu. Plac przed dworcem, gdzie doszło do największej liczby przestępstw, był monitorowany, ale jakość nagrań okazała się marna. Wystraszone ofiary nie zapamiętały szczegółów. Zabrakło śladów biologicznych, które pozwoliłyby wyodrębnić DNA. Kilkunastu podejrzanych zniknęło i do dziś nie udało się ustalić, gdzie są (sprawy zawieszono). Trzy osoby, które usłyszały wyroki, udało się oskarżyć tylko dlatego, że... nagrały swoje wyczyny.
Przed sądem toczą się jeszcze trzy inne sprawy o molestowanie. Pozostałe 43 (wobec 52 podejrzanych) dotyczyły rabunku, paserstwa, uszkodzenia ciała czy posiadania narkotyków. W tych przypadkach śledczy mieli mocne dowody.
Ponad połowa oskarżonych to imigranci z Algierii, Maroka, Iraku. Byli wśród nich też Niemcy, ale nie było – wbrew powszechnej opinii – Syryjczyków, stanowiących największą grupę narodowościową ubiegającą się tu o azyl po 2015 r.
Czytaj także: Między wurstem a halal. O imigrantach w Niemczech
Molestowanie przestępstwem w Niemczech
Po wydarzeniach z przełomu 2015 i 2016 r. w Niemczech zaostrzono prawo. Dzięki nowelizacji kodeksu karnego molestowanie dziś uznaje się za przestępstwo – a obejmuje każdy kontakt cielesny o podtekście seksualnym, na który ofiara nie wyraziła zgody. Pocałowanie kobiety, klepnięcie w pośladek czy dotknięcie biustu nie jest traktowane, tak jak wcześniej, jako „obraza” zaliczana do wykroczeń, ale jako surowiej karane przestępstwo.
Znacznie więc wzrosła liczba odnotowanych przestępstw seksualnych, mających miejsce zwłaszcza podczas dużych imprez, jak Oktoberfest czy karnawałowe korowody (wcześniej jako wykroczenia nie figurowały w statystykach). W samym Dortmundzie w ciągu jednego roku po nowelizacji (wprowadzonej w listopadzie 2016 r.) liczba odnotowanych przestępstw seksualnych wzrosła z 630 do prawie 760 przypadków i wciąż utrzymuje się na podobnym poziomie.
Czytaj także: Paul Ziemiak, nasz człowiek u chadeków